Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ekspert PISM: porwanie reportera być może wynikiem rozgrywek w syryjskiej opozycji

0
Podziel się:

W Syrii opozycja wobec reżimu Baszara el-Asada jest podzielona; porwanie
polskiego fotoreportera może wiązać się z jej wewnętrznymi rozgrywkami - ocenia Patrycja Sasnal z
Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. W 2012 r. w Syrii porwano ponad 50 dziennikarzy -
dodała.

W Syrii opozycja wobec reżimu Baszara el-Asada jest podzielona; porwanie polskiego fotoreportera może wiązać się z jej wewnętrznymi rozgrywkami - ocenia Patrycja Sasnal z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. W 2012 r. w Syrii porwano ponad 50 dziennikarzy - dodała.

Polski fotoreporter Marcin Suder został porwany przez uzbrojonych islamskich bojowników na północnym zachodzie Syrii - podał w środę Reuters, powołując się na działaczy syryjskiej opozycji. Sprawą zajmuje się już specjalny zespół w polskim MSZ.

"W Syrii nie ma dwóch stron konfliktu w wojnie domowej. Wojna ta toczy się też wewnątrz syryjskiej opozycji i od mniej więcej pół roku są tam co najmniej trzy walczące ze sobą strony" - powiedziała Sasnal w rozmowie z PAP. Opozycja wobec reżimu Baszara el-Asada - jak przypomniała - podzieliła się na tę, która uważa się za demokratyczną i jest wspierana przez USA i Unię Europejską oraz na tę, która jest ekstremistyczna i zislamizowana, wspierana z kolei przez "prywatne pieniądze" z krajów znad Zatoki Perskiej.

"Jeśli potwierdzą się te informacje, że jedne siły opozycyjne porwały naszego fotoreportera pracującego niejako dla drugich sił opozycyjnych to pewnie stało się to w ramach gierek między nimi. W Syrii od czasu nasilenia konfliktu w ubiegłym roku wytworzyło się coś w rodzaju biznesu porywania" - mówiła Sasnal. Zastrzegła przy tym, że wciąż analitycy potrzebują więcej informacji dotyczących okoliczności porwania.

Powołując się na dane Komitetu Ochrony Dziennikarzy ekspertka podkreśliła, że w 2012 r. w Syrii porwano ponad 50 dziennikarzy; najczęściej porywaczami byli w rebelianci ekstremiści. Zwróciła uwagę, że niektórzy dziennikarze byli porywani i wypuszczani nawet po kilka razy. "Nie musimy spodziewać się najgorszego. Pamiętajmy o porwaniach, które skończyły się szczęśliwie; dotyczyło to m.in. porwań dziennikarzy francuskich lub amerykańskich" - zaznaczyła Sasnal.

W jej ocenie decyzja o porwaniu polskiego fotoreportera była najprawdopodobniej wynikiem spontanicznej decyzji. Do porwania Sudera miało dojść w kontrolowanej przez rebeliantów miejscowości Sarakib (Saraqeb) w prowincji Idlib, na północnym zachodzie Syrii. Fotoreporter miał zostać porwany z biura prasowego opozycji w Sarakib. "Nie sądzę, by to centrum informacyjne było zaatakowane z intencją porwania zagranicznych dziennikarzy. Taki motyw jest mało prawdopodobny. Pewnie bojownicy islamscy po wejściu do tego centrum doszli do wniosku, że na porwaniu zagranicznego dziennikarza mogą coś ugrać" - dodała Sasnal.

Zaznaczyła też, że teraz można jedynie poczekać na kolejne informacje i ewentualne ujawnienie się grupy, która stała za porwaniem. Nie znane są wciąż żądania. "Jednak trzeba pamiętać, że tego typu historie rozgrywają się za zamkniętymi drzwiami, tym bardziej gdyby chodziło porywaczom o pieniądze. Sprawę komplikuje fakt, że tej opozycji islamistycznej nie brakuje pieniędzy. Trudno zatem powiedzieć o jakie żądania może chodzić, jakie mogą być sformułowane pod adresem demokratycznej opozycji albo wobec polskiego rządu" - mówiła Sasnal.

W ocenie ekspertki PISM, konflikt w Syrii, który pochłonął już ok. 100 tys. ofiar, jest obecnie nierozwiązywalny. "Nikt nie chce podjąć tam interwencji, koszty są zbyt duże" - powiedziała ekspertka. Przypomniała, że w ubiegłym tygodniu administracja USA omawiała możliwości użycia siły w Syrii. Jednak żaden z pięciu wariantów przedstawionych przez szefa połączonych sztabów sił zbrojnych USA gen. Martina Dempsey'a nie miał zdecydowanego charakteru. "Z tego wystąpienia emanuje niechęć USA do dalszego zaangażowania się w syryjski konflikt, a trzeba powiedzieć jasno, że w Syrii bez zaangażowania Stanów Zjednoczonych nic się nie zmieni" - zauważyła Sasnal.

"Wszyscy więc niestety czekają, aż coś się tam bardziej wyklaruje, być może Syria sama się podzieli, tak by wejście do tego państwa nie wiązało się z ryzykiem ofiar śmiertelnych lub ryzykiem wydania miliardów dolarów. Syria zatem powoli się wykrwawia, przyglądają się temu mocarze tego świata, którzy zainterweniują dopiero wówczas, gdy nie będzie to pociągało za sobą tak wysokiego ryzyka" - dodała ekspertka PISM.(PAP)

nno/ ura/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)