Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Gen. Czaban: nie ma certyfikatów do porozumiewania się po rosyjsku

0
Podziel się:

Szef szkolenia Sił Powietrznych gen. Anatol Czaban powiedział w sobotę, że
nigdzie na świecie nie są wydawane lotnikom certyfikaty do porozumiewania się po rosyjsku.
Podkreślił, że językiem obowiązującym w komunikowaniu się w lotnictwie wszędzie na świecie jest
język angielski.

Szef szkolenia Sił Powietrznych gen. Anatol Czaban powiedział w sobotę, że nigdzie na świecie nie są wydawane lotnikom certyfikaty do porozumiewania się po rosyjsku. Podkreślił, że językiem obowiązującym w komunikowaniu się w lotnictwie wszędzie na świecie jest język angielski.

Czaban podkreślił też, że załoga, która wykonywała lot do Smoleńska była stosownie wyszkolona, posiadała wszystkie uprawnienia oraz była zgrana.

Generał odniósł się w ten sposób do publikacji sobotniej "Rzeczpospolitej", która napisała, że żaden z członków załogi samolotu TU-154, który 10 kwietnia rozbił się, nie miał certyfikatu na prowadzenie rozmów z kontrolerami lotów po rosyjsku.

Według gazety, w fatalną pogodę na kiepsko wyposażone lotnisko w Smoleńsku posłano załogę, która drugi raz w życiu wylatywała w tym składzie i nigdy wcześniej wspólnie nie trenowała awaryjnych sytuacji na symulatorze lotów.

"Nie spotkałem w życiu, żeby był kiedykolwiek wydany certyfikat do porozumiewania się w języku rosyjskim. Nie ma instytucji, która by wydawała takie certyfikaty i nie jest to nigdzie praktykowane" - mówił gen. Czaban na konferencji prasowej w Warszawie.

Według gen. Czabana, załoga TU-154 porozumiewała się z wieżą kontroli lotów w kilku językach, również po angielsku.

"Natomiast problem na niektórych lotniskach rosyjskich polega na tym, że skład wież nie jest certyfikowany - kontrolerzy lotów nie operują językiem angielskim w stopniu na tyle dobrym, żeby prowadzić tę korespondencję w 100 proc. zrozumiałą" - powiedział gen. Czaban. Jak dodał, dobór załogi na lot do Smoleńska nastąpił w taki sposób, żeby znali oni dobrze rosyjski.

Generał przypomniał, że strona polska zrezygnowała ze szkoleń lotników na symulatorach w Rosji w 2007 roku. "Te symulatory - w naszej ocenie - nie spełniają kryteriów (do szkolenia). To są symulatory na podstawowy typ tupolewa, natomiast nasze samoloty - jako jedyne dwa na świecie - były dużo lepiej doposażone" - przekonywał Czaban.

Jak dodał, polscy piloci wojskowi byli szkoleni tzw. metodą "w zamian", zarówno na ziemi, jak i w powietrzu. Tłumaczył, że na ziemi trenowano m.in. sytuację awarii silnika. Ta metoda - jak mówił - nazywana jest w lotnictwie "pieszolatając".

Generał mówił też, że w powietrzu raz w miesiącu odbywa się trening ze specjalnego przypadku w locie. Zapewnił też, że prowadzi się treningi dodatkowe, takie jak na symulatorze, m.in. loty z zasłoniętym sztucznym horyzontem oraz loty w zasłoniętej kabinie.

"W naszej ocenie symulatory w Moskwie nie spełniały wszystkich kryteriów, żeby prowadzić w pełni trening załogi samolotu Tu" - podkreślił Czaban. Jak zastrzegł, nie twierdzi on, że szkolenie na symulatorach nie jest dobre, ale pod warunkiem, iż spełniają one określone kryteria.

Według niego, nie ma szansy, żeby w Polsce pojawił się symulator, bo to potężna inwestycja, która się opłaca gdy posiada się przynajmniej sześć samolotów. Jak dodał, w Polsce nigdy symulatora nie było, podobnie jak w wielu krajach, które eksplatowały tupolewy.

Czaban podkreślił, że w tej chwili w Polsce nie żadnego tupolewa, piloci nie mogą latać na tym samolocie, a więc nie ma możliwości robienia jakichkolwiek treningów zastępczych i jest konieczność latania na symulatorze.

Pytany, czy w związku z tym trzeba będzie podpisać umowę z Rosjanami odpowiedział, że w tej kwestii Dowództwo Sił Powietrznych wystąpiło już ze stosownymi dokumentami, ale - jak zastrzegł - nie jest tą instytucją, która podpisuje taką umowę. "Mamy zapewnienie, że jeżeli zapadnie decyzja o wykorzystaniu tupolewa dalej w Siłach, to kroki w tym kierunku zostaną poczynione" - poinformował generał.

Jednocześnie zaprzeczył, aby załoga samolotu, który leciał do Smoleńsk.a wykonywała razem drugi lot, gdyż - jak mówił - na samym Haiti lądowali oni i startowali przynajmniej sześć razy. Jak dodał, kapitan i drugi pilot minimum 28 razy wykonywali wspólny lot.

Pytany o ilość wyszkolonych pilotów w 36. Pułku Specjalnym przypomniał, że w 2008 roku odeszło trzech dowódców załóg i w pełni wyszkolonych dwóch instruktorów, m.in. dowódca pułku płk Tomasz Pietrzak.

Jak poinformował, przed katastrofą było pięciu wyszkolonych pilotów, w tym trzech dowódców załóg, dwóch drugich pilotów i szkolony był jeden drugi pilot. Teraz - po katastrofie - jest trzech pilotów w pełni wyszkolonych, w tym dwóch dowodców załóg, jeden drugi pilot i jeden szkolony drugi pilot.

Podkreślił, że jak na warunki wojskowe, ta załoga była doświadczona. "Trudno w wojsku nalatywać takiej ilości godzin, jak to się wykonuje w firmach cywilnych" - dodał. Zaznaczył, że w 2008 i 2009 roku był tylko jeden tupolew do dyspozycji. Poinformował, że w 2009 roku wykonano 323 loty tego samolotu, z czego 191 loty vipowskie, w 2010 - 73 starty, w tym 28 loty vipowskie. (PAP)

eaw/ tot/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)