Kilka tysięcy ludzi wyszło w piątek rano na ulice Teheranu, demonstrując poparcie dla opozycjonisty Mir-Hosejna Musawiego i domagając się zwolnienia irańskich więźniów politycznych. Doszło do starć z policją a także uczestnikami konkurencyjnej manifestacji zwolenników prezydenta Mahmuda Ahmadineżada. Co najmniej dwie osoby zostały ranne. Aresztowano też kilkunastu uczestników zajść.
Manifestacja w założeniu władz miała stanowić wyraz solidarności z Palestyńczykami i odbywać się w ramach dorocznego "Dnia Jerozolimy". Nieoczekiwanie jednak przerodziła się w pierwszą od wielu tygodni demonstrację antyrządową, mimo że władze ostrzegły, iż nie będą tolerować tego rodzaju wystąpień.
Zgodnie z rządowym planem, uczestnicy "Dnia Jerozolimy" mieli zebrać się jak co roku od 30 lat w ostatni piątek ramadanu (muzułmańskiego miesiąca postu) w sześciu punktach stolicy, przejść pokojowym marszem ulicami Teheranu i połączyć się w rejonie kampusu stołecznego uniwersytetu by tam wysłuchać wystąpienia prezydenta Ahmadineżada. Sytuacja jednak wyraźnie wymknęła się spod kontroli władz. Udział w piątkowej antyrządowej manifestacji zapowiedziała grupa przeciwników Ahmadineżada, na czele z jego rywalem w czerwcowych wyborach prezydenckich Mir-Hosejnem Musawim.
Opozycja irańska kontestuje wyniki wyborów prezydenckich z 12 czerwca, w których miażdżące zwycięstwo miał odnieść Ahmadineżad. Bezpośrednio po ogłoszeniu wyników elekcji, w Teheranie doszło do masowych wystąpień ulicznych - w starciach z policją zginęło wówczas według rządowych danych 36 osób. Aresztowano cztery tysiące demonstrantów a w więzieniach nadal przebywa ponad 150 ludzi. (PAP)
hb/ ap/
4772149 4772132 4772479 4772582 int.