Jemen rozpoczął negocjacje z porywaczami Brytyjczyka i pięciorga Niemców - poinformował we wtorek jemeński minister spraw zagranicznych Abu Bakr Abd Allah al-Kirbi.
"Negocjacje z porywaczami Niemca i Brytyjczyków trwają" - powiedział al-Kirbi.
W poniedziałek Jemen odwiedził szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle. Westerwelle powiedział, że jemeńskie władze wiedzą, gdzie znajduje się porwane niemieckie małżeństwo z dziećmi.
Niemiecka rodzina i Brytyjczyk znajdowali się wśród dziewięciorga cudzoziemców uprowadzonych w rejonie Sada. Później znaleziono ciała trzech kobiet - dwóch Niemek i Koreanki z Korei Południowej z tej właśnie grupy uprowadzonych.
Do ich porwania w rejonie, w którym szyiccy rebelianci związani z Al-Kaidą walczą z jemeńskimi oddziałami rządowymi, nie przyznało się żadne z ugrupowań. Rebelianci twierdzą, że to nie oni dokonali uprowadzenia.
USA, które obawiają się, że Jemen może stać się dla Al-Kaidy centralną bazą operacji poza Pakistanem i Afganistanem, zwiększają pomoc gospodarczą i polityczną dla władz w Sanie. Amerykańscy żołnierze są w Jemenie obecni, ale ich działalność ogranicza się do szkolenia tamtejszych jednostek antyterrorystycznych. Waszyngton dostarcza też jemeńskim siłom zbrojnym sprzętu wojskowego oraz pomaga w działaniach wywiadowczych.
Al-Kirbi powiedział we wtorek, że do zwalczania rebeliantów z Al-Kaidy w Jemenie, rodzinnym kraju jej przywódcy Osamy bin Ladena, najbardziej nadają się jemeńskie siły zbrojne.
"Amerykanie sami są przekonani, że najlepiej w walce z terrorystami oprzeć się na lokalnych siłach" - powiedział jemeński minister.
Stany Zjednoczone nie zamierzają wysyłać do Jemenu i Somalii sił zbrojnych, aby pomóc tamtejszym władzom w walce z muzułmańskimi rebeliantami i Al-Kaidą - zapewnił w niedzielę prezydent USA Barack Obama, wyjaśniając, że głównym bastionem Al-Kaidy nadal pozostaje pogranicze Pakistanu i Afganistanu.
Większość porwanych w Jemenie cudzoziemców zostaje przez porywaczy zwolnionych. Uprowadzeniami porywacze usiłują wywrzeć presję na swój rząd, jednak w 2008 roku w zasadzce, której zorganizowanie władze przypisały Al-Kaidzie, zabite zostały dwie Belgijki.
Poza rebelią na północy kraju, Jemen walczy z secesjonistycznym ruchem na południu i islamistycznymi bojownikami.
Na początku stycznia zmobilizowano tysiące funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa do udziału w ofensywie przeciwko Al-Kaidzie w stolicy (Sanie) i prowincjach Szabwa oraz Marib. Władze schwytały pięciu domniemanych bojowników. Al-Kaida wzięła na siebie odpowiedzialność za nieudany zamach na amerykański samolot pasażerski lecący w Boże Narodzenie z Amsterdamu do Detroit.
Jak napisał poniedziałkowy "The Times", prezydent Jemenu Ali Abd Allah Salah zapowiedział, że gotów jest przystąpić do rozmów z Al-Kaidą pod warunkiem jej rozbrojenia. Oferta zbiegła się z doniesieniami, iż pewna liczba bojowników Al-Kaidy przenosi się z Afganistanu do Jemenu z zamiarem włączenia się do walk.
Analitycy ostrzegają, że Jemenowi grozi rozpad i chaos, jeśli nie upora się z ruchami odśrodkowymi i zagrożeniem terrorystycznym. (PAP)
klm/ ro/
5455605, arch.