Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Irak: Strach zamienia ulice Bagdadu w betonowe labirynty

0
Podziel się:

21.2.Bagdad (PAP/Reuters) - Jak gdyby mało było samych bomb i kul,
udręką w Bagdadzie stało się samo podróżowanie po mieście przez
labirynty betonowych murów, zapór drogowych, posterunków
kontrolnych i płotów z drutu kolczastego - pisze dziennikarka
agencji Reutera Lin Noueihed.

21.2.Bagdad (PAP/Reuters) - Jak gdyby mało było samych bomb i kul, udręką w Bagdadzie stało się samo podróżowanie po mieście przez labirynty betonowych murów, zapór drogowych, posterunków kontrolnych i płotów z drutu kolczastego - pisze dziennikarka agencji Reutera Lin Noueihed.

Tuż po inwazji amerykańskiej w 2003 roku poruszanie się po Bagdadzie było łatwe i całkiem bezpieczne. Gdy jednak zaczęły się mnożyć zamachy bombowe i ataki dokonywane z przejeżdżających samochodów, przystąpiono do wznoszenia betonowych murów chroniących budynki przed skutkami eksplozji bomb samochodowych.

Prawie trzy lata później każdy, kogo na to stać, mieszka otoczony betonową osłoną i strzeżony przez uzbrojonych ochroniarzy. Strażnicy nie wpuszczają obcych nawet na ulicę, przy której stoi pilnowany przez nich budynek. Nie obchodzi ich, że w ten sposób powodują chaos w ruchu miejskim.

Jeśli dodać do tego policjantów, żołnierzy i funkcjonariuszy MSW, którzy ustawiają posterunki kontrolne nie koordynując tego między sobą, Bagdad staje się prawdziwym pandemonium.

"Dotarcie do miejsca odległego o 10 minut jazdy zabiera niekiedy nawet trzy godziny" - powiedział kierowca Tajmur Talal.

"W całym Bagdadzie zamykają ulice. Każda partia polityczna albo firma zamyka dla bezpieczeństwa swoją ulicę, a każdy ważny urzędnik i funkcjonariusz usuwa z ulic wszystko, co podejrzane, aby nic nie wybuchło na trasie przejazdu jego konwoju" - dodał Talal.

Wiele partii politycznych ma własne straże i milicje, a urzędnicy, a nawet biznesmeni i zagraniczni dziennikarze, poruszają się po mieście ze zbrojną eskortą, która nie pozwala nikomu zbliżać się do konwoju.

Ściany przeciwwybuchowe blokują połowę ulicy Saduna, głównej arterii w centrum miasta, biegnącej od placu Firdaus, gdzie w kwietniu 2003 roku obalono posąg Saddama Husajna.

Przy alei Abu Nawasa, która prowadzi wzdłuż wschodniego brzegu rzeki Tygrys, pełno było kiedyś restauracji pod gołym niebem, a chodnikami przewalały się tłumy spacerowiczów. Teraz aleję przegrodziły zapory wzniesione przez dwa wielkie hotele i kilka zagranicznych koncernów medialnych, które w ten sposób chronią biura swoich wysłanników.

Właściwie każda zbrojna grupa może dziś ustawić posterunek kontrolny, aby dokonać rabunku, porwania lub zamachu na czyjeś życie.

Ponieważ krwawe ataki zdarzają się prawie każdego dnia, władze starają się zapewnić, aby ulice były przejezdne, choćby dla karetek pogotowia i wozów policyjnych, ale nie jest to prosta sprawa.

"Za dużo mamy urzędników i za dużo instytucji, z których każda działa na własną rękę. Nikt nie wie, co się dzieje. Każdy łamie przepisy, a cierpią wskutek tego zwykli ludzie - powiedział kierowca Issam Faruk. - Czasami widać, jak karetki i wozy strażackie usiłują dokądś dotrzeć i grzęzną w ruchu. Najgorzej jest utknąć w korku, bo wtedy nie ma dokąd uciec".

Betonowe zapory i zasieki z drutu kolczastego jakoś nie odstraszają bombiarzy i nie zmniejszają codziennego żniwa śmierci i okaleczeń.

Najlepiej chronioną częścią Bagdadu jest Zielona Strefa, enklawa, gdzie znajduje się siedziba rządu oraz ambasady USA i W. Brytanii. Otacza ją kilka pierścieni betonu i drutu kolczastego, a przyjeżdżają tam czołowi oficjele. W niektóre dni rano trudno tam dojechać.

W ciągu ostatniego tygodnia policja iracka dwukrotnie zamykała ulicę prowadzącą do Zielonej Strefy, raz z powodu jakiejś demonstracji, a drugi raz, ponieważ czekano na przejazd konwoju wiozącego pewną bardzo ważną osobistość.

Samochód wiozący korespondenta Reutera utknął niedawno na pół godziny razem z kilkudziesięcioma innymi autami na krótkim odcinku ulicy w pobliżu siedziby Ministerstwa Spraw Zagranicznych, odcięty z obu stron przez posterunki kontrolne.

Na jednym końcu ulicy jezdnię zagrodził samochód komandosów MSW w maskach na twarzy i wymachujących karabinkami szturmowymi. Na drugim pojawił się posterunek wojsk irackich i też nikogo nie przepuszczał.

Hadi Ameri, dowódca szyickiej milicji Badr, mówi, że jedną z przyczyn trudności w poruszaniu się po Bagdadzie jest zwykły brak koordynacji działań między różnymi formacjami sił bezpieczeństwa.

Wskutek tego trudno także zapobiegać porwaniom i zabójstwom. Trudno również ustalać, kim są napastnicy, często noszący mundury policyjne lub wojskowe. Ameri żali się, że korzystają z tego sunniccy rebelianci, którzy przywdziewają mundury, by potem oskarżać szyitów, w tym milicję Badr, o zabijanie sunnickich duchownych i innych cywilów.

"Nie ma wyraźnego podziału odpowiedzialności między ministerstwami spraw wewnętrznych i obrony - powiedział Ameri. - Niestety pod tym względem panuje chaos". (PAP)

xp/ kan/

2531

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)