Amerykański finansista Bernard Madoff nie posunąłby się tak daleko w swych finansowych malwersacjach, gdyby nie to, że korzystał z pomocy innych - powiedział PAP redaktor międzynarodowego działu "Financial Timesa" Quentin Peel.
Sąd federalny w Nowym Jorku skazał w poniedziałek Madoffa na 150 lat więzienia.
"Duża liczba ludzi została oszukana przez Madoffa, ale było też wielu innych, którzy bardzo się wzbogacili na jego machinacjach i podsuwali mu klientów" - dodał.
Peel sądzi, że skazanie Madoffa nie zamyka dochodzenia w jego sprawie.
"Na niektóre pytania nie znamy odpowiedzi. Nie wiemy, gdzie fundusz inwestycyjny Madoffa ulokował część pieniędzy i czy wbrew temu, co sam mówi o sobie, nie działał w zmowie z innymi. Nie zidentyfikowano też wszystkich posiadaczy rachunków w jego finansowej piramidzie" - powiedział.
Według Peela skazanie Madoffa stawia na porządku dziennym trudne pytania: jak w ogóle mogło dojść do tego, że mógł on działać długie lata, utrzymując swoich klientów w niewiedzy, i dlaczego jego nadużycia nie zostały wcześniej wykryte przez system nadzoru na Wall Street.
"Malwersacje Madoffa na rynku papierów wartościowych różnią się od innych oszukańczych systemów inwestowania tym, że miały o wiele większy zasięg, papierowa wartość jego piramidy sięgała 65 mld USD i działał nie na obrzeżach, lecz w samym sercu światowej finansjery" - podkreślił Peel.
Za pocieszające w całej sprawie Peel uznaje to, że londyńska giełda oparła się próbie przejęcia jej przez NASDAQ (elektroniczny rynek papierów wartościowych w USA) w okresie, gdy Madoff mu szefował.
Wśród poszkodowanych przez Madoffa brytyjskich banków i instytucji finansowych wymienia się m.in. Royal Bank of Scotland, HSBC oraz fundusz inwestycyjny Bramdean kierowany przez uchodzącą do niedawna za finansową guru Nicolę Horlick. (PAP)
asw/ az/ mc/