Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

II Kongres Polskiej Edukacji o kondycji gimnazjów

0
Podziel się:

Selekcja uczniów, do której dochodzi podczas naboru do gimnazjów w
największych miastach w Polsce, jest główną przyczyną zróżnicowania między tymi szkołami, co ma
miejsce w ostatnich latach - ocenili w sobotę uczestnicy II Kongresu Polskiej Edukacji, który
obradował w Warszawie.

Selekcja uczniów, do której dochodzi podczas naboru do gimnazjów w największych miastach w Polsce, jest główną przyczyną zróżnicowania między tymi szkołami, co ma miejsce w ostatnich latach - ocenili w sobotę uczestnicy II Kongresu Polskiej Edukacji, który obradował w Warszawie.

Zgodnie z reformą edukacji z 199 r. (wprowadzenie 6-klasowej szkoły podstawowej, gimnazjum i szkół ponadgimnazjalnych) uczniowie po zakończeniu szkoły podstawowej mieli bez selekcji trafiać do gimnazjów, a sprawdzian dla szóstoklasistów miał mieć tylko charakter diagnostyczny. Tymczasem z badań Instytutu Badań Edukacyjnych wynika, że w wielkich miastach dochodzi do selekcji uczniów przy przyjmowaniu go gimnazjów.

Jak mówił prof. Roman Dolata z IBE z analizy wyników osiąganych przez uczniów na egzaminie gimnazjalnym wynika, że w przypadku gmin wiejskich zróżnicowanie szkól ze względu na osiągnięcia uczniów jest nieduże, nie przekracza 10 proc.

Gdy jednak porównuje się wyniki uczniów między gimnazjami w miastach do 20 tys. mieszkańców to różnice dochodzą do 20 proc., w przypadku gimnazjów z miast od 20 do 100 tys. mieszkańców różnice przekraczają 30 proc., a w miastach powyżej 100 tys. mieszkańców wynoszą około 45 proc.

Dolata wyjaśniał to na przykładzie wyników uczniów z Szczecina. Jak mówił zróżnicowanie ze względu na wyniki uczniów między szkołami podstawowymi w tym mieście w 2009 r. wynosiło 17 proc., a trzy lata później w 2012 r. zróżnicowanie między gimnazjami ze względu na wyniki uczniów wynosiło już 43 proc. Badacz zauważył, że zróżnicowanie między gimnazjami ze względu na wyniki sprawdzianu z jakimi uczniowie przyszli do gimnazjów w 2009 r. wynosiło już 37 proc.

Jego zdaniem, świadczy to o nieformalnej selekcji uczniów przy przyjmowaniu do gimnazjów ze względu na wyniki sprawdzaniu dla szóstoklasistów. "Koniem trojańskim" systemu naboru do gimnazjów są też - według Dolaty - szkoły dwujęzyczne, gdyż zgodnie z prawem przyjęcie do gimnazjum dwujęzycznego jest poprzedzone egzaminem.

"Oznacza to, że w Polsce mamy dwa systemy edukacji: jeden, w którym selekcja do szkół odbywa się dopiero w 16 roku życia i tak się dzieje na terenach wiejskich, i drugi, w którym, selekcja odbywa się już w 13 roku życia" - ocenił Dolata. Jego zdaniem, państwo i obywatele powinni zdecydować, który z systemów wybierają.

Według wicedyrektora stołecznego Biura Edukacji Mirosława Sielatyckiego to zjawisko jest m.in. efektem ambicji klasy średniej, która chce kształcić swoje dzieci w środowisku podobnym do swojego lub lepszym. Jak mówił, objawia się to np. fałszywymi meldunkami po to, by zapewnić dziecku dostanie się do lepszej szkoły rejonowej. Z danych Biura Edukacji wynika, że ponad połowa gimnazjalistów w Warszawie uczy się w innej szkole, niż swoje gimnazjum rejonowe.

Zdaniem Sielatyckiego nakłada się też na to zjawisko gentryfikacji, czyli osiedlania się na danym terenie ludności o podobnym statusie materialnym. Jak mówił w takich enklawach jak Miasteczko Wilanów w szkołach będą lepsze wyniki, niż na przykład na Targówku. Przytoczył wyniki ze sprawdzianu dla szóstoklasistów i egzaminu gimnazjalnego osiągnięte przez uczniów z Ursynowa, wynosiły one 29 punktów i 63,5 pkt i dla Pragi Północ - 23 pkt i 43,8 pkt.

Dodał, że cały czas miasto ściga się w wyrównywaniu szans uczniów ze wszystkich szkół w Warszawie z oczekiwaniami i działaniami części z rodziców.

Z kolei prof. Tomasz Szkudlarek z Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Gdańskiego zwrócił uwagę na to, że w Polsce jest bardzo wysoki wskaźnik rozwarstwienia ekonomicznego ze względu na dochody. Jest on najwyższy w całej Unii Europejskiej, zbliżony ma tylko Litwa i Łotwa.

Szkudlarek przypomniał, że poziom kapitału ekonomicznego, kulturowego i społecznego są z sobą powiązane. "To są zapętlone różne wariantu tego samego dystansu społecznego. Dlatego gdy mówimy o niwelowaniu nierówności edukacyjnych, nie można tego robić bez rozmowy o niwelowaniu nierówności ekonomicznych, bez rozmowy o kapitale społecznym, czyli o dostępie do pewnych sieci wsparcia, o wychodzeniu z samotności, z izolacji" - podkreślił.

"Nie wierzę, że będziemy w stanie doprowadzić do społeczeństwa egalitarnego. Dokąd istnieje system ekonomiczny, w którym żyjemy, będzie on dążył do reprodukowania nierówności. Ale to zjawisko musi być kontrolowane przez politykę redystrybucyjną" - podkreślił Szkudlarek.

Według niego, nie wystarczy pracować z najbiedniejszymi, lecz trzeba pracować z klasą średnią, aby zrozumiała, że solidarność z innymi się opłaca.

W dwudniowym II Kongresie Polskiej Edukacji, który rozpoczął się w sobotę uczestniczy ponad półtora tysiąca nauczycieli z całego kraju, naukowców, pedagogów, a także przedstawicieli rozmaitych instytucji, zawodów i stowarzyszeń związanych z oświatą oraz szkolnictwem wyższym. Do udziału zaproszono też pracodawców i samorządowców. Hasłem przewodnim kongresu jest "Współpraca, odpowiedzialność, autonomia".

Kongresy Polskiej Edukacji mają służyć przygotowaniu strategii dla polskiego systemu edukacyjnego na najbliższe 20 lat. Poprzedni - I Kongres Polskiej Edukacji odbył się w 2011 r. Organizatorem kongresów jest Instytut Badań Edukacyjnych. (PAP)

dsr/ par/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)