Wicepremier, minister edukacji Roman Giertych zapowiedział, że jeszcze w środę będzie rozmawiał z pomorskim kuratorem oświaty w sprawie złożenia do sądu rodzinnego wniosku o "odseparowanie" uczniów, którzy w miniony piątek wykorzystali w klasie seksualnie koleżankę. Następnego dnia dziewczynka odebrała sobie życie.
"Nie mam wątpliwości, że tego typu chuligani powinni zostać odizolowani" - podkreślił Giertych na konferencji prasowej. "Ci, którzy tak postępowali nie powinni być dalej uczniami tej samej szkoły, ani przeniesieni do innej szkoły obok" - powiedział. "To nie ma najmniejszego sensu, dlatego, że uczniowie tej szkoły będą infekowani takim zachowaniem, takimi działaniami" - wyjaśnił.
Jak mówił minister edukacji, takie wydarzenia jak te, które miały miejsce w Gdańsku, "uzasadniają konieczność zrobienia zdecydowanego porządku w szkołach". "Jeżeli tego się nie zrobi to tego typu wydarzeń będzie więcej" - zaznaczył.
"Motywuje nas to do tego byśmy przyspieszyli prace nad kwestią szkół o specjalnym nadzorze pedagogicznym" - dodał Giertych. Zapowiedział, że w najbliższych dniach chciałby przedstawić zwartą koncepcję wprowadzenia tego typu szkół. "Jeśli nie wyrzucimy bandytów, drani z polskich szkół to nie będziemy w stanie uchronić tych, którzy chcą się normalnie uczyć" - mówił. "Trzeba pamiętać, że prawa maja także ci, którzy chcą się normalnie uczyć" - podkreślił.
Pytany, gdzie obecnie mieliby trafić uczniowie ze szkoły w Gdańsku, skoro szkoły o specjalnym nadzorze jeszcze zostały stworzone, powiedział, że już teraz są ośrodki dla tego typu osób. "Tego typu ośrodki już są tylko działają rachitycznie. My chcemy to ożywić i zorganizować" - wyjaśnił.
Giertych złożył wyrazy współczucia rodzicom dziewczynki.
Pomorska wicekurator oświaty Anna Lis komentując sprawę samobójstwa 14-letniej uczennicy gdańskiego gimnazjum, po tym, gdy jej szkolni koledzy wykorzystali ją seksualnie w klasie, powiedziała, że w tej sprawie robi się z "tragedii niezdrową sensację".
"Jestem temu przeciwna, tym bardziej, że rodzina bardzo to przeżywa. Trwa ustalanie szczegółów tego zdarzenia, zarówno przez policję, jak i kuratorium" - powiedziała PAP Lis.
Zastrzegła, że o ewentualnej odpowiedzialności kogokolwiek w tej sprawie, kuratorium wypowie się dopiero po zakończeniu wizytacji jego pracowników w szkole. "Być może wyniki kontroli będą znane w jeszcze w środę popołudniu" - dodała.
Pracownicy pomorskiego kuratorium pojawili się w gimnazjum w środę, mimo, że do incydentu z uczennicą doszło w ubiegły piątek. "Nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego, zostaliśmy tak późno powiadomieni o sprawie" - oświadczyła Lis.
Jak ustaliła policja podczas nieobecności nauczyciela pięciu kolegów 14-latki doprowadziło ją do innej czynności seksualnej. Najpierw zaprowadzili dziewczynę pod tablicę, gdy im się na moment wyrwała, złapali ją i rzucili na ławkę. Napastnicy zdjęli z niej ubranie, zaczęli dotykać w miejsca intymne, symulować stosunek płciowy, wulgarnie się wyrażali. Jeden z napastników nagrywał wszystko na telefon komórkowy.
Dziewczynce próbowały pomóc jej koleżanki z klasy, napastnicy byli jednak silniejsi. 14-latce udało się jednak wyrwać z rąk kolegów i uciec do domu. Po powrocie nauczycielki uczniowie, którzy byli świadkami zdarzenia, opowiedzieli jej, co zaszło, a ta poinformowała wychowawczynię klasy.
Według policji, wychowawczyni zadzwoniła następnie do 19-letniego brata ofiary, myśląc, że rozmawia z ojcem. Wieczorem 14-latka powiedziała koleżance, która odwiedziła ją w domu, że do szkoły już nie wróci i że popełni samobójstwo. W sobotę rano rodzice po wejściu do pokoju córki znaleźli ją martwą.
Policja zatrzymała już trzech z napastników, zatrzymanie dwóch pozostałych ma nastąpić wkrótce. Gdyby byli pełnoletni, groziłoby im nawet 12 lat więzienia, teraz o ich dalszym losie zadecyduje sędzia rodzinny. (PAP)
rop/ dsr/ ls/