Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Igor Kąkolewski: pokazujemy udany eksperyment wielokulturowości

0
Podziel się:

Poprzez wystawę "Pod wspólnym niebem" chcemy pokazać udany eksperyment
wielokulturowości. Zaistniał on w innej epoce, ale lekcja, która z niego wypływa, również może mieć
odniesienia do współczesności - mówi PAP dr. hab. Igor Kąkolewski.

Poprzez wystawę "Pod wspólnym niebem" chcemy pokazać udany eksperyment wielokulturowości. Zaistniał on w innej epoce, ale lekcja, która z niego wypływa, również może mieć odniesienia do współczesności - mówi PAP dr. hab. Igor Kąkolewski.

Dr hab. Igor Kąkolewski jest jednym z autorów scenariusza wystawy "Pod wspólnym niebem. Rzeczypospolita wielu narodów, wyznań, kultur (XVI-XVIII w.)", którą przygotowało Muzeum Historii Polski. Ekspozycja będzie czynna na Zamku Królewskim w Warszawie od 3 maja do 31 lipca.

PAP: Jaka jest myśl przewodnia wystawy "Pod wspólnym niebem"?

Igor Kąkolewski: Pomysł na tę wystawę zrodził się m.in. z powodu dyskusji, które toczą się aktualnie w zjednoczonej Europie na temat kryzysu wielokulturowości. Chcielibyśmy pokazać Polakom oraz gościom zagranicznym udany eksperyment wielokulturowości. Zaistniał on w innej epoce, w innej sytuacji historycznej, ale ta lekcja, którą można wyciągnąć poprzez oglądanie tej wystawy, również może mieć odniesienia do współczesności.

Chcielibyśmy, aby Polacy przypomnieli sobie o bogatym dziedzictwie okresu XVI-XVIII wieku. Trzeba nauczyć się rozpoznawać tę schedę, która często umyka naszej codziennej refleksji i uwadze. Gdy spacerujemy ulicami wielu miast Polski, możemy dostrzec często obcobrzmiące nazwy dzielnic czy też nazwiska patronów ulic, a następnie sprawdzić historię tychże nazw, osób i ich rodzin, aby uświadomić sobie ich wkład w dzieje naszego kraju. Ta wystawa ma być jednym z pierwszych kroków, jakie widz może uczynić w tym właśnie kierunku.

Natomiast pierwszym krokiem autorów, który doprowadził do powstania tej wystawy, był wydany przez Muzeum Historii Polski przed dwoma laty zbiór esejów zatytułowany "Pod wspólnym niebem. Narody dawnej Rzeczypospolitej" pod redakcją profesorów Michała Kopczyńskiego i Wojciecha Tygielskiego. Tam każdy rozdział poświęcony był charakterystyce danej nacji, zamieszkującej Rzeczpospolitą wielu narodów. Teraz staramy się spojrzeć z nieco innej perspektywy. Pragniemy pokazać nie każdą z grup osobno, lecz szukać tych elementów, które przyczyniały się do syntezy kulturowej w ramach całego państwa. Staramy się zatem ukazać "wspólne niebo" rozciągające się nad różnymi narodami dawnej Rzeczypospolitej, zdając sobie zarazem sprawę, że ziemia, na której żyli, bywała też podzielona przez różne konflikty i napięcia pomiędzy nimi.

PAP: W czym tkwi atrakcyjność wystawy? Jakie interesujące eksponaty można na niej znaleźć?

I.K.: Chcemy przyciągnąć zwiedzających przede wszystkim koncepcją wystawy. Zakłada ona proporcjonalne wykorzystanie instalacji multimedialnych, prezentacji interaktywnych oraz klasycznych eksponatów, czyli muzealiów. Udało nam się pozyskać bezcenne, unikatowe przedmioty z kolekcji wielu polskich muzeów, m.in. z muzeum, które jest partnerem w organizacji naszej wystawy, tj. z Muzeum Zamojskiego w Zamościu, skąd wypożyczyliśmy ponad 50 eksponatów. Ukazują one rozmaite aspekty wielokulturowości dawnej Rzeczypospolitej na przykładzie Zamościa, który można uznać za jej zwierciadło.

Pokazujemy również na wystawie m.in. różaniec króla Stefana Batorego oraz inne bardzo cenne przedmioty liturgiczne wypożyczone dzięki życzliwości klasztoru na Jasnej Górze. Prezentujemy też wiele bezcennych dokumentów ze stołecznego Archiwum Głównego Akt Dawnych dotyczących dziejów ustrojowych Rzeczypospolitej Obojga Narodów, za udostępnienie których jesteśmy niezmiernie wdzięcznie AGAD-owi. Będziemy eksponować m.in. potwierdzenie aktu unii lubelskiej z 1569 r., na którym widnieje pieczęć króla Zygmunta Augusta. Obok na wystawie znajdą się zawierające najważniejsze prawa ustrojowe Artykuły henrykowskie z 1573 r., popularnie zwane I ustawą zasadniczą dawnej Rzeczypospolitej.

Wystawa obfituje w wiele bezcennych dzieł malarskich. Całą ekspozycję rozpoczyna wspaniałe przedstawienie sejmu elekcyjnego z 1697 r. pędzla Martina Altomonte ze zbiorów Zamku Królewskiego w Warszawie. Wymowny dla całej wystawy obraz przedstawia szlachtę o wieloetnicznych korzeniach, zgromadzoną pod otwartym niebem na polu elekcyjnym na podwarszawskiej Woli. To dzieło doskonale wprowadza widza w całą ekspozycję.

PAP: Z czym wiąże się według Pana wyjątkowość I Rzeczypospolitej?

I.K.: Fenomen dawnej Rzeczypospolitej na pewno wiąże się z tym, że - oprócz licznej populacji oraz rozległego terytorium - była ona jednym z najbardziej zróżnicowanych etnicznie i wyznaniowo państw dawnej Europy. Pamięć o tym nie zawsze jest obecna wśród naszego społeczeństwa. Chcemy przypomnieć współczesnym Polakom, że ważna część ich ojczystych dziejów jest historią wielu narodów, których przedstawiciele byli współgospodarzami tego państwa. Określali się niekiedy, jak znany XVI-wieczny publicysta Stanisław Orzechowski, jako "rodu ruskiego, narodu polskiego". Z kolei krakowski drukarz Hieronim Wietor w tym samym mniej więcej czasie określał siebie mianem "wmieszkanego Polaka". Myślę, że to właśnie określenie doskonale pasuje do tych, którzy przybyli na ziemie Rzeczypospolitej, współtworząc wspaniałą kulturę epoki złotego wieku i następnych stuleci.

PAP: Co zostało do dziś z wielonarodowego dziedzictwa dawnej Rzeczypospolitej?

I.K.: To znak zapytania, który stawiamy na koniec naszej ekspozycji, gdzie pokazujemy instalację zatytułowaną "Dziedzictwo". Nie narzucamy widzowi odpowiedzi na to pytanie, chcemy jedynie wzbudzić wrażliwość Polaków na historię ich kraju. Pokazujemy rozmaite przykłady zabytków epoki staropolskiej, dzieła wybitnych twórców kultury polskiej, którzy mieli niepolskie korzenie etniczne, ale bez nich nie sposób sobie wyobrazić polskiej kultury. Takim przykładem jest m.in. Fryderyk Chopin, którego ojciec, Mikołaj przybył do Polski z Francji pod koniec XVIII w. i brał udział w powstaniu kościuszkowskim.

PAP: Jak wygląda pamięć o dawnej Rzeczypospolitej wśród Litwinów, Ukraińców, Białorusinów. Co nas łączy, a co dzieli?

I.K.: Pamięć o dawnej, wielonarodowej Rzeczypospolitej różnie przedstawia się w Polsce, na Litwie, Białorusi i Ukrainie, a więc w tych krajach, które są głównymi dziedzicami tradycji tego wieloetnicznego państwa. Trzeba pamiętać, że w XIX w. narodziła się współczesna tożsamość narodowa. Dążenie do utworzenia państw narodowych była tendencją, która występowała powszechnie w dziejach XIX i XX w.

Źródła różnych ocen dziedzictwa dawnej Rzeczypospolitej wynikają często z różnicy w perspektywie, w odbiorze wydarzeń. Dobrym przykładem jest powstanie Chmielnickiego rozpoczęte w 1648 r. Inaczej się je postrzega w Polsce, inaczej na Ukrainie. Jego odbiór w pamięci zbiorowej współczesnych Polaków został w dużym stopniu ukształtowany poprzez "Ogniem i mieczem" Henryka Sienkiewicza. W treści naszej wystawy sięgamy głębiej aniżeli w XIX wiek. Chcemy rekonstruować sposób myślenia, wrażliwości, tożsamości z okresu epoki wczesnej nowożytności.

Polacy oraz przedstawiciele sąsiednich nacji mają wspólnych bohaterów. Przykładem są członkowie rodu Radziwiłłów wywodzących się z Wielkiego Księstwa Litewskiego. Radziwiłłowie we wczesnej epoce nowożytnej, będąc oddanymi patriotami Wielkiego Księstwa, byli zarazem wspaniałymi dowódcami wojskowymi i mężami stanu Rzeczypospolitej. Reprezentowali w większości interesy całej monarchii - tak Litwy, jak i Korony Polskiej.

Scheda tradycji dawnej Rzeczypospolitej jest częstokroć odrzucana zarówno przez historyków, jak i społeczeństwa państw narodowych. Nie należy tym się oburzać, trzeba starać się to rozumieć. Pomaga w tym np. organizowanie wystaw - są one dobrym sposobem na komunikację z widzami. Nasza wystawa jest adresowana nie tylko do widza polskiego, liczymy, że w okresie wakacyjnym odwiedzi ją publiczność z innych krajów, która podda refleksji to, co zobaczy na ekspozycji.

PAP: Czy na kształt wystawy mieli wpływ historycy z Litwy, Ukrainy i Białorusi?

I.K.: Historycy z tych krajów uczestniczą w dialogu, który jest elementem jednego z projektów współautorstwa Muzeum Historii Polski: "Pamięć w regionie ULB (Ukraina-Litwa-Białoruś - PAP). Do tego dialogu zapraszamy także badaczy z Rosji. Chcemy w atmosferze otwartej wymiany zdań dyskutować o tematach trudnych. Przyrzekliśmy sobie, że będziemy debatować uczciwie, dopuszczać różnicę poglądów i nie obrażać się na siebie wzajemnie. Dyskutujemy o dziejach Rzeczypospolitej w atmosferze tolerancji, wzajemnej życzliwości oraz świadomości wspólnego dziedzictwa.

PAP: Co zadecydowało o upadku I Rzeczypospolitej?

I.K.: Myślę, że to temat na inną wystawę. Na wystawie "Pod wspólnym niebem" nie stronimy od prezentowania konfliktów, które miały miejsce w dawnej Rzeczypospolitej, a przebiegały także po linii różnych języków, różnych wyznań. Staramy się nie idealizować, nie przedstawiamy Rzeczypospolitej jako oazy tolerancji. Z drugiej strony mówimy także o tym, że to niejednorodne społeczeństwo potrafiło współżyć ze sobą albo przynajmniej różne środowiska potrafiły w państwie tym przez większość czasu pokojowo żyć obok siebie. Nie upatrujemy zatem w wielokulturowości przyczyny upadku I Rzeczypospolitej.

Pewną przesadą jest też pesymistyczne generalizowanie i posługiwanie się stereotypami np. o polskim bałaganie, polskiej anarchii w epoce monarchii elekcyjnej. Z tych stereotypów skrzętnie korzystała propaganda państw, które zainicjowały rozbiory Polski.

Spójrzmy np. na Austrię (od 1867 r. Austro-Węgry - PAP), jednego z zaborców Rzeczypospolitej, która jeszcze w XIX w. funkcjonowała jako jeden z najbardziej etnicznie zróżnicowanych krajów Europy. To prawda, że wieloetniczność monarchii austrowęgierskiej była jedną z podstawowych przyczyn jej rozpadu w 1918 roku. Pamiętajmy jednak, że nasza Rzeczpospolita wielu narodów upadła przecież ponad sto lat wcześniej - w epoce, w której nie występowały tak silne tendencje do tworzenia państw jednonarodowych. Dlatego absolutnie nie upatrywałbym w wielonarodowości Rzeczypospolitej przyczyny jej upadku w XVIII stuleciu.

PAP: Jak przedstawia się poziom kultury politycznej w kraju w porównaniu z epoką staropolską?

I.K.: Tych poziomów nie da się porównać. W Rzeczypospolitej szlacheckiej często dochodziło do porozumień, które przebiegały ponad podziałami politycznymi. Było wiele takich sytuacji - np. w latach 60. XVI stulecia, gdy rodziła się koncepcja państwa Obojga Narodów, która zaowocowała unią lubelską w 1569 r. Najciekawszy jest fakt, że pomimo różnych postaw politycznych szlacheckich obywateli dawnej Rzeczypospolitej oraz tego, że byli oni katolikami, prawosławnymi lub ewangelikami, często potrafili znaleźć platformę porozumienia i współpracować ze sobą.

Wydaje mi się, że nasza wystawa pokazuje normalność społeczeństwa wielokulturowego, sytuacje, w których ludzie mogą mieć różne opinie, ale potrafią ze sobą współżyć oraz wzajemnie się szanować. To lekcja uniwersalna dla każdego społeczeństwa, w każdym czasie, w każdej epoce.

Rozmawiał Waldemar Kowalski (PAP)

wmk/ hes/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)