W Iraku zatrzymano głównego podejrzanego o dokonanie na początku listopada zamachu na polski patrol; zginął wówczas sierż. Andrzej Filipek, a trzech innych żołnierzy zostało rannych.
Jak poinformował PAP w środę szef Wydziału Prasowo Informacyjnego Wielonarodowej Dywizji Centrum - Południe ppłk Włodzimierz Głogowski, Hamid F. przyznał się do przeprowadzenia ataku.
Zatrzymania dokonano we wschodniej części Diwaniji w wyniku działań wojskowego wywiadu i żołnierzy wielonarodowej dywizji. Mężczyznę przewieziono do bazy Echo; wszczęto postępowanie wyjaśniające.
"Prowadzona obecnie na szeroką skale operacja Lwi Skok w Diwaniji, nie spowolniła naszych działań zmierzających do zatrzymania wszystkich odpowiedzialnych za przeprowadzenie ataków na polskie patrole oraz bazę Echo. Te działania pozostają naszym priorytetem" - podkreślił dowódca WD CP gen. Tadeusz Buk.
Do ataku na polskich żołnierzy doszło 2 listopada w godzinach porannych w północnej części Diwaniji. Ich pojazd najechał na minę pułapkę. W wyniku eksplozji zginął st. kpr. Filipek, a trzech innych żołnierzy - st. kpr. Sylwester W., sierż. Mariusz W. i mł. chor. Robert C. - zostało rannych.
Filipek służył w wojsku od 12 lat. Był żołnierzem zawodowym, saperem, dowodził drużyną. To była jego szósta misja; w Iraku był po raz trzeci. Wcześniej wyjeżdżał do Syrii i dwukrotnie do Bośni i Hercegowiny. 7 listopada został pochowany w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Komunalnym w Lublinie na Majdanku. Miał 31 lat. Pozostawił żonę i dwoje dzieci.
Był 22. polskim żołnierzem, który poległ w Iraku, gdzie nasze wojska są obecne od 2003 r. Przebywa tam IX zmiana Polskiego Kontyngentu Wojskowego, która podobnie jak poprzednia, liczy ok. 900 żołnierzy. (PAP)
ktl/ wkr/ jra/