Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Janicka broni Engelkinga pozwanego przez żonę Kaczmarka

0
Podziel się:

Prok. Elżbieta Janicka broni zasadności konferencji prasowej w 2007 r., na
której ujawniono podsłuchy Janusza Kaczmarka, Konrada Kornatowskiego i Jaromira Netzela. "Przykro
nam, że za naszą ciężką pracę w 2007 r. jesteśmy dziś ciągani po sądach" - zeznała.

Prok. Elżbieta Janicka broni zasadności konferencji prasowej w 2007 r., na której ujawniono podsłuchy Janusza Kaczmarka, Konrada Kornatowskiego i Jaromira Netzela. "Przykro nam, że za naszą ciężką pracę w 2007 r. jesteśmy dziś ciągani po sądach" - zeznała.

B. szefowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie 39-letnia Janicka była w piątek świadkiem w procesie cywilnym, jaki Honorata Kaczmarek, żona b. szefa MSWiA, wytoczyła b. wiceprokuratorowi generalnemu w rządzie PiS, Jerzemu Engelkingowi za bezprawne - zdaniem powódki - ujawnienie jej adresu i danych osobowych na tej słynnej konferencji. Przed Sądem Okręgowym w Warszawie żąda za to przeprosin od Engelkinga, który wnosi o oddalenie pozwu.

W sierpniu 2007 r., podczas transmitowanej przez media konferencji, prowadzonej przez Engelkinga, ujawniono m.in. podsłuchane przez ABW rozmowy Kaczmarka, b. szefa policji Kornatowskiego i ówczesnego szefa PZU Netzela - w sprawie przecieku z akcji CBA ws. "afery gruntowej" w resorcie rolnictwa. W jednej z rozmów Kornatowski pytał żonę Kaczmarka o numer jej mieszkania, po czym mówił, że "za sekundkę" u niej będzie. Engelking komentował wtedy: "Myślę, że ta rozmowa, proszę państwa, nie wymaga żadnego komentarza. Honorata K. jest żoną Janusza Kaczmarka". Wszystkim trzem zarzucono wtedy utrudnianie wyjaśniania przecieku z akcji CBA i fałszywe zeznania. Śledztwo umorzono ostatecznie jesienią 2009 r.

Według pełnomocnika powódki mec. Mieczysława Hebla, Engelking naruszył prawo do tajemnicy prywatnych rozmów telefonicznych oraz adresu kogoś, kto nie jest osobą publiczną i ma prawo do zachowania anonimowości i prywatności. W pozwie podkreślono, że było to pierwsze "tego typu naruszenie dokonane na tak ogromną skalę". Zdaniem pozwu, Engelking sugerował też udział powódki w przestępstwie, którego dotyczyła konferencja. Pozew żąda od Engelkinga przeprosin w "Wiadomościach" TVP, "Faktach" TVN, "Gazecie Wyborczej", "Rzeczpospolitej" i "Polsce".

Zdaniem pełnomocnika Engelkinga mec. Małgorzaty Ułaszonek-Kubackiej, na konferencji podano tylko "szczątkowe dane osobowe", które wcześniej ujawnił sam Kaczmarek, m.in. w mediach. Zdaniem Engelkinga, słowa z konferencji były uzasadnione ze względów społecznych, a on sam działał w "granicach prawa oraz w zgodności z zasadą wolności słowa". Strona pozwana podkreśla, że konferencji nie zorganizował Engelking jako osoba prywatna, tylko prokuratura okręgowa, dlatego pozwanym powinien być Skarb Państwa.

W piątek Janicka, świadek Engelkinga, zeznała, że konferencję zorganizowano wobec "burzy medialnej" po zatrzymaniu Kaczmarka i innych oraz wobec faktu, że wcześniej Kaczmarek "atakował prokuraturę". "Nie można było swobodnie wejść do prokuratury, bo wejście główne było +obstawione+ przez dziennikarzy; wchodziliśmy tylko bocznym wejściem; praca w prokuraturze była sparaliżowana" - powiedziała Janicka. "W moim gabinecie zainstalowano rolety, aby dziennikarze nie podglądali tego, co się w nim dzieje" - dodała. Przyznała zarazem, że zainteresowanie mediów sprawą było zrozumiałe. "Przecież ta sprawa doprowadziła do upadku rządu" - przypomniała.

Janicka nie pamiętała, kto decydował, co i w jakim zakresie będzie pokazane na konferencji. "Materiał był selekcjonowany przez służby" - dodała. Podkreśliła, że nie słyszała, by ktoś z prokuratury kwestionował celowość konferencji. "Co by media z nami zrobiły, gdybyśmy +nabrali wody w usta+?" - pytała retorycznie. Zwróciła uwagę, że gdyby prokuratura nie postawiła wtedy zarzutów Kaczmarkowi, to "zarzucono by nam, że +kryjemy ministra z PiS+". "Gdyby pani Blidę zakuto w kajdanki, byśmy do dziś słyszeli, że ją potraktowano tak, jak dr. G., a że jej nie zakuto, to stało się nieszczęście" - dodała Janicka.

"Czy ujawnienie rozmowy Kornatowskiego z powódką było niezbędne?" - spytała sędzia. "To nie była rozmowa prywatna, tylko rozmowa z podejrzanym Konradem K., a powódka nie była osobą zupełnie prywatną" - odparła Janicka. Dodała, że nie wie, kto podjął decyzję, by ujawnić właśnie ten fragment podsłuchów. "On nie dotyczył pani Kaczmarek, tylko zachowania pana Kornatowskiego, +zadaniowanego+ na konkretne zdarzenie" - dodała świadek.

Według niej, Engelking działał w ramach obowiązków. "Przykro nam, że za naszą ciężką pracę w 2007 r. jesteśmy dziś ciągani po sądach; my tylko wykonywaliśmy swą pracę" - oświadczyła Janicka. "Ciężko było prowadzić to postępowanie pod takim ostrzałem, a prokuratorzy do dziś są oczerniani przez różne osoby w mediach" - dodała. Podkreśliła, że "musi ważyć słowa, bo w obecności pani Kaczmarek swoboda wypowiedzi świadka jest bardzo ograniczona". "Wiem, że jestem trudnym świadkiem" - przyznała Janicka, która - wspierana przez adwokatkę Engelkinga - chciała, by sąd protokołował każde jej słowo; sąd uznawał niektóre za niezwiązane z przedmiotem procesu.

Sprawę odroczono do 11 maja, kiedy Janicka będzie kontynuowała zeznania.

Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie, z doniesienia Kaczmarka i jego żony, prowadzi śledztwo ws. przekroczenia uprawnień przez Engelkinga na tej konferencji. Prasa podawała, że śledztwo wykazało m.in., że ustną zgodę na ujawnienie podsłuchów wydała Janicka, co dopiero potem wpisano do akt śledztwa. Ona sama powiedziała sądowi, że w rzeszowskiej prokuraturze zeznawała już "sześć lub siedem razy" - także w śledztwie, w którym zarzuty przekroczenia uprawnień postawiono już ówczesnemu szefowi CBA Mariuszowi Kamińskiemu.

Wobec Janickiej trwa postępowanie przed sądem dyscyplinarnym dla prokuratorów. Obwiniono ją o utrudnianie śledztwa przeciw b. ministrowi sportu w rządzie PiS Tomaszowi Lipcowi. Media podawały, że Janicka miała wstrzymywać zatrzymanie Lipca - tak by nie doszło do tego przed wyborami parlamentarnymi jesienią 2007 r. Jej byli podwładni mówili przed sejmową komisją śledczą ds. nacisków, że Janicka powiedziała: "Jak zatrzymacie Lipca, to was puknę". Sama Janicka przed komisją zaprzeczała takiemu kontekstowi swej wypowiedzi.

W środę Sąd Okręgowy w Warszawie nakazał spółce Axel Springer Polska przeprosić Janusza i Honoratę Kaczmarków oraz zapłacić im 100 tys. zł za opublikowanie w 2009 r. przez "Dziennik" podsłuchów ich prywatnych rozmów z 2007 r. - gdy b. szef MSWiA był w "kręgu podejrzeń" o przeciek z akcji CBA. Sąd uznał, że "Dz" bezprawnie naruszył prywatność powodów, bo żaden interes społeczny nie uzasadniał publikacji podsłuchów prywatnych rozmów, które niczego nie wnosiły do wiedzy o aferze przeciekowej - i to w dodatku 2 lata po niej. (PAP)

sta/ abr/ mow/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)