Dwa samochody-pułapki wybuchły w sobotę w Mosulu na północy Iraku, zabijając sześć osób, a ok. 60 raniąc. Z kolei w centralnej części kraju pięcioro członków sunnickiej rodziny zostało zamordowanych w nocy we własnym domu.
W Mosulu do wybuchów doszło w krótkim odstępie czasu. Co najmniej jedna bomba była wymierzona w policyjny patrol. Podmuch eksplozji był tak silny, że w pobliskim zakładzie fryzjerskim stłuczone zostały okna i lustra.
Zaraz po pierwszej eksplozji siły bezpieczeństwa zaczęły ostrzegawczo strzelać w różnych kierunkach, żeby nie dopuścić na miejsce wybuchu ludzi biegnących na pomoc - relacjonował członek rady prowincji. "Po około czterech minutach zobaczyliśmy kulę ognia w samochodzie zaparkowanym 10 metrów od miejsca pierwszego wybuchu" - dodał.
Z kolei we wsi w prowincji Salah ad-Din kilku uzbrojonych ludzi wdarło się do domu miejscowego nauczyciela, zabijając jego, jego żonę i troje dzieci - poinformował anonimowo pułkownik irackiej armii. Lekarz głównego szpitala w Tikricie, stolicy prowincji, potwierdził ten bilans i dodał, że wszyscy zginęli od kul.
Trwa badanie motywu zabójstwa, które mogło być rezultatem konfliktu plemiennego.
Położony 150 kilometrów na północ od Bagdadu Tikrit to rodzinne miasto byłego dyktatora Iraku Saddama Husajna.
Liczne zamachy w Iraku stawiają pod znakiem zapytania zdolność sił irackich do przejęcia odpowiedzialności za bezpieczeństwo w sytuacji, gdy siły amerykańskie szykują się do wycofania z tego kraju pod koniec roku. W Iraku przebywa 45 tys. żołnierzy USA, zaangażowanych przede wszystkim w szkolenie irackich sił bezpieczeństwa.(PAP)
ksaj/ kar/
9183158 9183394
