Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ekspert: niska frekwencja wynikiem braku zainteresowania i złej ordynacji wyborczej

0
Podziel się:

Narastający brak zainteresowania, zła
ordynacja wyborcza i zniechęcająca kampania wyborcza decydują o
niskiej frekwencji prognozowanej w wyborach do europarlamentu -
uważa Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz z Collegium Civitas i
Fundacji "Polska w Europie", która od lat śledzi badania dotyczące
procesu integracji europejskiej.

Narastający brak zainteresowania, zła ordynacja wyborcza i zniechęcająca kampania wyborcza decydują o niskiej frekwencji prognozowanej w wyborach do europarlamentu - uważa Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz z Collegium Civitas i Fundacji "Polska w Europie", która od lat śledzi badania dotyczące procesu integracji europejskiej.

Z opublikowanego we wtorek w Brukseli raportu niemieckiej fundacji "Foundation for Future Studies" (FFS) wynika, że Polacy są jednym z najbardziej biernych elektoratów w UE - prawie 70 proc. tłumaczy niską frekwencję brakiem wiary, że głosując, można zmienić coś na lepsze.

Skotnicka-Illasiewicz zgadza się z autorami raportu, że powodem coraz niższej frekwencji wyborach do PE jest "generalne rozczarowanie do polityki i polityków". Zwraca przy tym uwagę, że jest to powszechna w Europie tendencja i podkreśla, że wyniki omawiane w tym raporcie pokrywają się z wynikami badań od lat prowadzonych w Polsce.

Zdaniem socjolożki, Polacy - mniej niż obywatele wielu państw członkowskich - angażują się w problematykę UE, bo uważają, że ich to nie dotyczy i nie mają na to wpływu. Podkreśliła, że nie jest to co prawda polska specyfika, ale "u nas występuje w sposób drastyczny". Wciąż bowiem - tłumaczyła - "oddzielamy Unię od tego, co się dzieje w kraju", a "unijne instytucje wciąż pozostają dla nas niezrozumiałe i są dla nas bardzo zewnętrzne".

Badaczka zwróciła też uwagę na - jej zdaniem - specyficznie polskie powody niskiej frekwencji prognozowanej w czerwcowych wyborach. Po pierwsze, jest to brak zainteresowania, który utrudnia pobudzenie aktywności potencjalnych wyborców. Przypomniała, że przed pierwszymi w Polsce wyborami do PE połowa Polaków deklarowała zainteresowanie wyborami, choć w rzeczywistości głosowało tylko 20 proc.

Drugim specyficznie polskim powodem małego zainteresowania wyborami do PE jest, według Skotnickiej-Illasiewicz, zła ordynacja wyborcza. "Wybory coraz bardziej przypominają wybory w PRL" - uważa.

Jej zdaniem, tym razem zbyt wielu kandydatów jest bowiem "przywożonych w teczce", więc wyborcy ich nie znają i się z nimi nie identyfikują. Ponadto - oceniając kampanie kandydatów zajmujących pierwsze miejsca na partyjnych listach wyborczych - "dość nachalnie wskazuje się tych na których mamy głosować". "Możemy się zdziwić po wyborach, że niekoniecznie "jedynki" zostały obdarzone zaufaniem wyborców, bo nie lubimy, gdy ktoś za nas wybiera" - uprzedziła ekspertka.

Zwróciła też uwagę na zniechęcającą rolę walki wyborczej, która w Polsce jest - jej zdaniem - odpychająca. Może wbrew intencjom kandydatów w niej uczestniczących nasuwa bowiem wyborcom podejrzenie, że skoro się tak biją między sobą, to chodzi raczej "o załapanie się na stanowisko, na pieniądze" niż o to, co chcą zrobić w PE. "Zbyt mało się mówi o tym, po co poszczególni kandydaci podejmują ten trud wyborczy" - uważa Skotnicka- Illasiewicz.

Ostrzega też, że następstwa tego mogą być bardzo poważne, bo - jak podkreśla - mimo że polscy europosłowie zostaną wybrani niezależnie od tego, czy w czerwcowych wyborach weźmie udział 10, 50 czy 90 proc. uprawnionych do głosowania, to od frekwencji zależy zarówno ich legitymizacja, jak i ich siła w Parlamencie Europejskim.

"Chodzi o to, czy oni sami będą mieli poczucie legitymizacji społecznej, czyli, że zostali naprawdę wybrani i stoi za nimi jakaś siła, która pozwala im zabierać głos w ich imieniu" - wyjaśniła socjolożka. Z drugiej strony chodzi także o to, by "ich otoczenie parlamentarne miało świadomość, że są to ludzie wspierani przez społeczne zaplecze". "Bo jeśli będą to ludzie, za którymi mało kto stoi, to w gruncie rzeczy ich głos będzie bardzo słaby" - podkreśliła.

Skotnicka-Illasiewicz zwróciła ponadto uwagę, że w Polsce nie wykorzystuje się kampanii wyborczej do PE do pozyskiwania ludzi dla idei integracji, tłumaczenia społeczeństwu mechanizmów działających w UE.

"Nie przybliżamy ludziom Unii, a jest to okazja, która zdarza się raz na pięć lat. I moim zdaniem to jest największa strata" - powiedziała.(PAP)

bba/ la/ bk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)