Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Eksperci: dostosować kryteria przyjęcia euro do potencjału nowych krajów

0
Podziel się:

Kryteria z Maastricht, które muszą spełnić
kraje ubiegające się o przyjęcie do strefy euro, powinny w
większym stopniu brać pod uwagę możliwości nowych państw
członkowskich - zalecają eksperci brukselskiego instytutu Bruegel.

Kryteria z Maastricht, które muszą spełnić kraje ubiegające się o przyjęcie do strefy euro, powinny w większym stopniu brać pod uwagę możliwości nowych państw członkowskich - zalecają eksperci brukselskiego instytutu Bruegel.

W opublikowanym w piątek raporcie eksperci podkreślili, że "istnieją mocne argumenty za szybkim przyjęciem euro przez nowe państwa członkowskie", a przy podejmowaniu decyzji powinny zostać wzięte pod uwagę: tempo wzrostu gospodarczego, zdolność gospodarki do reakcji na wstrząsy oraz jakość instytucji decydujących o kształcie polityki. "Do tej pory Unia Europejska nie dokonywała takich ocen" - ubolewają autorzy.

By wejść do strefy euro, kraj musi spełnić kryteria z Maastricht, co surowo egzekwuje Komisja Europejska. Inflacja nie może przekraczać o więcej niż 1,5 pkt. proc. średniej stopy inflacji w trzech krajach całej UE (a nie strefy euro), gdzie inflacja była najniższa. Długoterminowe stopy procentowe nie mogą przekraczać natomiast o więcej niż 2 pkt. proc. średnich stóp procentowych w trzech krajach UE o najniższej inflacji. Dług publiczny nie może przekraczać 60 proc. PKB, a deficyt budżetowy - 3 proc. PKB.

Dodatkowo przejście na euro jest poprzedzone dwuletnim stosowaniem mechanizmu kursowego ERM2. Jest to swoista "poczekalnia", dzięki której można zbadać stabilność danej waluty wobec euro w dopuszczalnym korytarzu wahań kursu, wynoszącym plus minus 15 proc.

Aktualne kryteria, czyli niska inflacja i stabilność kursu walutowego, nie pozwalają gospodarkom małych, rozwijających się krajów na osiągnięcie poziomu równowagi - tłumaczył współautor raportu, były polski premier i minister finansów Marek Belka.

Dodatkowo wskazał, że są one interpretowane przez KE w sposób niezwykle rygorystyczny, czego ofiarą padła Litwa, która aspirowała do przyjęcia euro od 2007 roku.

"Chodzi o to, żeby uniknąć sytuacji, jaka miała miejsce rok temu z Litwą, która nie została dopuszczona do członkostwa, ponieważ potraktowano ją niezmiernie formalistycznie i przy obliczaniu inflacji wzięto pod uwagę kraje, które nawet nie były członkami Unii Gospodarczo-Walutowej. Chcielibyśmy tutaj zmian" - powiedział Belka.

Wśród propozycji Bruegela jest branie pod uwagę albo trzech krajów strefy euro o najniższej inflacji, albo średniej z krajów o inflacji najbliższej celu ustalonego przez Europejski Bank Centralny.

Pozwalają na to zapisy traktatowe, które mówią jedynie o "trzech najlepszych krajach pod względem stabilności cen".

Dyrektor Bruegela Jean Pisani-Ferry dodał, że "jeśli stosuje się kryteria, których sens gospodarczy można podać w wątpliwość, to rodzą się pytania o podtekst polityczny. To prowadzi do podziałów i podejrzeń. Tymczasem podstawą powinny być kryteria ściśle ekonomiczne, jasne i jednoznaczne". "Taka jest logika działania eurogrupy, która powinna być stosowana także przy jej rozszerzeniu" - dodał.

Zdaniem Belki, sprawdzianem woli politycznej krajów strefy euro do rozszerzenia będzie przyjęcie Słowacji, które ma nastąpić w 2009 roku. "To będzie papierkiem lakmusowym. Jeżeli Słowacja zostanie przyjęta, to okaże się, że pesymistyczny pogląd o zamknięciu się Zachodu na nasz region nie jest prawdziwy" - powiedział były premier.

Belka uważa, że przystąpienie Polski - z powodu rosnącej inflacji - odsunie się o kilka lat, a przygotowania trzeba było rozpocząć wcześniej, korzystając z dobrej koniunktury gospodarczej. "Już jest za późno i nie będziemy w stanie spełnić kryteriów inflacyjnych, nawet tych rozluźnionych, o które nam chodzi" - powiedział Belka, wskazując na "eksplozję płac" w Polsce.

Z drugiej strony wskazał na możliwość zaostrzenia w ramach kryteriów z Maastricht kryterium fiskalnego - w tym obniżenia poziomu dopuszczalnego długu publicznego do 40-50 proc. PKB. Jego zdaniem ta zmiana lepiej zagwarantowałaby bezpieczeństwo stabilności budżetowej w nowych krajach członkowskich.

Michał Kot (PAP)

kot/ icz/ mc/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)