W centrach wielu miast egipskich w namiotach koczują ludzie, którzy zapowiadają, że pozostaną w nich dopóki władze wojskowe nie zrobią porządku z pozostałościami po reżimie Hosniego Mubaraka - podały w sobotę agencje.
Demonstranci domagają się też postawienia przed sądem ludzi odpowiedzialnych za zabicie setek osób podczas rewolty, która doprowadziła do obalenia prezydenta Mubaraka.
Namioty wyrosły w centrach głównych miast Egiptu, m.in. w Kairze, Aleksandrii i Suezie, ale także na prowincji.
Setki manifestantów kontynuowało w sobotę zgromadzenie na kairskim placu Tahrir, by wywrzeć na władzach presję i skłonić je do przeprowadzenia reform - pisze z Kairu agencja AFP.
"Pięć miesięcy po upadku Mubaraka musimy kontynuować działania" - powiedział młody człowiek Musa Kasem, który wraz z przyjaciółmi przybył w nocy z piątku na sobotę na plac Tahrir. "Domagamy się zwolnienia ludzi dawnego reżimu, którzy wciąż są w mediach" - powiedział.
W piątek na kairskim placu zgromadziło się 10 tys. ludzi, domagając się sprawiedliwości, jasnego planu demokratyzacji kraju i przyspieszenia reform. Podobne protesty odbyły się też w Suezie i Aleksandrii.
Wśród Egipcjan narasta frustracja, ponieważ niewiele zmieniło się w pięć miesięcy od powstania, które 11 lutego obaliło prezydenta Mubaraka. Zamieszki i protesty rozszerzają się, ponieważ zdaniem wielu wojskowe władze, które objęły rządy po obaleniu Mubaraka, nie spieszą się z osądzeniem policjantów i przedstawicieli poprzedniego reżimu, oskarżanych o śmierć niemal 900 protestujących.(PAP)
mmp/ kar/
9363364 9363367 arch.