Po kilku dniach wahań władze irańskie zdystansowały się od ataku na ambasadę Wielkiej Brytanii w Teheranie, który wywołał nowy kryzys dyplomatyczny.
"Ten atak jest "nielegalny" i "sprzeczny z interesem kraju" - oznajmił w niedzielę irański ajatollah Ahmad Chatami, bliski współpracownik przywódcy duchowo-politycznego Iranu, ajatollaha Alego Chamenei.
"Atak na ambasadę i jej okupacja są równoważne z okupacją innego kraju, i jest to nielegalne. Mówię jasno, że jestem wrogiem ataku na zagraniczne ambasady i ich okupację" - podkreślił.
W sobotę inni wpływowy religijny ajatollah Nasser Makarem Shirazi skrytykował atak na ambasadę brytyjską w stolicy Iranu, twierdząc, że cała sprawa będzie drogo kosztować jego kraj. Dodał, że "młodzi rewolucjoniści nie powinni działać poza prawem".
Demonstranci, którzy protestowali we wtorek w Teheranie przeciwko nowym sankcjom Londynu wobec Iranu, wdarli się na teren dwóch kompleksów brytyjskich obiektów dyplomatycznych. Rozbijali okna, rzucali kamieniami i koktajlami Mołotowa; spalili też brytyjską flagę i znalezione w budynku dokumenty.
Wcześniej w odpowiedzi na brytyjskie sankcje Teheran obniżył rangę stosunków dyplomatycznych z Wielką Brytanią do szczebla charge d'affaires.
Wtorkowa napaść na ambasadę skłoniła Londyn do ewakuowania całego swego personelu dyplomatycznego z Teheranu. Brytyjski MSZ nakazał jednocześnie wszystkim irańskim dyplomatom, aby opuścili Wielką Brytanię w ciągu 48 godzin. Brytyjska ambasada, konsulat i inne brytyjskie przedstawicielstwa zostały definitywnie zamknięte. (PAP)
jo/ itm/
10329696 arch.