Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Eksperci PISM: wynik CDU: CSU fenomenalny; nie wpłynie na relacje z UE i Polską

0
Podziel się:

Sukces kanclerz Niemiec Angeli Merkel i koalicji CDU/CSU, choć fenomenalny,
to nie wpłynie znacząco na relacje Berlina z UE i Polską - tak wynik niedzielnych wyborów oceniają
eksperci PISM. Według nich, Merkel czekają trudne negocjacje z potencjalnymi koalicjantami.

Sukces kanclerz Niemiec Angeli Merkel i koalicji CDU/CSU, choć fenomenalny, to nie wpłynie znacząco na relacje Berlina z UE i Polską - tak wynik niedzielnych wyborów oceniają eksperci PISM. Według nich, Merkel czekają trudne negocjacje z potencjalnymi koalicjantami.

W ocenie dyrektora Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Marcina Zaborowskiego, choć - tak jak oczekiwano - zwyciężyła koalicja CDU/CSU, wybory przyniosły jednak pewne niespodzianki.

"Przede wszystkim fenomenalny jest tutaj wynik chrześcijańskiej demokracji, o którym pani kanclerz mówiła, że jest on historyczny. Wzrost tej partii o 8 proc. od ostatnich wyborów jest godny pozazdroszczenia dla innych polityków, chcących reelekcji" - powiedział Zaborowski. Jak podkreślił, w ogarniętej kryzysem Europie bardzo rzadko dochodzi do reelekcji. "To się udało w Polsce i w Niemczech. Nie wiem, czy to się gdziekolwiek indziej udało w UE" - zaznaczył szef PISM.

Według szefa PISM zwycięstwo wyborcze Merkel "nic nowego nie oznacza" dla przyszłości Unii Europejskiej i relacji Berlin-Bruksela, gdyż - jak stwierdził - "mamy do czynienia z klasyczną sytuacją kontynuacji". Według niego, wynik wyborów w Niemczech nie wpłynie także znacząco na relacje z Polską.

"Właściwie mamy do czynienia z konsensusem, nie jest to sytuacja medialnie szczególnie atrakcyjna, natomiast dla relacji miedzy Polską a Niemcami bardzo dobra" - podkreślił Zaborowski. Jego zdaniem fakt, że wynik wyborów nie ma wpływu na stosunki między naszymi państwami, to dowód na dojrzałość w tej relacji.

Jak dodał, najbardziej palącą kwestią w relacjach polsko-niemieckich będzie polityka energetyczna. Zaborowski uważa, że bez względu na to jaka ostatecznie będzie koalicja w Niemczech, plany przejścia na niekonwencjonalne źródła energii nie zmienią się.

Zdaniem Zaborowskiego, jednym z najbardziej prawdopodobnych scenariuszy koalicyjnych jest sojusz CDU i CSU z największą partią opozycyjną SPD. Koalicja tych dwóch największych ugrupowań rządziła w latach 2005-2009, uzyskując dobre oceny, szczególnie za skuteczną walkę ze skutkami światowego kryzysu finansowego.

"Oczywiście możliwa jest koalicja z SPD, ale byłaby ona dla SPD bardzo trudna" - ocenił szef PISM. W jego opinii na takim scenariuszu zyskałaby lewica postkomunistyczna. "A na tym SPD na pewno nie zależy" - dodał.

Z kolei analityk PISM Ryszarda Formuszewicz zwróciła uwagę, że sytuacja na niemieckiej scenie politycznej jest bardzo dynamiczna. "Historyczny wymiar porażki liberałów (FDP) wyklucza automatycznie sytuacje dotychczasowego układu koalicyjnego. Najbardziej prawdopodobną opcją wydaje się, cały czas, wielka koalicja (CDU/SPD - PAP). Należy jednak pamiętać o tym, że jest to zupełnie inna koalicja od tej, z jaką mieliśmy do czynienia w latach 2005-2009" - powiedziała Formuszewicz.

Ponadto zwróciła uwagę, że SPD po tych wyborach wchodzi do Bundestagu znacznie osłabiona i dlatego będzie musiała "drogo sprzedać" swój akces do potencjalnej koalicji. W jej ocenie jeżeli socjaliści zdecydują się na porozumienie z CDU, wtedy automatycznie staną się celem ataków pozostałych partii lewicowych - Die Linke i Zielonych, które ich kosztem będą chciały wzmocnić się w sondażach.

Według niej innym scenariuszem jest rozpatrzenie porozumienia "czarno-zielonego", które - jak oceniła - jest jednak mało prawdopodobne. "Wydaje się, że w tej chwili to opcja służy przede wszystkim do szachowania przeciwnika w negocjacjach" - zaznaczyła. Jak dodała, CDU i Zielonych dzieli programowa przepaść, a ich koalicja byłaby bardzo niestabilna.

Zdaniem Formuszewicz ostatnią możliwą opcją koalicyjną jest porozumienie lewicy, która miałaby większość w parlamencie. Analityk PISM uważa, że takie rozwiązanie jest bardzo ryzykowne dla SPD ze względu na radykalne postulaty Die Linke i Zielonych.

Sebastian Płóciennik z Uniwersytetu Wrocławskiego z kolei uważa, że niedzielne zwycięstwo CDU "ogranicza pole politycznego manewru tej partii".

"Wydaje mi się, że Merkel przed tymi wyborami postawiła wszystko na jedną kartę, aby nie wspierać FDP i nie ma ich w parlamencie. W takim momencie jest skazana na negocjacje z dość osłabionymi partiami z kompletnie innego politycznie świata" - powiedział Płóciennik.

Zwrócił uwagę, że chadecy ze swymi przyszłymi partnerami będą musieli dojść do porozumienia w tak newralgicznych dziedzinach jak podatki, emerytury czy ubezpieczenia społeczne. Przypomniał, że CDU mocno się różni w tych kwestiach od partii lewicowych, które domagają się między innymi podwyższenia podatków dla najbogatszych, czy wprowadzenia kwoty minimalnej emerytury.

Jak podkreślił, taka sytuacja może wywoływać poważne spory, nie tylko w Bundestagu, ale także w potencjalnej koalicji, co może doprowadzić nawet do przyspieszonych wyborów.

Tworzące w Bundestagu jeden klub parlamentarny Unia Chrześcijańsko-Demokratyczna (CDU) i działająca na terenie Bawarii Unia Chrześcijańsko-Społeczna (CSU) wygrały wybory z wynikiem 41,5 proc. Uzyskały najlepszy wynik od zjednoczenia Niemiec w 1990 roku. Na SPD zagłosowało 25,7 proc. wyborców, co oznacza nieznaczną poprawę notowań (o 2,7 pkt proc.) w porównaniu z 2009 rokiem. Dotychczasowemu koalicjantowi partii chadeckich, liberalnej FDP, nie udało się przekroczyć progu wyborczego. Z wynikiem 4,8 proc. liberałowie nie dostali się do Bundestagu po raz pierwszy w historii RFN.

Za czarnego konia wyborów obserwatorzy uznali eurosceptyczną Alternatywę dla Niemiec AfD. Istniejące dopiero od kwietnia ugrupowanie nie przekroczyło co prawda progu wyborczego, lecz uzyskało poparcie 4,7 proc. wyborców, co uznano za duży sukces.

Wyłoniony w wyniku niedzielnych wyborów w Niemczech nowy Bundestag składa się z 630 posłów. Zwycięskie partie CDU/CSU zdobyły 311 miejsc; do absolutnej większości zabrakło im pięciu mandatów. Największa partia opozycyjna SPD uzyskała 192 mandaty. Zieloni będą mieli w parlamencie 63 miejsca, lewica Die Linke - 64. (PAP)

agy/ lm/ as/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)