Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Indie: Tysiąc i jeden sposobów na turystę

0
Podziel się:

Niemal każdy dzień turysty w Indiach to prima aprilis. Pomysłowi naciągacze
potrafią opowiedzieć każdą bajkę, żeby tylko wydusić ostatni grosz z zagranicznych portfeli. I
wciąż wymyślają nowe sposoby.

Niemal każdy dzień turysty w Indiach to prima aprilis. Pomysłowi naciągacze potrafią opowiedzieć każdą bajkę, żeby tylko wydusić ostatni grosz z zagranicznych portfeli. I wciąż wymyślają nowe sposoby.

Pierwsze spotkanie z Indiami turysta przeżywa, wychodząc z hali lotniska. Jest gorąco i duszno, męcząca podróż daje się we znaki. Turysta marzy o wygodnym pokoju hotelowym, który przezornie zarezerwował wcześniej przez internet. Dlatego uprzejmie dziękuje za setki ofert noclegów proponowanych przez otaczających go zewsząd Hindusów. Ci jednak nie dają tak łatwo za wygraną i trzeba się mozolnie przeciskać do taksówki.

Uśmiechnięty od ucha do ucha kierowca usłużnie ładuje bagaże do samochodu. Turysta podaje adres hotelu i słyszy w odpowiedzi wesołe "nie ma problemu!". W drodze kierowca przyjaźnie gawędzi z obcokrajowcem. Pyta o kraj, rodzinę i czy pierwszy raz w Indiach. W kółko powtarza "welcome, welcome!". Witamy w Indiach!

Dobrze poznać kogoś tak miłego w tak obcym, egzotycznym kraju.

Nagle taksówkarz coś sobie przypomina i z żalem informuje zaskoczonego pasażera, że o tej porze, w szczycie sezonu, hotel jest pełny. Albo że po prostu takiego hotelu już nie ma. Kiedyś owszem był, ale właściciel splajtował i zwinął interes. Może nawet hotel niedawno się spalił.

Na szczęście taksówkarz może temu zaradzić. "Proszę się nie przejmować! Nie ma problemu!". Zna inny hotel, znacznie lepszy od tamtego. Chętnie zawiezie. Może też polecić kogoś, kto zna taki hotel. W biurze podróży pracownik zmartwiony całą sytuacją dzwoni do hotelu, żeby sprawdzić, czy aby na pewno nie ma wolnych pokoi. Podaje nawet turyście słuchawkę, by sam porozmawiał z recepcją. Niestety obcokrajowiec ma pecha. Nie wie, że rozmawia z kimś zza ściany i oprócz nowego noclegu zaraz kupi w biurze wycieczkę.

Kai i Shirin Trostrumowie z niemieckiego Bonn wylądowali na lotnisku Indiry Gandhi w Delhi 5 stycznia ubiegłego roku. Mieli zarezerwowany hotel na popularnym wśród turystów Pahargandżu, blisko dworca kolejowego New Delhi. Młode małżeństwo oszczędzało na "podróż marzeń" dwa lata. Szybko okazało się, że taksówkarz nie może znaleźć ich hotelu, ale kierowca zna kogoś, kto może pomóc. Para znalazła się przed biurkiem właściciela biura podróży, który używając całego wachlarza trików, od próśb po groźby, skłonił Niemców do wykupienia wycieczki taksówką do Puszkaru w Radżastanie. Ta atrakcja turystyczna oddalona jest od Delhi o kilka godzin jazdy samochodem.

Wycieczka słono ich kosztowała: 160 tysięcy rupii (około 9,5 tys. zł). Po powrocie do Delhi przerażona para zgłosiła się do ambasady, a oszustów ujęto.

Historia Trostrumów nie jest wyjątkiem. Każdego roku w Indiach ofiarą oszustów padają tysiące turystów. Ich opowieści różnią się tylko kwotami i rodzajem zabiegów ze strony naciągaczy.

Oszustami mogą być rikszarze, którzy za 30-50 rupii (1,5-3 zł) obwiozą turystę po całym mieście. Trzeba tylko wstąpić do kilku sklepów, gdzie mają prowizję. Jeśli turystę interesuje tylko przejazd, cena będzie dziesięciokrotnie zawyżona lub licznik autorikszy podkręcony.

Spore trudności może sprawić zakup biletu kolejowego. Uprzejmi i gościnni Hindusi nie tylko wskażą okienko zagubionemu turyście, ale nawet go tam zaprowadzą i pomogą kupić bilet. Zazwyczaj jest to jednak kolejne biuro podróży.

Na dworcu w Delhi, pod samym nosem policji, oszuści pytają obcokrajowców o bilety na pociąg i kierują w stronę biur podróży. "Chciałam przejść kładką na drugą stronę dworca. Ten człowiek stał z długopisem, tak jakby sprawdzał bilety. Zaczął krzyczeć, że nie mam biletu i złapał mnie za łokieć" - opowiada PAP Marta Rybicka, która od półtora tygodnia jest w Indiach.

"W centrum Delhi, na Connaught Place, szukałam mapy. Podszedł do mnie młody, zadbany, dobrze ubrany mężczyzna i spytał czego szukam. Wyglądało tak, jakby się śpieszył. Mówił, że pracuje w banku. Widziałam u niego drogą komórkę - BlackBerry. Zapytałam, czy może ma przerwę na lunch. Potwierdził" - mówi Marta. Mężczyzna miał zaprowadzić ją do informacji turystycznej, która jednak okazała się biurem podróży. Nie było tam map, tylko darmowe schematy metra. "Pół godziny później widziałam go w tym samym miejscu. Wiadomo było, że czeka na innych turystów" - dodaje.

Oszuści potrafią też odegrać całą scenę, tylko po to, żeby zyskać zaufanie obcokrajowców. Jeden z nich jest namolny wobec turysty, zachowuje się niegrzecznie, aż wybucha kłótnia. Na ratunek przychodzi "przypadkowa" osoba. Od razu się zaprzyjaźniają. Wdzięczny turysta zaprasza na obiad, odwiedza polecane przez nowego znajomego sklepy i biura turystyczne.

"Ja już nie reaguję na zaczepki ludzi na ulicach. Idę przez miasto, jakbym nikogo nie widziała. Inaczej się nie da" - mówi Marta.

Według danych rządowych w 2011 roku na lotnisku w Delhi wylądowało 1,4 mln turystów. Tygodnik "India Today" szacuje, że w stolicy może być około 500 wyspecjalizowanych oszustów. Problem stał się na tyle poważny, że władze Delhi wydały specjalne rozporządzenie skierowane przeciw naciągaczom. Oszustom grozi rok więzienia lub 10 tys. rupii (ok. 600 zł) kary. W samym Dżajpurze, mieście w stanie Radżastan, w ostatnich dwóch latach złapano prawie tysiąc naciągaczy.

"Hindusi oszukują w miejscach turystycznych, ale tam, gdzie nie ma turystów, ludzie są bardzo mili i pomocni" - mówi PAP Paweł Ziemiński, regularnie odwiedzający Indie. "Na północnym wchodzie kraju, gdzie tygodniami nie widziałem obcokrajowców, ludzie zapraszali mnie do własnych domów, dzielili się wszystkim, co mieli, nie oczekując niczego w zamian" - podkreśla. Paweł dodaje, że nie należy wyciągać pochopnych wniosków na podstawie zachowania małej grupy oszustów, ponieważ największe atrakcje turystyczne przyciągają naciągaczy, a Indie są przecież ogromne i zróżnicowane.

Z Delhi Paweł Skawiński (PAP)

pas/ mmp/ kar/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)