Frekwencja w niedzielnych wyborach do izby niższej japońskiego parlamentu osiągnęła rekordową wysokość 69,28 procent - podano w poniedziałek oficjalnie w Tokio.
Tak wysokiej frekwencji nie notowano w żadnych japońskich wyborach od wprowadzenia nowej ordynacji wyborczej w 1996 roku.
Nadal nie podano ostatecznych wyników elekcji. Z powyborczych sondaży wynika jednak, że zgodnie z przewidywaniami miażdżące zwycięstwo odniosła w nich opozycyjna Partia Demokratyczna, uzyskując prawdopodobnie 298-321 miejsc w 480-osobowej izbie. Z kolei rządząca od ponad 50 lat Partia Liberalno-Demokratyczna (PLD) poniosła dotkliwą porażkę, zdobywając prawdopodobnie zaledwie nieco ponad sto mandatów.
Przegrana PLD otwiera drogę PD, na której czele stoi Yukio Hatoyama, do stworzenia własnego rządu, co prawdopodobnie nastąpi w ciągu najbliższych kilku tygodni. Partia Demokratyczna musiała uzyskać zwyczajną większość 241 miejsc w niższej izbie parlamentu, aby móc wybrać premiera.
Lider Demokratów określił już wybory mianem "rewolucji", zapowiadając, iż jego partia "nie będzie arogancka i słuchać będzie głosu ludzi". Komentując wynik wyborów oświadczył: "Ludzie są rozczarowani obecną polityką i rządzącą koalicją. Wiemy, że naród pragnie zmian".
Hatoyama przed wyborami zapowiadał odwrócenie się od polityki PLD, polegającej na wspieraniu wielkich korporacji i koncentrowanie się na sytuacji konsumentów i robotników. Mówił też o prowadzeniu przez Japonię bardziej niezależnej polityki wobec USA i zbliżeniu z azjatyckimi sąsiadami. W stosunkach z Rosją zapowiedział działania na rzecz rozwiązania sporu terytorialnego, dotyczącego czterech południowych Wysp Kurylskich. (PAP)
hb/
4656613 4656697 int.