Iracki radykalny duchowny szyicki Muktada al-Sadr wezwał w poniedziałek rząd, by przywrócił do służby wszystkich żołnierzy i policjantów, zwolnionych ze służby w następstwie zdezerterowania podczas walk w Basrze.
Sadr złożył takie oświadczenie następnego dnia po wydalaniu z irackiej armii i policji około 1300 ludzi, którzy porzucili swe posterunki lub zachowali się biernie wobec zamieszek, trwających od ubiegłego miesiąca w drugim największym mieście Iraku.
Według Sadra, rezygnując z użycia broni "okazywali tylko posłuszeństwo swym wielkim przywódcom religijnym" i "kierowali się swym religijnym obowiązkiem".
Wydane w świętym mieście szyitów Nadżaf oświadczenie wzywa władze nie tylko do przywrócenia żołnierzy i policjantów do służby, ale również do wynagrodzenia ich za lojalność.
Według władz, w trakcie walk w Basrze zginęło tam ponad 200 bojowników kierowanej przez Sadra Armii Mahdiego, 700 zostało rannych, a kolejnych 300 poddało się. Walki ogarnęły też Bagdad, Kut, Nasiriję, Mahmudiję i inne miasta.
Premier Iraku Nuri al-Maliki zapowiadał wówczas "walkę do końca" i ostateczne rozbicie Armii Mahdiego. Według powszechnej opinii, wielu jej aktywistów wśliznęło się w szeregi irackiej policji, wykorzystując nabyty status funkcjonariuszy państwowych do represjonowania sunnitów. (PAP)
dmi/ ap/
5745 arch.