Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Izrael: Namiotowe protesty w centrum Tel Awiwu i Jerozolimy

0
Podziel się:

Rozstawili w czwartek namioty w centrum Tel Awiwu i Jerozolimy, bo mówią,
że ceny kupna i wynajmu mieszkań w izraelskich miastach przekroczyły granice absurdu. W wieczornym
proteście w najbardziej reprezentacyjnej części Tel Awiwu brało udział kilkaset osób.

*Rozstawili w czwartek namioty w centrum Tel Awiwu i Jerozolimy, bo mówią, że ceny kupna i wynajmu mieszkań w izraelskich miastach przekroczyły granice absurdu. W wieczornym proteście w najbardziej reprezentacyjnej części Tel Awiwu brało udział kilkaset osób. *

Między szpalerami drzew na Bulwarze Rotszylda stanęły w dwóch rzędach namioty. Między nimi pojawiły się nie tylko koce, materace czy karimaty, ale także meble, niczym w domowym salonie, który - jak mówili PAP uczestnicy tej niecodziennej demonstracji - powoli staje się niedoścignionym marzeniem zwykłych Izraelczyków.

Protestujący skrzyknęli się w internecie. Na bulwarze mówcy przez megafon wyrażali oburzenie przeciwko nieracjonalnemu ich zdaniem wzrastaniu cen kupna i wynajmu mieszkań w największych izraelskich miastach. Między namiotami znaleźli się też ludzie z gitarami i z perkusją. Atmosfera przypominała piknik.

"Taki mamy styl demonstrowania, ale sprawa jest śmiertelnie poważna. Jeśli mieszkasz w Tel Awiwie, wiesz, że mamy rację" - przekonywał korespondenta PAP Jesse Szapiro, 22-letni kierownik w dziale obsługi klienta jednej z firm telekomunikacyjnych.

"Odkąd półtora roku temu wyszedłem z wojska, mieszkam na zmianę albo u swoich rodziców, albo u rodziców mojej dziewczyny. Nie stać mnie na wynajęcie nawet jednopokojowej klitki, bo zostałoby mi 1000-1500 szekli (800-1200 PLN). To za mało, żeby się wyżywić, a przecież zarabiam 5500 szekli (4400 PLN) miesięcznie, o ponad 1600 więcej od minimalnej płacy" - skarży się Szapiro.

Jeden z transparentów głosi: "Białe miasto, czarna rozpacz!". Tel Awiw określany jest jako "Białe miasto" ze względu na największe w świecie skupisko domów w stylu Bauhaus, wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Problemem "Białego miasta" jest jednak to, że - jak twierdzi Jesse Szapiro - od kilku lat nie powstają tu już domy mieszkalne dla przeciętnych ludzi, lecz jedynie luksusowe apartamentowce, które są przedmiotem spekulacji. Inwestorzy chętnie lokują pieniądze w nieruchomościach w Izraelu, bo tu, inaczej niż w większości krajów rozwiniętych, globalny kryzys gospodarczy nie spowodował spadków cen mieszkań i domów. Przeciwnie - one stale rosną.

Eksperci zastanawiają się, jak to możliwe, że mieszkaniowa "bańka mydlana" nie chce pęknąć w Izraelu, w przeciwieństwie do Europy czy USA. W mediach ludzie żalą się, że od paru lat czekają na obniżenie wygórowanych cen mieszkań, a te, jak na złość, rosną.

Przy Bulwarze Rotszylda siedzi dwójka dziennikarzy z kartonowymi transparentami. "Nie relacjonujemy tego protestu, bierzemy w nim udział" - mówi PAP Noa Osterreicher, pracująca dla jednej z największych izraelskich gazet "Jediot Achronot".

Noa nie ma samodzielnego mieszkania, wynajmuje pokój w trzypokojowym mieszkaniu dzielonym z innymi lokatorami. "Płacę 2,5 tys. szekli, do tego dochodzą opłaty eksploatacyjne, a właściciel znów chce podnieść czynsz". "Nie liczymy już na światowy kryzys gospodarczy. Modlimy się o wojnę z Iranem, bo to chyba jedyny sposób na obniżenie cen mieszkań" - twierdzi. "Może nie wojna, ale mała wojenka by się przydała, jakaś jedna rakieta dla wystraszenia Francuzów kupujących tu wakacyjne mieszkania" - wtrąca Igal Sarna z tej samej gazety.

Szapiro mówi, że kolejny konflikt oznaczałby katastrofę gospodarki. "Jestem dumny, że służyłem w wojsku, ale i tak wydajemy na armię połowę budżetu państwa. Szwajcaria ma sześciu ministrów, a my trzydziestu, z czego dziewięciu nie zarządza żadnym resortem, ma tylko pensje i samochody. Nasz rząd potracił głowy, stale tylko mówi o tym, jak lepiej bronić kraj, ale zapomina o ludziach. (...) Najbardziej potrzebujemy nie tarczy antyrakietowej, lecz dostępnych mieszkań" - mówi Szapiro.

Namiotowy protest popiera burmistrz Tel Awiwu Ron Huldai. "Rząd Izraela świadomie zaniedbuje sprawy społeczne, robi to z powodów ideologicznych" - powiedział burmistrz, były pilot samolotów bojowych. Po odejściu z wojska, gdzie dosłużył się stopnia generała, zasilił szeregi lewicy, pozostającej w opozycji do obecnego koalicyjnego rządu partii prawicowych i religijnych.

W ostatnich tygodniach w Izraelu toczy się burzliwa dyskusja na temat rosnących kosztów życia. Wywołała ją zainicjowana w internecie akcja bojkotu serków wiejskich. Przy okazji Izraelczycy dowiedzieli się, że większość towarów kupowanych przez nich w sklepach jest droższa niż tych samych produktów w Europie czy w USA. Zjawisko zyskało miano "rewolucji serkowej" albo "serkowej intifady". My zaczynamy "mieszkaniową intifadę" - mówią uczestnicy namiotowego protestu.

Z Tel Awiwu Juliusz Urbanowicz (PAP)

ju/ akl/ kar/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)