Wielu mieszkańców niemieckich miejscowości przygranicznych czuje się niepewnie w związku z poszerzeniem strefy Schengen o dziewięć nowych państw, w tym Polskę i Czechy - pisze brytyjski dziennik "Guardian".
"Firmy ochroniarskie poinformowały, że ich dochody wzrosły w ostatnim roku trzykrotnie, bo ludzie przy granicy wznoszą ogrodzenia wokół swoich posiadłości, zaniepokojeni doniesieniami, że wzrośnie przestępczość" - czytamy w dzienniku.
Gazeta informuje także, że w miejscowościach przygranicznych, zwłaszcza przylegających do czeskich lasów, mnożą się sąsiedzkie obserwacyjne inicjatywy samopomocy.
"Ludzie zlecają zamontowanie solidniejszych drzwi w domach i mieszkaniach" - cytuje "Guardian" właściciela firmy ochroniarskiej we Frankfurcie nad Odrą, Thomasa Seiferta. "Moja firma rozwija się jak nigdy dotąd, co tylko pokazuje, jak bardzo ludzie się boją".
"Guardian" podaje przykład miasta Ebersbach, gdzie pewien emeryt stworzył inicjatywę obywatelską "Bezpieczeństwo na Granicy", której członkowie wymieniają się informacjami o wszystkich podejrzanych ruchach, jakie zauważą - m.in. przez krótkofalówki. Udało im się także nakłonić burmistrza do zwolnienia z podatków za psy wszystkie osoby mieszkające w strefie przygranicznej.
Jak pisał dzień wcześniej amerykański dziennik "New York Times", powołując się na rozmowy z niemieckimi mieszkańcami miejscowości przygranicznych, podobne inicjatywy są raczej podejmowane przez "głośną mniejszość" i nie świadczą o powszechnym trendzie.