Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Huebner żałuje, że UE nie zwiększa redukcji CO2

0
Podziel się:

W kryzysie, gdy szukamy nowych źródeł trwałego wzrostu, Europa powinna
inwestować w walkę ze zmianami klimatycznymi - powiedziała PAP europosłanka Danuta Huebner,
żałując, że KE nie zaapelowała w środę o zwiększenie do 30 proc. redukcji emisji CO2 do 2020 r.

W kryzysie, gdy szukamy nowych źródeł trwałego wzrostu, Europa powinna inwestować w walkę ze zmianami klimatycznymi - powiedziała PAP europosłanka Danuta Huebner, żałując, że KE nie zaapelowała w środę o zwiększenie do 30 proc. redukcji emisji CO2 do 2020 r.

"Szkoda. Europę stać na to. To szansa na pobudzenie wzrostu, który stworzy zatrudnienie i którego jutro nie stracimy na rzecz Chińczyków" - oceniła w rozmowie z PAP w środę. Jej zdaniem, zwłaszcza w kontekście kryzysu, Europa powinna szukać nowych źródeł trwałego wzrostu gospodarczego, a ten mogą zapewnić inwestycje wiążące się ze zmianami klimatycznymi, np. w energooszczędność czy oszczędność wody.

Wbrew oczekiwaniom Komisja Europejska nie zaapelowała w środę do krajów UE o zwiększenie celu redukcji emisji CO2 z uzgodnionych w 2008 roku 20 proc. do 30 proc. do 2020 roku, a jedynie o debatę na ten temat. Choć komisarz ds. zmian klimatycznych Connie Hedegaard opowiada się za zwiększeniem ambicji UE, w przyjętym dokumencie podkreślono, że dziś priorytetem jest wyjście z kryzysu euro.

"To niewykorzystane przesłanie" - oceniła Huebner. "Teraz jesteśmy w kryzysie i niczego tak bardzo nie potrzebujemy, jak inwestycji i wzrostu. A gdzie te należy czynić? W tym, co buduje konkurencyjność. Zmiany klimatyczne to inwestowanie w oszczędność energii, surowców, wody... Przesłanie nie powinno być więc osłabione, ale wręcz wzmocnione" - podkreśliła.

Przypomniała, że niedawne badania opinii publicznej Eurobarometru pokazują, że dla ok. 85 proc. Europejczyków zmiany klimatyczne są absolutnym priorytetem. "Ludzie, zwłaszcza na terenach, gdzie są powodzie, susze czy inne zdarzające się w Europie coraz częściej klęski żywiołowe, mają świadomość, że to bardzo ważne i mam nadzieję, że debata na temat tego, czy zwiększyć cel, będzie merytoryczna" - dodała Huebner.

Zdaniem byłej komisarz w dokumencie KE jeszcze bardziej należało uwypuklić korzyści z ambitnych inwestycji w walkę z ociepleniem klimatu. "Możemy podnieść jakość naszego życia; jest też wiele możliwości rozwojowych dla biznesu, transformacji gospodarki i przemysłu" - powiedziała. Jej zdaniem inwestycje związane z klimatem są w 70-80 proc. realizowane na poziomie lokalnym i regionalnym (np. ocieplanie domów czy transport miejski), dlatego świetnie nadaje się do nich unijna polityka spójności.

Osłabienie przekazu KE to skutek presji na komisarz Hedegaard jeszcze przed przyjęciem raportu w środę. Nie tylko presji lobby przemysłowego, ale też polityków. We wtorek ministrowie Francji i Niemcy na wspólnej konferencji prasowej w Brukseli przyznali, że w dobie kryzysu i braku zobowiązań innych gospodarek światowych nie ma warunków do zwiększenia redukcji emisji gazów cieplarnianych ponad 20 proc. Ponadto przeciwko przyjmowaniu przez KE propozycji, by UE jednostronnie zwiększyła do 30 proc. swe ambicje redukcji CO2, byli komisarze: polski - Janusz Lewandowski, a także komisarz włoski Antonio Tajani, niemiecki Guenther Oettinger i estoński Siim Kallas. W ostatecznie przyjętym dokumencie KE nie apeluje już o redukcję.

Jak tłumaczył Lewandowski, to kryzys wymusił trzeźwe patrzenie na walkę z ociepleniem klimatu: ambicje klimatyczne trzeba równoważyć z potrzebami konkurencyjności i obrony miejsc pracy. "Nie ma dziś warunków w otoczeniu Europy, aby planować głębszą redukcję emisji CO2 niż o 20 proc. Nie ma do tego warunków, bo inne kraje i inne kontynenty nie chcą się do tego zobowiązać. Przyjęcie przez UE celu wyższego oznaczałoby pogorszenie konkurencyjności Europy i utratę miejsc pracy" - powiedział dziennikarzom Lewandowski.

Cieszył się także minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz, gdyż Polska sprzeciwia się przejściu na cel 30 procent, jeśli inne gospodarki światowe nie zdobędą się na podobny wysiłek. "Polska jest wspierana przez Włochy, Francję czy Niemcy" - powiedział PAP.

O ile przekaz polityczny KE się zmienił, o tyle zasadnicze wnioski KE pozostają te same. Z analizy kosztów wynika, że na skutek wywołanego kryzysem spowolnienia gospodarczego i spadku popytu na energię redukcja emisji dwutlenku węgla o 30 proc. będzie wymagała zdecydowanie mniej nakładów niż prognozowano w 2008 roku. Koszt całkowity redukcji 30-procentowej KE szacuje na 81 mld euro rocznie (0,54 proc. unijnego PKB), tylko o 11 mld euro więcej niż kwota 70 mld euro, na jaką w 2008 r. wyliczono koszty realizacji pakietu energetyczno-klimatycznego, zakładającej ograniczenie emisji o 20 proc.

"To nie są stracone pieniądze - to są koszty inwestycji, które przyniosą dywidendę" - powiedziała Connie Hedegaard.

Inga Czerny (PAP)

icz/ kot/ kar/ pad/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)