Przewodniczący klubu PiS Przemysław Gosiewski powiedział, że jest "trochę zaskoczony" decyzją warszawskiego sądu, który w poniedziałek wpisał w Krajowym Rejestrze Sądowym Piotra Farfała jako p.o. prezesa TVP SA, a Tomasza Rudominę jako delegowanego do zarządu.
Decyzja ta - która oznacza zwycięstwo Farfała w sporze z dotychczasowym prezesem TVP Andrzejem Urbańskim - jest nieprawomocna.
"Jestem trochę zaskoczony dlatego, że dotychczasowa wykładnia przepisów o radach nadzorczych w spółkach medialnych była taka, że muszą być w pełnym składzie, aby podejmować decyzje" - powiedział Gosiewski.
Podkreślił, że taka zasada była jak dotąd wszędzie stosowana. "Myślę, że ten wyrok idzie w poprzek dotychczasowej praktyce prawnej i stąd jest wyrokiem, który budzi pewne wątpliwości" - dodał.
Gosiewski powiedział, że nie jest zwolennikiem popierania działań, które "służą wszczynaniu wojen w tego typu spółkach".
Jego zdaniem, "większość w Radzie (Nadzorczej TVP) dążyła do realizacji swoich osobistych ambicji".
Gosiewski stwierdził też, że zawieszenie zarządu w sytuacji, kiedy spółka przynosi zyski, jest "bardzo rzadką rzeczą".
19 grudnia Rada Nadzorcza TVP SA, po zmianie przewodniczącego i rezygnacji jednego z jej członków Janusza Niedzieli, zawiesiła na trzy miesiące dotychczasowy zarząd TVP z Andrzejem Urbańskim i na p.o. prezesa powołała związanego z LPR Piotra Farfała. Do zarządu rada oddelegowała Tomasza Rudominę (rekomendowanego do RN przez Samoobronę).
Zawieszony zarząd nie uznał tej decyzji, argumentując, że rada działała w niepełnym składzie. Ważność uchwał RN kwestionował też przewodniczący KRRiT Witold Kołodziejski. (PAP)
joko/ mok/ gma/