Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Flis: Tusk wybrał drogę łagodzenia nastrojów

0
Podziel się:

Pozostawienie Jarosława Gowina w rządzie to dobra wiadomość dla Platformy
Obywatelskiej, a Donald Tusk wybrał drogę łagodzenia nastrojów - uważa socjolog z Uniwersytetu
Jagiellońskiego dr Jarosław Flis.

Pozostawienie Jarosława Gowina w rządzie to dobra wiadomość dla Platformy Obywatelskiej, a Donald Tusk wybrał drogę łagodzenia nastrojów - uważa socjolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego dr Jarosław Flis.

"Być może obaj panowie doszli do wniosku, że emocjonalne podkręcanie sporu jest na rękę ich wrogom wewnątrz partii, a także na lewo i prawo sceny politycznej. Wszyscy wokół liczyli, że będzie +na noże+ i dla nich to jest największe zaskoczenie, że jednak nie udało się podpuścić Tuska, w ten sposób, żeby dalej rozkręcił konflikt w PO i powiększył grono swoich śmiertelnych wrogów" - mówił PAP Flis.

"Być może to tylko czekanie na lepszą okazję. Być może Donald Tusk zaczeka, czy w jakiejś sprawie Gowinowi powinie się noga, czy nie. Gdyby premier odwołał go teraz, interpretacje byłaby takie, że uczynił to tylko po to, żeby pokazać, że jest przywódcą" - dodał.

Zdaniem Flisa Donald Tusk "mógł pójść drogą Jarosława Kaczyńskiego i w obliczu buntu powiedzieć: +fora ze dwora+, a tym samym podgrzać nastroje". "Umiejętność łagodzenia, a nie podgrzewania nastrojów jest jedną z cech przywódcy. Nie jest żadną sztuką, kiedy ma się formalną władzę, wyrzucić wszystkich, którzy mają inne poglądy czy zapatrywania. Wygląda na to, że emocjonalna eskalacja, która następowała w ostatnich tygodniach, być może się skończy" - powiedział Flis.

Socjolog z UJ zauważa, że do tej pory "Donald Tusk miał dwie tendencje: unikał radykalnych decyzji, jeśli nie musiał ich podejmować, ale też dawał się ponosić emocjom, jak w sprawie Schetyny, w której podjęte środki - patrząc z zewnątrz - były nieadekwatne do skali zagrożenia, które Schetyna niósł".

"Spodziewałem się, że dojdzie do dymisji Jarosława Gowina. Jego pozostawienie na stanowisku ministra oznacza dla rządu, że zniknie niebezpieczeństwo perturbacji związanych z większością w głosowaniach parlamentarnych. Lepiej jest, jeśli ministrowie żyją w przekonaniu, że mogą mówić, co o danej sprawie sądzą, niż sytuacja, w której muszą za każdym razem rozważać, czy premier się nie zdenerwuje i nie odbierze tego jako atak na swoje przywództwo i wyrzuci ich ze stanowiska" - uważa Flis.

Dodał, że "nadmiar pewności siebie u ministrów może być dla premiera kłopotliwy, ale brak pewności siebie w dłuższej perspektywie może być chyba gorszy". (PAP)

wos/ mok/ bk/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)