Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Irakijczycy zadowoleni z planu pojednania, rebelianci chcą wycofania wojsk USA

0
Podziel się:

Irakijczycy przyjęli na ogół z
zadowoleniem plan pojednania narodowego ogłoszony w niedzielę
przez premiera Nuriego al-Malikiego, ale rebelianci ogłosili, że
skorzystają z oferty rządowej dopiero, gdy z kraju wycofają się
wojska USA.

Irakijczycy przyjęli na ogół z zadowoleniem plan pojednania narodowego ogłoszony w niedzielę przez premiera Nuriego al-Malikiego, ale rebelianci ogłosili, że skorzystają z oferty rządowej dopiero, gdy z kraju wycofają się wojska USA.

24-punktowy plan, obiecujący amnestię i udział w życiu politycznym dla tych przeciwników rządu, którzy "nie uczestniczyli w działaniach przestępczych lub terrorystycznych", zyskał poparcie umiarkowanych przywódców niezadowolonej arabskiej mniejszości sunnickiej, stanowiącej bazę społeczną rebelii. Jednak inni sunnici uznali amnestię za zbyt skromną i ogólnikową.

"Jak można nazywać to amnestią? - powiedział Sadun az-Zubajdi, były deputowany sunnicki. - Zapowiada zwolnienie osób, które są w oczywisty sposób niewinne albo nie zostały o nic oskarżone. To jakaś pokrętna logika".

Plan pojednania, który ma wygasić rebelię drogą dialogu i darowania winy, powstawał od końca kwietnia, a w pracach nad nim uczestniczyły wszystkie ugrupowania etniczne i wyznaniowe reprezentowane w parlamencie. Główne punkty planu kilkakrotnie zmieniano i ostatecznie wypadł z niego punkt przewidujący amnestię dla tych rebeliantów, którzy walczyli zbrojnie z Amerykanami.

Ułaskawieniu partyzantów "mających na rękach krew amerykańską" sprzeciwili się gwałtowanie członkowie Kongresu USA.

"Na miłość boską, przecież wyzwoliliśmy ten kraj, uwolniliśmy go od strasznego dyktatora - powiedział w niedzielę w programie telewizji Fox News senator Partii Demokratycznej Carl Levin. - Zapłaciliśmy ogromną cenę. Zginęło przeszło 2500 Amerykanów. Samo rozważanie pomysłu amnestii dla ludzi zabijających tych, którzy wyzwolili ich kraj, jest niemoralne".

Ambasador USA w Bagdadzie Zalmay Khalilzad wymienił na konferencji prasowej dwie kategorie osób, z którymi nie może być porozumienia: "ci, którzy chcą powrotu starego reżimu, i ci, którzy popierają terrorystów Al-Kaidy".

Jednak inni, jeśli złożą broń i uznają rząd iracki - dodał ambasador - będą mogli uczestniczyć w życiu politycznym.

Plan Malikiego zawiera długą listę celów, takich jak rozwiązanie problemu milicji partyjnych i religijnych, położenie kresu naruszaniu praw człowieka w więzieniach i walka z bezrobociem. Jednak nie podaje dokładnie, jak rząd zamierza te cele osiągnąć.

"Jak odróżnią terrorystów od partyzantów, jak ustalą, z kim rozmawiać, a kogo unikać, i jak dojdą, kto dopuścił się przestępstw, a także jakie przestępstwa wykluczają kogoś z amnestii, a jakie nie? - zapytał w rozmowie z "Washington Post" niezależny deputowany kurdyjski Mahmud Osman. - Wszystko to trzeba wyjaśnić".

Osman powiedział też, że 11 ugrupowań rebelianckich oznajmiło we wspólnym komunikacie, iż nie podejmą propozycji amnestii, dopóki wojska amerykańskie nie opuszczą Iraku.

Plan Malikiego nie zawiera żadnego kalendarza ewakuacji wojsk wielonarodowych, choć podkreśla potrzebę szybkiej rozbudowy wojska i policji irackiej w celu przejęcia odpowiedzialności za bezpieczeństwo kraju od sił koalicyjnych, co w konsekwencji pozwoliłoby tym ostatnim wycofać się z Iraku.

Jak podał niedzielny "New York Times", dowódca sił wielonarodowych w Iraku generał George Casey opracował plan zmniejszenia amerykańskiej obecności wojskowej o dwie brygady bojowe późnym latem lub wczesną jesienią. Obecnie Amerykanie mają w Iraku 14 brygad bojowych.

Casey planuje podobno, że pod koniec 2007 roku pozostałoby w Iraku tylko 5-6 amerykańskich brygad bojowych. Jednak Waszyngton jest przeciwny ogłaszaniu jakiegokolwiek oficjalnego kalendarza ewakuacji, argumentując, że byłoby to korzystne dla wrogów Ameryki w Iraku.

Larry Diamond, ekspert z Hoover Institution i autor książki o interwencji USA w Iraku pt. "Zaprzepaszczone zwycięstwo" ujawnia na łamach czasopisma "Foreign Affairs" (numer lipiec-sierpień), że rebelianci sunniccy sygnalizują już od jesieni 2003 roku, iż chcą bezpośrednich rozmów z USA, aby uzyskać jasną deklarację, że Stany Zjednoczone nie pragną stworzyć w Iraku stałych baz wojskowych i są gotowe zawrzeć porozumienie o ewakuacji wojsk, choćby miała być rozłożona na kilka lat.

Diamond uważa, że znaczna część rebeliantów sunnickich walczy z wojskami USA nie po to, by przywrócić do władzy zwolenników Saddama Husajna, lecz dlatego, iż obawia się, że Amerykanie chcą na stałe pozostać w Iraku. Z tego powodu - zdaniem Diamonda - Waszyngton powinien podjąć rozmowy z rebeliantami, aby w zamian za jakiś elastyczny kalendarz wycofania wojsk, "powiązany nie tylko z datami, lecz z faktami i środkami budowy zaufania" uzyskać wstrzymanie działań partyzanckich.

Mimo wątpliwości i zastrzeżeń, plan pojednania zyskał akceptację szerokiego kręgu polityków irackich. Adnan ad-Dulajmi, przywódca umiarkowanego Irackiego Frontu Zgody, skupiającego trzy główne sunnickie partie polityczne reprezentowane w parlamencie, oświadczył, że jest to "pierwszy krok ku bezpieczeństwu i stabilizacji".

Zwykli Irakijczycy, w tym zwłaszcza arabscy sunnici, są na ogół zadowoleni. "Podchodzę do planu z pesymizmem, ale mam nadzieję, że się mylę" - powiedział 65-letni emerytowany nauczyciel w Bagdadzie, Kamil Abdul-Muniem.

"Ten program pojednania należało ogłosić trzy lata temu" - uważa 50-letni sunnita Osama Ahmed, urzędnik Ministerstwa Szkolnictwa Wyższego. Z kolei dla sunnickiego sprzedawcy ulicznego w stolicy, 46-letniego Asama Imada, najważniejszym punktem planu jest rozwiązanie milicji. Sunnici oskarżają szyickie milicje religijne o zabijanie i prześladowanie ich współwyznawców. "Mam nadzieję, że wszyscy poprą ten plan. Niech Bóg pomoże Malikiemu i jego rządowi" - powiedział Imad. (PAP)

xp/ ap/

0266 3115 3954 int.

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)