Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ekspert: Birma to obecnie jedno z najważniejszych państw Azji; warto tam być

0
Podziel się:

Ekspert Centrum Studiów Polska-Azja Michał Lubina uważa, że Birma jest
obecnie jednym z najważniejszych państw w Azji. Dlatego dobrze byłoby, gdyby rozpoczynająca się w
środę wizyta liderki birmańskiej opozycji dała nowy impuls polskiemu zaangażowaniu w tym kraju -
ocenił.

Ekspert Centrum Studiów Polska-Azja Michał Lubina uważa, że Birma jest obecnie jednym z najważniejszych państw w Azji. Dlatego dobrze byłoby, gdyby rozpoczynająca się w środę wizyta liderki birmańskiej opozycji dała nowy impuls polskiemu zaangażowaniu w tym kraju - ocenił.

Zdaniem Lubiny wizyta w Polsce laureatki Pokojowej Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi, świadczy o tym, że jesteśmy najważniejszym państwem regionu. "To jest bardzo ważna dla nas informacja, ponieważ my, jako Polska, początkowo działaliśmy bardzo aktywnie w Birmie, ale później, w połowie 2012 roku, to zaangażowanie mocno osłabło" - ocenił.

Ekspert uważa, że polskie zaangażowanie w Birmie na poziomie polityczno-państwowym jest obecnie niewystarczające, choć przyznał, że w tym kraju działa aktywnie na przykład Stowarzyszenie Edukacja dla Pokoju i Instytut Lecha Wałęsy. Jednak według Lubiny "dynamika relacji birmańsko-polskich w 2013 coraz bardziej słabła" i "w momencie, kiedy cały świat wchodzi do Birmy, my się zaczynamy z niej wycofywać".

Natomiast - podkreśla Lubina - "Birma jest obecnie jednym z najważniejszych państw w Azji" i "warto tam być i mamy szansę tam być".

Ekspert ma nadzieję, że przyjazd Aung San Suu Kyi to szansa na uświadomienie decydentom, szczególnie w MSZ, że warto działać również w innych miejscach niż Europa. Lubina liczy, że wizyta liderki birmańskiej opozycji "da nowy impuls polskiemu zaangażowaniu w Birmie i sprawi, że "nasze elity polityczne przemyślą tę kwestię i reanimują nasze zaangażowanie w Birmie".

Zdaniem Lubiny, tak jak każdemu krajowi azjatyckiemu, "Birmie potrzeba zaangażowania politycznego i dopiero za nim idzie zaangażowanie gospodarcze". Dlatego - według niego - Polska musi być tam obecna politycznie, na przykład odbudowując placówkę dyplomatyczną, zamkniętą w latach 90. "Co do wspierania opozycji i demokratów, to zawsze tak działa, że dzięki temu, że się ich wspiera, gdy dojdą do władzy odwdzięczają się kontraktami" - dodał.

Do dobrych punktów wyjścia w relacjach z Birmą Lubina zaliczył fakt, że Polska nie jest państwem postkolonialnym, co jest istotne dla tego kraju. "Przede wszystkim my się dość dobrze kojarzymy" - ocenił.

Według Lubiny płaszczyzną do porozumienia między naszymi krajami może być model transformacji. "Model +okrągłostołowy+ jest do zaakceptowania dla obu stron - może się to podobać zarówno demokratom w Birmie, bo w kulturze politycznej Birmy jest kompromis, pojednanie, a nie konfrontacja i rozliczenia, a przede wszystkim może się to podobać generałom, którzy dzięki temu nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności" - powiedział ekspert.

Jego zdaniem, patrząc z perspektywy ogólnoświatowej, "zmiany w Birmie, można uznać za ograniczone, ponieważ w dużej mierze jest to liberalizacja kontrolowana, narzucona z góry, tak naprawdę wodze tej liberalizacji trzyma partyjna nomenklatura, która na razie na niej najwięcej zyskuje, bo się uwłaszcza".

"Jeżeli spojrzeć na to z perspektywy birmańskiej, to trzeba powiedzieć, że są to zmiany przełomowe. Dla Birmańczyków sam fakt, że władza ich nie maltretuje, daje im żyć, zarabiać pieniądze i funkcjonować, to jest ogromnie dużo" - podkreślił Lubina.

Zdaniem eksperta Birmie nie zagraża rozpad w związku z konfliktami na tle etnicznym. Jak podkreślił, granice Birmie narysował kolonializm i "nagle w tych granicach znalazły się ludy, które nic nie mają wspólnego z Birmańczykami, poza tym, że kiedyś kilka razy w historii były wasalami królów birmańskich".

Lubina przyznał, że od początku powstania państwa jest w Birmie nierozwiązany konflikt centrum-peryferie. "Centrum birmańskie chce zbirmanizować mniejszości etniczne, a one się bronią, różnie, najczęściej zbrojnie" - powiedział. Jak dodał, oficjalnie w Birmie jest 135 narodowości, a każda z nich ma przynajmniej jedną organizację zbrojną.

Jednak, zdaniem eksperta, "armia birmańska była w stanie zaprowadzić ogniem i mieczem swoje porządki". Jak mówił, konflikt na tle etnicznym nie ma aż tak dużego wpływu na państwo, ponieważ mniejszości mieszkają na peryferiach, gdzie są głównie dżungle, góry, czyli obszary nie aż tak istotne dla państwa. "Liczy się rdzeń, a rdzeń jest birmański" - podkreślił.

Lubina przyznał, że "armia jednak bardzo chętnie gra kartą, że bez armii państwo się rozpadnie". Według niego tak się jednak nie stanie ponieważ "w dużej mierze armia te mniejszości pokonała".

W latach 1962-2011 Birmą rządzili wojskowi. W 1988 roku Aung San Suu Kyi stała się ikoną ruchu oporu wobec ich dyktatury. Pokojową Nagrodę Nobla dostała w 1991 roku. Przebywała wtedy w areszcie domowym, zarządzonym przez birmańską juntę wojskową. Nagrodę odebrali członkowie jej rodziny. Do chwili zwolnienia w 2010 roku działaczka spędziła w areszcie łącznie 15 lat.

W 2011 roku rządzący Birmą wojskowi przekazali formalnie władzę popieranej przez nich administracji cywilnej. Prezydent Thein Sein rozpoczął wówczas dialog z demokratyczną opozycją, osiągnął pojednanie z mniejszościami etnicznymi oraz przywrócił prawo do organizowania strajków i tworzenia związków zawodowych. Od tego czasu reżim uwolnił w kilku falach setki opozycjonistów, mnichów buddyjskich, dziennikarzy i adwokatów.

Aung San Suu Kyi zamierza ubiegać się o stanowisko prezydenta w wyborach w 2015 roku, które według obserwatorów mają szanse być pierwszymi wolnymi w kraju od ponad 50 lat.(PAP)

tgo/ hgt/ mok/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)