Przegrane przez PO wybory uzupełniające do Senatu w Rybniku i odwołanie w referendum prezydenta z PO w Elblągu to nie tsunami polityczne, ale ważny sygnał dla Platformy i premiera Donalda Tuska - ocenił w rozmowie z PAP politolog i socjolog dr Jarosław Flis.
"To są na pewno jakieś sygnały dla PO, ale nie ma co ich przeceniać, tego typu sytuacje miały już kilkakrotnie miejsce w ostatnich pięciu latach, zdarzały się już takie wybory i nie dawały one długofalowych efektów" - powiedział w poniedziałek PAP Flis.
Dodał, że niezależnie od tego, jak bardzo wyniki wyborów w Rybniku - które wygrał kandydat PiS Bolesław Piecha - poprawią samopoczucie PiS ani jak bardzo zdeprymują polityków PO, to - jego zdaniem - nie przełożą się one na wyniki wyborów parlamentarnych.
"Wybory uzupełniające, takie jak w Rybniku, mają zupełnie inny charakter niż wybory parlamentarne - frekwencja jest niewielka, często w tych wyborach przesądzają elementy niecodzienne, ważne jest też to, kogo się wystawiło, a PiS potraktował wybory w Rybniku - inaczej niż PO - jako element prestiżowy" - ocenił politolog.
Piecha zwyciężył w niedzielnych wyborach uzupełniających do Senatu w okręgu rybnickim, zdobywając 28,48 proc głosów. Pokonał siedmiu innych kandydatów, którzy ubiegali się o mandat po zmarłym w styczniu senatorze Antonim Motyczce (PO), w tym m.in. Mirosława Dużego (PO), który zdobył 18,01 proc.
Zdaniem Flisa wynik PiS w Rybniku to nie jest jednak "zwycięstwo przez nokaut z Platformą, ale tak naprawdę zwycięstwo na punkty". Jak zauważył, kandydatowi Platformy głosy odebrali m.in. kandydat Ruchu Autonomii Śląska i kandydatka PSL.
Ekspert dodał, że "28 proc. głosów, które uzyskał Piecha, to nawet nie jest 30 proc., jakie miał PiS w wyborach parlamentarnych w tym okręgu". "Sytuacja cały czas jest otwarta" - stwierdził.
Według Flisa poważniejszym sygnałem dla PO jest odwołanie w referendum prezydenta Elbląga Grzegorza Nowaczyka. "To sygnał, który PO musi potraktować bardzo poważnie" - ocenił.
Mieszkańcy Elbląga odwołali w referendum Nowaczyka i tamtejszą Radę. W głosowaniu w sprawie odwołania przed końcem kadencji prezydenta oddano 23 970 ważnych głosów, w tym 23 087 za jego odwołaniem. Rzecznik rządu Paweł Graś poinformował, że premier zażądał od szefa regionu PO w woj. warmińsko-mazurskim informacji, co takiego stało się w Elblągu, co doprowadziło do tego, że mieszkańcy odwołali w referendum prezydenta Nowaczyka. "To czerwona kartka (od wyborców - PAP)" - ocenił Graś.
"To sygnał, który powinien zmobilizować rządzących do działania, ale jeśli ktoś liczy, że wywoła to tsunami polityczne, to ja nie widzę do tego żadnych podstaw. Wcześniej zdarzały się podobne sytuacje nie jeden raz i nie było politycznego trzęsienia ziemi" - powiedział Flis.
Jak ocenił, aby doszło do politycznego tsunami, potrzebne są bardziej emocjonujące wydarzenia niż wybory uzupełniające w Rybniku czy sprawa referendum w Elblągu.
Flis zauważył również, że urzędujących prezydentów łatwiej jest odwołać, niż pokonać w wyborach. "Więcej prezydentów straciło swoje mandaty w referendach niż w bezpośredniej walce wyborczej z konkurencją" - podkreślił.
Zastrzegł jednocześnie, że nie znaczy to, iż PO nie może przegrać z PiS w wyborach parlamentarnych, ale - jak ocenił - "raczej przegra na punkty niż przez nokaut". Jego zdaniem to kryzys gospodarczy będzie miał kolosalny wpływ na polską scenę polityczną w najbliższym czasie.
Według Flisa nie można też mówić - jako o pewniku - o znużeniu wyborców PO i Donaldem Tuskiem. "Nie można dawać nadmiernego znaczenia sprawie znużenia wyborców, bo były kraje w Europie, gdzie dana partia rządziła dużo dłużej, np. 16 lat rządził Helmut Kohl czy Margaret Thatcher" - zaznaczył.(PAP)
mrr/ mok/ bk/
