Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ekspert: Netanjahu nie ma szans na stworzenie stabilnej koalicji

0
Podziel się:

Głosy izraelskich wyborców nie wyłoniły wyraźnego zwycięzcy, choć
wiadomo, że premierem nadal będzie Benjamin Netanjahu. Zdaniem izraelskiego eksperta następna
koalicja nie ma szans na przetrwanie całej kadencji - partie dzieli zbyt dużo.

Głosy izraelskich wyborców nie wyłoniły wyraźnego zwycięzcy, choć wiadomo, że premierem nadal będzie Benjamin Netanjahu. Zdaniem izraelskiego eksperta następna koalicja nie ma szans na przetrwanie całej kadencji - partie dzieli zbyt dużo.

We wtorek Izraelczycy wybrali nowy parlament - 120-osobowy Kneset. Najsilniejszy z wyborów, z 31 mandatami, wyszedł prawicowy blok partii Likud premiera Netanjahu i partii Nasz Dom Izrael byłego ministra spraw zagranicznych Awigdora Liebermana. Jednak Likud-Nasz Dom stracił aż 11 miejsc w parlamencie w porównaniu z mijającą kadencją.

Oznacza to m.in., że trudniej będzie tym partiom stworzyć stabilną koalicję rządzącą.

"Wszystko jedno, kto wejdzie w skład następnego rządu; nie spodziewam się, żeby udało mu się przetrwać całą czteroletnią kadencję. Koalicja, która spróbuje skupić się na kwestiach społeczno-gospodarczych, nie utrzyma się, bo będzie musiała obciąć przywileje ultraortodoksyjnych żydów. Koalicja, który skupi się na procesie pokojowym, też nie ma szans, bo nie będzie rezultatów. Nie ma możliwości kompromisu" - powiedział w rozmowie z PAP prof. Menachem Klein z Uniwersytetu Bar-Ilan.

Jedną z niespodzianek tych wyborów jest istniejąca zaledwie od roku partia Jesz Atid (Jest Przyszłość), której przewodzi były prezenter telewizyjny Jair Lapid. Prof. Klein tłumaczył, że 18 mandatów i pozycja drugiej najsilniejsze partii w Knesecie to wynik tradycyjnie ważnej roli politycznego centrum w Izraelu.

"Od 1977 w Izraelu mamy zawsze jedną dużą partię centrową. Kiedyś nawet był to ojciec Jaira Lapida. Różne partie plasowały się w centrum - często znikały po jednych, dwóch wyborach. Nie ma w tym nic dziwnego, że centrowa partia zdobyła tyle mandatów. Niespodzianką jest za to twarz tej partii - Jair Lapid, który miał bardzo ogólnikowy, powierzchowny program. Lapid uzyskał poparcie wyższej klasy średniej, mimo braku politycznego doświadczenia i planu" - powiedział PAP prof. Klein.

"Głosy oddane na Lapida to głosy protestu, w pewnym sensie kontynuacja protestów społecznych z lata 2011 roku. Ale fenomen Jesz Atid jest niestabilny, powierzchowny, politycznie bez znaczenia. To nie są głosy nowej ideologicznie grupy wyborców, to jest to samo centrum co wcześniej" - wskazał.

Wcześniej pozycję partii centrowej zajmowała Kadima - największa partia odchodzącego Knesetu, która w tych wyborach nie przekroczyła nawet progu wyborczego. Cipi Liwni wraz z innymi rozłamowcami z Kadimy utworzyła dwa miesiące temu nową partię Hatnuah (Ruch), pretendując do roli nowego centrum.

"Liwni przegrała z Lapidem, bo miała tylko jeden przekaz dla wyborców: wznówmy proces pokojowy z Palestyńczykami; ale w negocjacje większość Izraelczyków dzisiaj nie wierzy" - wyjaśniał prof. Klein.

Dodał, że tegoroczne wybory nie były głosowaniem w sprawie procesu pokojowego. Wobec relatywnego spokoju wyborców bardziej interesowały problemy gospodarcze kraju. I choć szefowa Partii Pracy Szeli Jachimowicz właśnie na tym głównie skupiła się w swojej kampanii wyborczej, nie może mówić o wyraźnym zwysięstwie. Partia Pracy dostała 17 mandatów, a według komentatorów miała dużo większy potencjał.

"Jachimowicz bardzo źle prowadziła kampanię. Nie przekonała nikogo, że naprawdę wie, co robi" - ocenił prof. Klein. Jego zdaniem jej polityczne gry - wykluczenie udziału w koalicji z Netanjahu, konflikt z Cipi Liwni - tylko jej zaszkodziły. "A jej program gospodarczy był żartem. Jej plan na to, gdzie w budżecie znaleźć fundusze na państwo opiekuńcze, wywoływał u wszystkich ekspertów śmiech" - zaznaczył.

Prof. Klein uważa, że Izrael przesunął się trochę na lewo, jeśli chodzi o kwestie społeczno-gospodarcze, i zdecydowanie na prawo w kwestii procesu pokojowego z Palestyńczykami. "Partia Netanjahu, Likud, została zdominowana przez skrajnie prawicowych polityków. Netanjahu może zapomnieć o wstrzymaniu rozbudowy osiedli - uzasadnionego warunku wznowienia negocjacji stawianego przez Palestyńczyków. Gdyby próbował to zrobić, zbuntują się przeciwko niemu nie tyko członkowie jego przyszłej koalicji, ale też jego własnej partii" - podsumował rozmówca PAP.

Z Jerozolimy Ala Qandil (PAP)

aqa/ ksaj/ ro/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)