Izrael nie zniesie blokady Strefy Gazy, dopóki Czerwony Krzyż nie dostanie zgody na widzenia z izraelskim żołnierzem Giladem Szalitem, schwytanym przez Palestyńczyków w 2006 roku - oświadczył w czwartek izraelski minister spraw zagranicznych Awigdor Lieberman.
"Trzeba jasno powiedzieć, że minimalnym warunkiem zniesienia blokady byłoby wydanie Czerwonemu Krzyżowi zgody na składanie regularnych wizyt Giladowi Szalitowi" - oświadczył Lieberman w komunikacie.
"Dopóki ten warunek nie zostanie spełniony, nie ma żadnego powodu do zmiany sytuacji" - dodał minister, który już w niedzielę wspominał o możliwości "otwarcia przejść lądowych między Izraelem i Gazą, jeśli przedstawiciele Czerwonego Krzyża będą mogli składać wizyty Szalitowi".
Prezydent USA Barack Obama oświadczył w środę podczas spotkania z palestyńskim przywódcą Mahmudem Abbasem, że "status quo jest nie do utrzymania nie tylko w Gazie, ale także na Bliskim Wschodzie - czas pójść do przodu i osiągnąć postępy na drodze do rozwiązania polegającego na istnieniu dwóch państw".
Obama obiecał też przyznanie 400 mln dolarów pomocy Palestyńczykom na odbudowę mieszkań i szkół w Strefie Gazy.
Gilad Szalit, mający też obywatelstwo francuskie, został uprowadzony przez palestyńskich bojowników w czerwcu 2006 roku na granicy Izraela ze Strefą Gazy. Od tego czasu nie nie zezwolono mu ani na spotkanie z przedstawicielami Czerwonego Krzyża, ani z nikim z jego rodziny, ani z adwokatami.
Po porwaniu Szalita Izrael wprowadził blokadę lądową, morską i powietrzną Strefy Gazy. W 2007 roku jeszcze ją zaostrzył po przejęciu kontroli nad tym terytorium przez radykalny Hamas. W środę powiadomił jednak władze palestyńskie, że ją złagodzi. (PAP)
mw/ ap/
6402092