Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Happeningowe protesty na Zachodnim Brzegu Jordanu

0
Podziel się:

W palestyńskiej wiosce Al Masara, położonej na południe od Betlejem, stoją w
rzędzie izraelscy żołnierze, blokując drogę. Przed nimi biegają i bawią się poprzebierane za ptaki
palestyńskie dzieci wraz z grupą młodych Izraelczyków w kolorowych perukach.

W palestyńskiej wiosce Al Masara, położonej na południe od Betlejem, stoją w rzędzie izraelscy żołnierze, blokując drogę. Przed nimi biegają i bawią się poprzebierane za ptaki palestyńskie dzieci wraz z grupą młodych Izraelczyków w kolorowych perukach.

Żołnierze są zupełnie zdezorientowani - nie wiedzą, co zrobić z cyrkową demonstracją; raz uśmiechają się, raz próbują zachować powagę.

Teatralne warsztaty, gry, przebieranie się i malowanie twarzy to nowa strategia przywieziona przez grupę izraelskich działaczy pokojowych, by wyrwać z letargu wioskę, której mieszkańcy po latach cotygodniowych protestów przeciwko budowie muru separacyjnego, przestali się faktycznie angażować.

Al Masara to senna palestyńska wioska położona na zboczu wzgórza, na południe od Betlejem, na okupowanym Zachodnim Brzegu Jordanu. Budowany w pobliżu mur przebiega przez jej ziemię i okolicznych miejscowości.

Protesty w Al Masarze zaczęły się w październiku 2006 r., gdy zaczęto wznosić mur, który ma sięgać do 12 km na wschód od zielonej linii - umownej granicy między Izraelem a Zachodnim Brzegiem sprzed wojny 1967 r.

Mur, którego budowa wciąż trwa, ma biec tak, by po stronie izraelskiej znalazły się największe skupiska izraelskich osiedli wybudowane na palestyńskich terytoriach, m.in. leżące obok Al Masary Gusz Ecion.

Słynny obraz wielkich betonowych płyt dzielących krajobraz jest typowy dla palestyńskich miast. Koło palestyńskich wiosek i na ziemiach uprawnych często zamiast betonowej zapory biegnie autostrada, z dwóch stron odgrodzona metalową siatką.

Izraelskie władze tłumaczą budowę muru kwestią bezpieczeństwa - ma powstrzymać potencjalnych zamachowców palestyńskich przed przedostaniem się do Izraela.

Ziemie rozciągające się między Hebronem a Betlejem słyną z uprawy winogron i drzew oliwnych. Dla mieszkających tu Palestyńczyków uprawa ziemi to nie tylko źródło utrzymania, ale też tradycyjny sposób życia. Budowa muru i pobliskich osiedli żydowskich oznacza dla wielu odcięcie od ziem uprawnych albo ich utratę.

Izraelskie władze twierdzą, że tereny, na których budowane są osiedla, albo nie mają właściciela, albo były nieuprawiane i stąd przejęcie ich jest legalne. Udowadnianie własności ziemi jest skomplikowane i często wymaga sięgania do dokumentów z czasów otomańskich, spisywanych po turecku.

Demonstracje w Al Masarze i innych palestyńskich wioskach organizują palestyńskie komitety ruchu oporu - oddolne grupy składające się z przedstawicieli różnych grup społecznych. Działają w oparciu o strategię niestosowania przemocy i stawiania pokojowego oporu izraelskiej okupacji. Komitety powstały w wielu wioskach na Zachodnim Brzegu, w których mieszkańcy obawiali się utraty ziemi w wyniku budowy muru lub osiedla.

"Dla nas to nie jest konflikt religijny, ani rasowy. To jest walka o sprawiedliwość i każdy może się do niej dołączyć, bez względu na wyznanie, płeć, pochodzenie itd., o ile zaakceptuje zasadę niestosowania przemocy" - objaśnia Mahmud Załahra, członek lokalnego komitetu ruchu oporu. I rzeczywiście - co piątek w demonstracjach na Zachodnim Brzegu biorą udział nie tylko Palestyńczycy, ale też dziesiątki Izraelczyków i międzynarodowych aktywistów.

By zwrócić uwagę mediów i zachęcić więcej osób do udziału w manifestacjach, komitety sięgają często po coraz bardziej nieszablonowe metody. W piątek do Al Masary przyjechała grupa około 20 młodych Izraelczyków. Przed demonstracją odbyły się warsztaty: proste techniki teatralne, zabawy, nawet rapowanie.

Lokalny komitet obiecał, że zbierze przynajmniej 20 osób. Zimny, silny wiatr zniechęcił większość osób do wychodzenia z domu. Stawili się członkowie komitetu i dzieci podekscytowane zabawą i malowaniem twarzy.

Wiele osób w wiosce zostało aresztowanych, szczególnie członkowie komitetu; ludzie potracili też pozwolenia na pracę w Izraelu i w osiedlach. Inni mają sprawy w sądzie. Represje, które spadły na wioskę jako kara za protesty, złamały po części ducha, dlatego tak mało osób przychodzi na demonstracje - mówi Hasan, mieszkaniec Al Masary.

Mieszana grupa przechodzi przez wioskę. Po arabsku i po angielsku wykrzykują hasła przeciwko okupacji, liczą, że może ktoś jeszcze się przyłączy. Na końcu wsi, tradycyjnie czekają na nich żołnierze.

Gaj, młody Izraelczyk, który prowadzi rozbawioną grupę, zachęca do utworzenia szpaleru przed żołnierzami. "Każdy wybiera sobie jednego żołnierza i patrzy mu w oczy" - energicznie nawołuje po arabsku i po hebrajsku. A potem zaczyna sobie żartować z chłopaków w zielonych mundurach. "Wszyscy robią teraz brrr..., musi być im zimno, stoją tu cały dzień!" - mówi. I dzieci, stojąc naprzeciwko żołnierzy robią "brrr", trzęsą się i przeskakują z nogi na nogę. "Chcę iść do domu, dzisiaj jest szabat" - dalej żartuje z żołnierzy Gaj.

Choć często demonstracje kończą się deszczem gazu łzawiącego, gumowych kul i grantów hukowych, rannymi, rzucaniem kamieni i aresztowaniami, tym razem żołnierze zaczynają się uśmiechać. Jeden nawet pozuje do zdjęcia z palestyńskim chłopcem przebranym za bociana. (PAP)

aqa/ ala/ ro/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)