Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Głowaccy przegrali z Trawny proces o zwrot kosztów remontów

0
Podziel się:

Sąd Okręgowy w Olsztynie zdecydował w poniedziałek, że rodzina Głowackich
nie dostanie od Agnes Trawny żadnych pieniędzy tytułem zwrotu kosztów za poniesione prace remontowe
w domu w Nartach, który Mazurka odzyskała w 2005 roku.

Sąd Okręgowy w Olsztynie zdecydował w poniedziałek, że rodzina Głowackich nie dostanie od Agnes Trawny żadnych pieniędzy tytułem zwrotu kosztów za poniesione prace remontowe w domu w Nartach, który Mazurka odzyskała w 2005 roku.

Głowaccy chcieli od Trawny 210 tys. zł - na tyle szacowali nakłady poniesione przez nich przez 30 lat mieszkania w domu w Nartach, który odzyskała Trawny. Chodziło m.in. o koszty przeprowadzonych remontów, założenie hydroforni, uporządkowanie sadu i ogrodu.

Sąd w całości oddalił powództwo Głowackich - uznał, że nie mieli oni zawartej z Trawny żadnej umowy (na najem czy użyczenie domu w Nartach), w związku z czym nie ma żadnej legitymacji do dochodzenia od Trawny roszczeń.

Przesłuchując w poniedziałek Władysława Głowackiego sąd ustalił, że jego rodzina mieszkała w Nartach od 1982 roku najpierw bez żadnej umowy; w 1987 r. zawarto ją z Nadleśnictwem Szczytno. Sąd uznał, że jeśli od kogokolwiek Głowaccy chcą dociekać zwrotu kosztów na remonty, czy inne wydatki związane z utrzymaniem domu w Nartach, to adresatem tych roszczeń winno być właśnie nadleśnictwo, a nie Trawny.

"Ona państwu tego domu w żaden sposób nie użyczała, czy wynajmowała; ona nie umawiała się z państwem na żadne nakłady z państwa strony" - argumentował sędzia Przemysław Jagosz, dodając, że na remontowanie domu Głowaccy umawiali się właśnie z nadleśnictwem. Głowacki przyznał przed sądem, że gdy leśniczy dał mu klucze do zdewastowanego mieszkania, to powiedział, że Głowacki może w nim mieszkać, ale nadleśnictwo nic nie wyremontuje. Dlatego Głowacki sam decydował o skali remontów i sam je przeprowadzał oraz finansował.

Przez lata mieszkania w Nartach państwo Głowaccy m.in. doprowadzili do domu wodę, zbudowali hydrofornię, uporządkowali zaniedbany sad (Głowacki powiedział sądowi, że zanim nasadził w nim drzewa owocowe, wywiózł dwie przyczepy drzew połamanych, czy uschniętych), przebudowali wewnątrz domu pomieszczenia, zbudowali w pokoju kominek.

"Braliśmy na to pożyczki, kredyty, robiliśmy wszystko, by mieszkać po ludzku" - mówił sądowi Głowacki. Dodał, że żona miała tak piękny warzywnik i ogród kwiatowy, że co roku dostawała za nie nagrodę od nadleśniczego. "Dbaliśmy o Narty jak o swoje, kochaliśmy to miejsce, ten dom i tę wieś. Do dziś jest nam ciężko, że się wyprowadziliśmy" - mówili w sądzie Głowaccy.

Oddalając powództwo Głowackich sąd podkreślił, że nawet gdyby uznać, że rodzina ta ma prawo dochodzić roszczeń od Trawny, to istnieje dokument, który takie zachowanie uniemożliwia. Jest nim oświadczenie, jakie Władysław Głowacki podpisał wyprowadzając się w kwietniu 2011 roku z Nart.

"W oświadczeniu tym jest napisane, że nie będzie pan dochodził od Agnes Trawny żadnych roszczeń za pozostawione mienie i poniesione nakłady. Nawet gdyby uznać, że istniała jakakolwiek legitymacja do dochodzenia roszczeń od Trawny - choć w ocenie sądu jej nie ma - to oświadczenie podpisane przez pana Głowackiego jest skuteczną umową" - powiedział uzasadniając wyrok sędzia.

Jak podkreślił "nie ma znaczenia, że na tym oświadczeniu nie ma podpisu pani Głowackiej", ponieważ oboje prowadzili wspólne gospodarstwo domowe, w którym każde z małżonków mogło podejmować samodzielne decyzje.

W rozmowie z PAP Władysław Głowacki powiedział, że podpisując oświadczenie nie miał świadomości konsekwencji tego kroku. "Pani Trawny i jej mecenas prosili, żebyśmy zostawili wszystko w porządku, żebyśmy nic nie niszczyli, nie dewastowali i tak zrobiliśmy. Zachowywaliśmy się wobec nich po ludzku"- powiedział Głowacki.

Wyrok nie jest prawomocny. Głowaccy nie zdecydowali, czy się od niego odwołają. Przyznali, że "raczej nie zdecydują się na nową sprawę przeciwko nadleśnictwu".

Głowaccy od 1,5 roku mieszkają we wsi Kamionek pod Szczytnem, utrzymują się z emerytury Władysława Głowackiego. Przyznali w sądzie, że doświadczenia związane z odzyskaniem domu w Nartach przez Trawny wpędziły ich w nerwicę, którą wciąż leczą.

Agnes Trawny nie było w poniedziałek w sądzie, jej pełnomocnik nie przyszedł na ogłoszenie wyroku. Wcześniej w rozmowie z PAP pełnomocnik Trawny mecenas Andrzej Jemielita przyznał, że dom w Nartach właśnie jest rozbierany. Agnes Trawny chce w tym miejscu zbudować nowy.

Mazurka Agnes Trawny wyjechała z Nart do Niemiec w latach 70. Jej dom i ziemia przeszły na własność Skarbu Państwa, ale ówcześni urzędnicy nie zmienili adnotacji w księgach wieczystych i przez lata to Trawny figurowała jako właścicielka domu i ziemi. Dlatego po latach sądowej batalii, w 2005 roku przed Sądem Najwyższym odzyskała ojcowiznę.

Dom w Nartach Skarb Państwa oddał w zarząd Lasom Państwowym, a te ulokowały w nim rodziny robotników leśnych - Moskalików i Głowackich. Obie rodziny dobrowolnie nie chciały wyprowadzić się z Nart. Pierwsi ulegli Głowaccy i wyprowadzili się wiosną; Moskalikom groziła eksmisja komornicza - ostatecznie sami wyprowadzili się do lokalu socjalnego wskazanego im przez gminę Jedwabno na początku września 2011 roku. (PAP)

jwo/ pz/ as/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)