Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Izrael: Prasa: Premier się nie zmieni, ale wyborcy głosowali za zmianami

0
Podziel się:

Kampania wyborcza przed wyborami parlamentarnymi w Izraelu była nudnawa,
bo wszyscy spodziewali się, że Benjamin Netanjahu, choć słabszy, nadal będzie premierem. Jednak
wyniki wyborów pokazują, że Izraelczycy chcą zmian - pisze w środę izraelska prasa.

Kampania wyborcza przed wyborami parlamentarnymi w Izraelu była nudnawa, bo wszyscy spodziewali się, że Benjamin Netanjahu, choć słabszy, nadal będzie premierem. Jednak wyniki wyborów pokazują, że Izraelczycy chcą zmian - pisze w środę izraelska prasa.

Zmiany mają zajść przede wszystkim w polityce wewnętrznej, a polityka zagraniczna, w tym kwestia wznowienia procesu pokojowego z Palestyńczykami, zeszła po raz pierwszy w historii izraelskich kampanii wyborczych na dalszy plan - pisze dziennik "Jerusalem Post".

Według nieoficjalnych wyników wyborów, rządzący Likud, partia premiera, i startujący z nią ze wspólnej listy jej koalicyjny partner, nacjonalistyczna partia Nasz Dom Izrael, dostały razem 31 mandatów. W porównaniu z odchodzącym Knesetem, to o 11 miejsc mniej. Wyborcy za to poparli centrowe partie i nową twarz na scenie politycznej Naftaliego Benneta - szefa partii Żydowski Dom.

"Jair Lapid i Naftali Bennet, polityczni nowicjusze, stali się twarzą zmian - i poszło im zaskakująco dobrze. Stara gwardia - Benjamin Netanjahu, Cipi Liwni, Szaul Mofaz - oni wszyscy dostali po łapach" - pisze dalej "Jerusalem Post".

Jesz Atid (Jest Przyszłość), partia Jaira Lapida, okazał się czarnym koniem tych wyborów, choć przedwyborcze sondaże dawały mu tylko około 10 miejsc w Knesecie, nieoficjalne wyniki wyborów stawiają go na drugim miejscu z 18-19 mandatami.

Prasa ostro krytykuje Netanjahu i słabą kampanię wyborczą Likudu. "Kampania wyborcza Benjamina Netanjahu zawiodła, bo nie miał nic do powiedzenia. Z łatwością pobił innych kandydatów, gdy przychodziło odpowiedzieć na pytanie +Kto najbardziej nadaje się na następnego premiera+, ale nie udało mu się przyciągnąć ani jednego nowego zwolennika Likudu" - pisze komentator dziennika "Haarec" Aluf Benn.

Benn dodaje, że Netnajahu świetnie zdawał sobie sprawę z tego, co jest ważne dla wyborców - gospodarka, ceny mieszkań, objęcie obowiązkową służbą wojskową ultraortodoskyjnych żydów, a mimo to zignorował te kwestie na rzecz "irańskiej groźby, niepodzielnej Jerozolimy i planów budowania tysiąca domów w osiedlach (na okupowanym Zachodnim Brzegu)".

Z tym, że wybory przegrał Netanjahu zgadza się prawicowy dziennik "Jedijot Achronot". "To protest wygrał. Szeroko rozumiana klasa średnia przemówiła. Nowi Izraelczycy powiedzieli: mamy dość reżimu Netanjahu. Chcemy nowych twarzy!" - pisze dziennik w artykule reakcyjnym zatytułowanym "Wygrała klasa średnia".

Dodaje on, że pierwszym i najważniejszym zadaniem nowej koalicji będzie uchwalenie budżetu na 2013 rok. To właśnie jego brak doprowadził do przyspieszenia wyborów.

Według "Jerusalem Post" wyborcy nagrodzili Benneta, Lapida i szefową Partii Pracy Szelly Jachimowicz za skupienie się na kwestiach wewnętrznych i gospodarczych. Lapid mówił o równym rozłożeniu ciężaru służby wojskowej i ciężaru podatków, Partia Pracy o obniżeniu kosztów utrzymania. "Nawet Bennet nie stawiał na pierwszym miejscu w swojej kampanii wyborczej rozbudowy osiedli (nie, żeby tego nie chciał), zamiast tego wołał o tańsze mieszkania" - pisze "Jerusalem Post".

Z Jerozolimy Ala Qandil (PAP)

aqa/ keb/ ro/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)