Gruzja zaapelowała we wtorek do Zachodu, by mocniej wsparł ją w sporze z Rosją, wskazując na pełne rezerwy reakcje po incydencie z lotniczym pociskiem kierowanym, który spadł na początku sierpnia na gruzińskie terytorium.
Minister spraw zagranicznych Gruzji Gela Beżuaszwili powiedział w wywiadzie dla agencji Reuters po wizycie w NATO w Brukseli, że reakcja na ten incydent powinna być wyraźniejsza, by na przyszłość zniechęcić Moskwę do takich aktów agresji.
Zdaniem ministra Beżuaszwilego reakcja na takie poczynania powinna "mieć skutek odstraszający", a "społeczność międzynarodowa powinna jednym głosem powiedzieć, że to niedopuszczalne".
Moskwa zdecydowanie zaprzeczyła gruzińskim doniesieniom, że to rosyjski samolot zrzucił rakietę. Zaprzeczyła też, że jej samoloty naruszyły przestrzeń powietrzną Gruzji. Oskarżyła prozachodni rząd w Tbilisi o prowokację.
USA początkowo wydały oświadczenie nawołujące obie strony do powściągliwości, później jednak potępiły "atak rakietowy".
Do powściągliwych zachowań wzywała obie strony Unia Europejska, a Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) poinformowała pod koniec sierpnia, że nie poprze żadnej ze stron w sporze na tle zarzutów Tbilisi o naruszenie przez rosyjskie samoloty gruzińskiej przestrzeni powietrznej.
Hiszpański minister spraw zagranicznych Miguel Angel Moratinos, który sprawuje obecnie rotacyjne przewodnictwo w OBWE, spotkał się ze swym rosyjskim odpowiednikiem w celu załagodzenia konfliktu pomiędzy Tbilisi a Moskwą.
Agencja Reuters pisze, że dyplomaci niektórych krajów zachodnich tonowali w przeszłości wyrazy poparcia dla Gruzji w jej sporze z Rosją, by, jak się wyrażali, "nie dolewać oliwy do ognia". (PAP)
mmp/ mc/ 4822 arch.