Gruzja zaapelowała w środę w Genewie o zwiększenie obecności obserwatorów międzynarodowych wzdłuż linii rozejmu po konflikcie gruzińsko-rosyjskim w roku 2008. Tego dnia w Genewie odbyła się kolejna tura negocjacji gruzińsko-rosyjskich.
Główny gruziński negocjator, wiceminister spraw zagranicznych Dawid Zalkaliani skrytykował szereg przypadków pogwałcenia rozejmu przez Rosję i dwie separatystyczne republiki gruzińskie: Abchazję i Osetię Południową. Oba te regiony po kilkudniowym konflikcie w sierpniu 2008 roku między Moskwą a Tbilisi ogłosiły niepodległość, którą uznała Rosja, a w ślad za nią Wenezuela, Nikaragua i Nauru. Pozostałe kraje świata uznają obie republiki za część Gruzji. Sama Gruzja uważa Osetię Południową i Abchazję za ziemie okupowane przez Federację Rosyjską.
Zalkaliani powiedział po zakończeniu dwudniowych rozmów w Genewie, że "najlepszą gwarancją bezpieczeństwa Gruzji byłoby wyrzeczenie się przez Moskwę jednostronnego użycia siły, jak to uczyniło Tbilisi". W listopadzie roku 2011 ówczesny prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili zadeklarował, że Gruzja nie użyje siły, by przywrócić kontrolę nad Osetią Południową i Abchazją.
Delegacja gruzińska zapowiedziała, że szczegóły dotyczące swych sugestii przedstawi podczas kolejnego spotkania w Genewie, które ma się odbyć w marcu.
Przedstawiciele ONZ, UE i OBWE - rozmowy w Genewie toczą się pod egidą tych organizacji - ocenili, że sytuacja w regionie pozostaje "stosunkowo spokojna", niemniej i oni, podobnie jak delegacja gruzińska, skrytykowali zasieki na granicy administracyjnej między Osetią Południową a pozostałą częścią Gruzji, które buduje rosyjskie wojsko.
Delegacja rosyjska odwołała, jak pisze AFP, planowaną konferencję prasową po rozmowach.(PAP)
mmp/ mc/
15325906 arch.
