Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Flis: bez gwarancji trwałości RP; Kik: za Gibałą nie muszą pójść następni

0
Podziel się:

Nie ma gwarancji, że Ruch Palikota trwale zagości na scenie politycznej -
uważa dr Jarosław Flis. RP to alternatywa dla marginalizowanych polityków PO, jednak przejście
Łukasza Gibały z Platformy do Ruchu nie musi oznaczać, że będą następni - ocenia prof. Kazimierz
Kik.

Nie ma gwarancji, że Ruch Palikota trwale zagości na scenie politycznej - uważa dr Jarosław Flis. RP to alternatywa dla marginalizowanych polityków PO, jednak przejście Łukasza Gibały z Platformy do Ruchu nie musi oznaczać, że będą następni - ocenia prof. Kazimierz Kik.

Dotychczasowy poseł PO Łukasz Gibała odszedł w czwartek z partii i klubu Platformy i wstąpił do klubu Ruchu Palikota. "Przyczyną było przekonanie, że PO odeszła od tych idei, które leżały u jej podstaw. Platforma odchodzi od wartości obywatelskich i rynkowych" - tłumaczył.

Z kolei w opublikowanym ostatnio sondażu TNS OBOP na Ruch Palikota chciało głosować 12 proc. badanych, czyli o 2 punkty procentowe więcej niż w poprzednim miesiącu.

PAP zapytała w czwartek ekspertów, czy ich zdaniem można na podstawie tych sygnałów spodziewać się, że Ruch Palikota staje się trwałym elementem sceny politycznej.

Politolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach i wiceprzewodniczący Komitetu Nauk Politycznych PAN prof. Kazimierz Kik uważa, że Ruch Palikota pełni obecnie rolę "tratwy ratunkowej" dla tych wszystkich, którzy nie znajdują swojego miejsca w PO czy SLD. Zwrócił uwagę na wcześniejsze przejście do klubu Ruchu Palikota posła SLD Sławomira Kopycińskiego.

"Dopóki nie było Ruchu Palikota dla działaczy Platformy nie było alternatywy poza Platformą" - ocenił w rozmowie z PAP. Zaznaczył jednocześnie, że sytuacja taka wcale nie musi oznaczać korzystnej perspektywy dla Ruchu Palikota i nie daje gwarancji, że utrwali on swoją obecność na scenie politycznej.

"To znaczy tylko tyle, że wraz z pojawieniem się ugrupowania Palikota, działacze PO nagle uzyskali możliwość dokonania kroku, bo do tej pory byli uwięzieni w swojej partii. Jeżeli nie mieścili się w rachunku politycznym liderów, to schodzili na margines, byli ubezwłasnowolnieni wobec systemu zarządzania partią" - powiedział Kik.

Jego zdaniem w tej sytuacji Donald Tusk musi bardziej uważać w swojej polityce personalnej, "bo jeżeli zbyt mocno zawęzi obszar działania jakiemukolwiek młodemu, ambitnemu działaczowi, to on ma dziś alternatywę politycznej aktywności i jest nią Palikot". Do tej pory - mówił - Tusk bezceremonialnie załatwiał sprawy personalne partii, a teraz musi uważać, bo jeśli działania reformatorskie rządu zaczną budzić opór społeczny i poparcie dla niej spadać, to wystarczą dwa takie przypadki jak Gibały, a pojawi się tendencja do opuszczania szeregów PO.

Jak zauważył, Gibała był w krakowskiej PO "osaczony, a to dla młodego, ambitnego człowieka jest wystarczająca ostroga do działania". "Dostał szansę, by zostać w grze i nie dać się zepchnąć na margines, ale to nie znaczy, że inni pójdą za nim" - mówił Kik. - To tylko niezadowoleni albo marginalizowani uzyskali alternatywę".

Również socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Jarosław Flis uważa, że ani ten transfer polityczny, ani dobre wyniki sondażowe partii Janusza Palikota wcale nie gwarantują, że formacja ta na trwałe zagości na scenie politycznej. W rozmowie z PAP zwrócił uwagę, że odejście Gibały z PO, "to nie jest sprawa czysto ideowa, ale raczej kwestia tego, że pozostali posłowie Platformy w Krakowie mieli go już dość i chcieli usunąć go ze stanowiska szefa krakowskich struktur". Jak dodał, Gibała został raczej "wypchnięty z partii przez lokalne konflikty w krakowskiej PO".

Zaznaczył, że podobna sytuacja miała miejsce w przypadku odejścia do klubu Ruchu Palikota posła SLD Sławomira Kopycińskiego. "Ani jeden, ani drugi, to nie są transfery osób odnoszących błyskotliwe sukcesy w swoich ugrupowaniach, które miały w swojej partii samych przyjaciół i były niekwestionowanymi autorytetami w swoim środowisku" - zauważył.

Flis zaznaczył, że o sukcesie nowej partii decyduje z jednej strony potencjał sytuacyjny, a z drugiej potencjał osobisty polityków do niej należących. Jego zdaniem partia Palikota "ma pewien potencjał sytuacyjny, by wcisnąć się między PO a SLD, ale jest też pytanie, jak duży on jest". "Zarówno PO jak i SLD mają bowiem większe zasoby, jeśli chodzi o bazę społeczną czy organizacyjną, i w tym sensie mają przewagę" - powiedział.

Z tego względu - mówił - bardziej prawdopodobne jest, że inicjatywa Janusza Palikota "zostanie zgnieciona niż, że się jakoś szczególnie rozepcha na scenie politycznej". "Choć oczywiście wszystko się może zdarzyć. Im bardziej PO będzie osłabiać rządzenie, tym więcej będzie się robić miejsca dla kolejnej partii" - powiedział. Zwrócił uwagę, że Palikotowi sprzyja też słabość przywództwa SLD. "W tej sytuacji okazuje się, że na tym bezrybiu i rak ryba, i Janusz Palikot może się przebić na tle słabości polityków lewicy" - dodał Flis. (PAP)

mzk/ son/ dym/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)