Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Izrael: Mieszkańcy Sderot wciąż boją się rakiet Hamasu

0
Podziel się:

Mieszkańcy izraelskiego miasta Sderot od lat żyją w ciągłym strachu przed
rakietami bliskiego zasięgu, wystrzeliwanymi z terytorium pobliskiej Strefy Gazy, którą kontroluje
palestyński Hamas.

Mieszkańcy izraelskiego miasta Sderot od lat żyją w ciągłym strachu przed rakietami bliskiego zasięgu, wystrzeliwanymi z terytorium pobliskiej Strefy Gazy, którą kontroluje palestyński Hamas.

Helikopter siada na małym lądowisku na pustyni Negew. Po drugiej stronie szosy znajduje się ranczo byłego premiera Ariela Szarona, który jest w stanie śpiączki od stycznia 2006 roku. To właśnie Szaron zdecydował o wycofaniu od sierpnia 2005 roku izraelskich sił zbrojnych ze Strefy Gazy, rządzonej obecnie przez radykalne palestyńskie ugrupowanie Hamas, które odmawia Izraelowi prawa do istnienia.

W pobliżu domu Szarona przy granicy ze Strefą Gazy leży małe miasto Sderot, od kilku lat regularnie ostrzeliwane przez bojowników Hamasu za pomocą rakiet krótkiego zasięgu (do kilkunastu kilometrów). W liczącym kilkanaście tysięcy ludzi Sderot w wyniku ataków zginęło dotąd 13 osób, a wiele zostało rannych.

W latach 2007-2008 zdarzało się po kilka ataków dziennie. Potem ich liczba zdecydowanie spadła w związku z operacją odwetową wojska izraelskiego w Gazie, w której po stronie palestyńskiej zginęło co najmniej kilkaset osób.

"Od tamtej pory ataki stały się sporadyczne. Hamas boi się, że możemy przeprowadzić kolejną operację, a do dziś odczuwają skutki poprzedniej; pogorszyła się sytuacja gospodarcza w Gazie, wiele domów uległo zniszczeniu. Zwykli mieszkańcy obwiniali o to Hamas" - twierdzi w rozmowie z PAP rzecznik izraelskiego ministerstwa obrony Ronen Mosze.

Na podwórzu posterunku w Sderot policjanci poukładali na półkach stosy żelastwa z zebranych w okolicy pozostałości rakiet. Są tu przede wszystkim domowej produkcji rakiety Kassam, ale nie brak i poradzieckich rakiet Grad.

"Od wystrzelenia pocisku do jego wybuchu u celu mija 30 sekund, 15 sekund zajmuje jego wykrycie, a więc na ucieczkę do schronu ludzie mają bardzo mało czasu. Wielu z nich nie zadaje sobie nawet tego trudu. Pozostaje im modlitwa" - mówi David Harris, dyrektor ds. badań w organizacji "The Israel Project. Facts for a Better Future".

38-letnia malarka Shareel Ben-David wspomina w rozmowie z PAP dzień, w którym rakieta spadła na jej dom, niszcząc wejście i salon oraz tłukąc wszystkie szyby. Rodzina ocalała, chroniąc się w sąsiednim pokoju. "Miesiąc później wybuchła druga rakieta, tym razem z tyłu domu" - opowiada kobieta. Postanowiła, że nie może dłużej ryzykować życia bliskich. Wyjechali ze Sderot, dziś mieszkają na południu kraju w pobliżu granicy z Egiptem. "Wieś jest tak mała, że nie warto jej ostrzeliwać" - podkreśla rozmówczyni PAP.

Ale wspomnienia z 15 maja 2007 roku stale wracają. "Cały czas myślę o tym potwornym huku i sile wybuchu, korzystam z pomocy psychologa" - mówi kobieta. Także na stan nerwów jej dwóch córek-bliźniaczek, które miały wówczas ledwie rok i trzy miesiące, atak rakietowy wywarł niekorzystny wpływ.

Od czasu, gdy zaczęły się ataki, ze Sderot, które liczyło ponad 20 tys. mieszkańców, wyjechało na stałe od 15 do 20 proc. ludzi. Zamiar opuszczenia miasta miało więcej osób, ale brakowało chętnych do kupna ich domów.

8 grudnia tego roku amerykańscy kongresmani wyrazili zgodę na przekazanie Izraelowi 205 mln dolarów na budowę tarczy antyrakietowej przeciwko rakietom krótkiego zasięgu. To efekt wizyty, jaką Barack Obama złożył w Sderot jeszcze jako kandydat na prezydenta USA w lipcu 2008 roku.

Przedstawiciele władz izraelskich przekonują, że bez odwiedzenia Sderot albo większych od niego miast leżących w zasięgu ostrzału, jak drugi do wielkości w kraju port Aszdod lub Aszkelon, gdzie pociski spadały na szkołę i centrum handlowe - trudniej zrozumieć środki bezpieczeństwa podejmowane przez Izrael.

A temu właśnie - jak podkreśla w rozmowie z PAP pragnący zachować anonimowość analityk izraelskiego ministerstwa spraw zagranicznych - służy zarówno budowa tzw. muru bezpieczeństwa, oddzielającego terytoria zamieszkane przez Izraelczyków od obszarów, na których żyją Palestyńczycy, jak i blokada ekonomiczna Gazy.

"Bez blokady broń płynęłaby do Gazy szerokim strumieniem, a przecież nie po to się z niej wycofywaliśmy, żeby teraz dać się pozabijać wystrzeliwanym stamtąd rakietom. Nie jesteśmy samobójcami" - dodaje.

Ze Sderot Juliusz Urbanowicz (PAP)

ju/ klm/ ala/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)