Wysoki urzędnik francuskiego departamentu zamorskiego Reunion został zawieszony przez ministra spraw wewnętrznych za domniemane "rasistowskie wypowiedzi". Odsunięty prefekt oskarżył w czwartek swojego przełożonego, że ten ostatni zmontował przeciw niemu polityczną intrygę.
Na początku sierpnia ochroniarze z paryskiego lotniska Orly złożyli skargę na prefekta Paula Girot de Langlade, twierdząc, że obraził ich rasistowskimi słowami. Według nich, rozdrażniony szczegółową kontrolą prefekt miał powiedzieć: "Można by pomyśleć, że jesteśmy w Afryce", a także "Tak czy inaczej, są tutaj tylko czarni". Śledztwo w tej sprawie wszczęła francuska prokuratura, a szef MSW Brice Hortefeux zawiesił urzędnika do czasu wyjaśnienia zarzutów
Sam zainteresowany zaprzecza, że wypowiedział na lotnisku rasistowskie słowa. "Jestem ofiarą intrygi i chcę ją zdemaskować. Nie jestem rasistą, oświadczam to z całą mocą" - powiedział Girot de Langlade w wywiadzie dla czwartkowego "Le Parisien".
Uważa on, że zarzuty o rasizm sfabrykowano na bezpośrednie polecenie ministra spraw wewnętrznych. W opinii prefekta, szef tego resortu z ogromną gorliwością próbuje "odzyskać dziewictwo nieskazitelnego antyrasisty". Zawieszony urzędnik przypomina, że Hortefeux, wcześniej minister ds. imigracji, sam dał się poznać właśnie jako zwolennik surowej polityki wobec imigrantów.
Zdaniem prefekta, jego wersję zdarzeń potwierdzają lotniskowe kamery, które zarejestrowały incydent na Orly. "Chcę być oczyszczony z zarzutów i będę o to walczył" - zapowiedział prefekt w wywiadzie dla "Le Parisien". MSW odpowiedziało gazecie, że jeśli śledztwo udowodni niewinność urzędnika, powróci on na swoje stanowisko.
Szymon Łucyk (PAP)
szl/ ap/
