Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

IPN umorzył śledztwo ws. mordu na partyzantach oddziału Henryka Flame

0
Podziel się:

Katowicki oddział Instytutu Pamięci Narodowej po 9 latach umorzył śledztwo w
sprawie zamordowania partyzantów z oddziału kpt. Henryka Flame - "Bartka". Mordu dokonało UB w
okolicach Barutu na granicy woj. opolskiego i śląskiego we wrześniu 1946 r.

Katowicki oddział Instytutu Pamięci Narodowej po 9 latach umorzył śledztwo w sprawie zamordowania partyzantów z oddziału kpt. Henryka Flame - "Bartka". Mordu dokonało UB w okolicach Barutu na granicy woj. opolskiego i śląskiego we wrześniu 1946 r.

"Śledztwo zostało umorzone, bo ustaleni przez nas sprawcy zbrodni nie żyją. Mimo zakrojonych na dużą skalę poszukiwań nie udało się nam odnaleźć grobu pomordowanych" - powiedział w piątek PAP prokurator Piotr Nalepa z IPN.

IPN ustalił, że egzekucja żołnierzy z oddziału "Bartka" była dokładnie zaplanowana przez funkcjonariuszy UB. "Tajna akcja nosiła kryptonim +Lawina+. Na skutek prowokacji członków oddziału zamknięto w murowanej stodole, którą następnie wysadzono w powietrze" - relacjonował Nalepa. Według ustaleń śledczych, w Barucie zginęło co najmniej 150 partyzantów. "Dokładna liczba ofiar jest nie do ustalenia" - zaznaczył prokurator.

Do zbrodni doszło we wrześniu 1946 roku. UB dokładnie zatarło ślady akcji, stąd śledztwo trwało aż 9 lat. Ustalając przebieg zdarzeń śledczy IPN opierali się głownie na ustnych przekazach mieszkańców Barutu, którzy w 1946 roku widzieli ciężarówki, jakimi przywieziono partyzantów, słyszeli też wybuch i wiedzieli o akcji zacierania śladów przez funkcjonariuszy UB.

Według ustaleń IPN partyzantów zwabiono z Żywiecczyzny na Opolszczyznę, prawdopodobnie pod pretekstem przerzucenia na Zachód. Starsi mieszkańcy Barutu pamiętają ciężarówki pełne młodych ludzi w "dziwnych" mundurach - według opisu przypominających uniformy żołnierzy gen. Andersa.

Żołnierze mieli zostać zgromadzeni w budynkach na wzgórzu niedaleko Barutu. Świadkowie wydarzeń twierdzą, że w nocy 26 września 1946 r. budynki wysadzono w powietrze. Szczątki ciał miały być później pozbierane i zakopane. Ostatecznego zatarcia śladów dokonał specjalny oddział wojska.

IPN nie udało się - mimo zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań - odnaleźć grobu, w którym UB zakopało szczątki zamordowanych partyzantów. W akcji poszukiwawczej wykorzystywano georadar - urządzenie, wysyłające w głąb ziemi mikrofale, przetwarzane później komputerowo, dzięki czemu można odtworzyć naruszenie struktury gruntu spowodowane działalnością człowieka.

"Nie trafiliśmy na ślad masowego grobu. Jedyną szansą na odnalezienie szczątków żołnierzy jest teraz przypadkowe odkrycie miejsca ich pochówku" - ocenił Nalepa.

Podczas śledztwa Instytutowi udało się ustalić zleceniodawców zbrodni. Byli wśród nich Roman Romkowski - wiceminister ówczesnego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i szef UB, oraz wysoko postawieni funkcjonariusze UB: Władysław Śliwa; Leon Wajntraub; Włodzimierz Ossowski i Jerzy Iwański.

Jednym z funkcjonariuszy odpowiedzialnych za mord był też - według ustaleń IPN - Czesław Gęborski, który w 1945 był komendantem obozu dla przesiedlanych po wojnie Ślązaków w Łambinowicach na Opolszczyźnie. Był oskarżony o spowodowanie śmierci 48 więźniów obozu. Zmarł przed zakończeniem procesu. (PAP)

jsz/ itm/ mag/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)