Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kamiński zeznawał przed hazardową komisją śledczą

0
Podziel się:

Były szef CBA Mariusz Kamiński nie wykluczył we wtorek podczas
przesłuchania przed sejmową komisją śledczą ds. tzw. afery hazardowej, że to premier Donald Tusk
lub sekretarz Kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki mogli powiedzieć Mirosławowi
Drzewieckiemu o działaniach CBA w sprawie afery hazardowej i to mógł być początek przecieku. Według
niego, Drzewiecki i Zbigniew Chlebowski byli "w pełni dyspozycyjni" wobec ludzi z lobby branży
hazardowej.

Były szef CBA Mariusz Kamiński nie wykluczył we wtorek podczas przesłuchania przed sejmową komisją śledczą ds. tzw. afery hazardowej, że to premier Donald Tusk lub sekretarz Kolegium ds. służb specjalnych Jacek Cichocki mogli powiedzieć Mirosławowi Drzewieckiemu o działaniach CBA w sprawie afery hazardowej i to mógł być początek przecieku. Według niego, Drzewiecki i Zbigniew Chlebowski byli "w pełni dyspozycyjni" wobec ludzi z lobby branży hazardowej.

B. szef CBA przypomniał, że 12 sierpnia 2009 r. wysłał do premiera materiał pisemny, a 14 sierpnia osobiście powiedział Tuskowi i Cichockiemu o kontaktach ważnych polityków PO z biznesmenami z branży hazardowej - głównie Ryszardem Sobiesiakiem. Natomiast 19 sierpnia - według Kamińskiego - doszło do spotkania szefa rządu z ówczesnym wicepremierem Grzegorzem Schetyną i Drzewieckim.

Następnie - zdaniem Kamińskiego - sekwencja wydarzeń wyglądała tak: od 20 do 24 sierpnia ówczesny szef gabinetu politycznego ministra sportu Marcin Rosół wielokrotnie, ale bez skutku próbował skontaktować się z wiceministrem skarbu Adamem Leszkiewiczem; 24 sierpnia wieczorem Rosół spotkał się z córką Sobiesiaka - Magdaleną w kawiarni "Pędzący królik" w Warszawie; zaś 25 sierpnia Rosół poinformował wiceministra Leszkiewicza, że Magdalena Sobiesiak wycofuje się z konkursu na członka zarządu Totalizatora Sportowego.

Według Kamińskiego, to Rosół wysłał Leszkiewiczowi CV Magdaleny Sobiesiak w czerwcu 2009 r. z informacją, że jest to osoba, którą "Ministerstwo Sportu rekomenduje do zarządu Totalizatora Sportowego". Kamiński powiedział, że inny znajomy Sobiesiaka, b. prezes Totalizatora Sławomir Sykucki miał w tamtym czasie mówić, że "można tak podzielić rynek, że Totalizator Sportowy będzie miał pieniądze i wszyscy prywatni będą mieli; Magda tylko musi się trochę słuchać".

Kamiński powiedział, że tego samego dnia - 25 sierpnia - gdy Rosół poinformował o wycofaniu się Magdaleny Sobiesiak z konkursu do zarządu TS, rano o godz. 8.45 Sobiesiak zadzwonił do Sykuckiego z informacją, "że Magda rezygnuje" i stwierdził, że za chwilę "zadzwoni z innego telefonu".

W godzinach popołudniowych 25 sierpnia - mówił Kamiński - Sobiesiak w rozmowie z zaprzyjaźnionym prawnikiem miał powiedzieć: "Magda wycofała się z projektu po wczorajszym spotkaniu. Miała najlepsze papiery, ale tatusia niedobrego". Tego samego dnia Sobiesiak wyjechał na Mazury na spotkanie z kolegami.

Kamiński przywołał rozmowę z anonimowym uczestnikiem tego spotkania, opublikowaną w "Dzienniku" 8 października. "Podana jest ważna informacja, na podstawie której bardzo łatwo zidentyfikować tę osobę. Ta osoba anonimowo mówi (...), że spotkała 25 sierpnia po południu Ryszarda Sobiesiaka. Spotkali się na stacji benzynowej na Mazurach. Ryszard Sobiesiak powiedział mu, że jest obserwowany i że jego telefon jest na podsłuchu. Nazwisko tej osoby z całą pewnością jest znane Centralnemu Biuru Antykorupcyjnego" - zeznał Kamiński.

B. szef CBA nie wykluczył, że to premier lub Cichocki mogli powiedzieć Drzewieckiemu o działaniach CBA ws. afery hazardowej, Drzewiecki mógł przekazać informację Rosołowi, a ten córce Sobiesiaka. "Logika wydarzeń jednoznacznie wskazuje, że przełomowym momentem, jeśli chodzi o przeciek, jest spotkanie Marcina Rosoła z córką Ryszarda Sobiesiaka, Magdaleną". "Wszystko wskazuje na to, że to był moment przecieku" - uważa były szef CBA.

Pytany przez Bartosza Arłukowicza (Lewica), od kogo o akcji CBA mógł dowiedzieć się Rosół, Kamiński odparł: "Tylko od ministra Drzewieckiego, jeśli Drzewiecki został o tym poinformowany przez premiera 19 sierpnia 2009 roku".

Dopytywany, czy jest przekonany, że Drzewiecki mógł dowiedzieć się o akcji CBA tylko i wyłącznie od premiera, odparł: "Mógł się dowiedzieć od pana premiera, że CBA interesuje się tą sprawą, CBA zna tę sprawę". Dodał, że sam premier dowiedział się o sprawie od niego 14 sierpnia. Arłukowicz pytał, od kogo jeszcze Drzewiecki mógł teoretycznie się dowiedzieć o działaniach CBA. "Od ministra Cichockiego" - odpowiedział Kamiński.

"Teoretycznie jeszcze od pracowników CBA?" - dopytywał Arłukowicz. "Teoretycznie tak" - odparł Kamiński. Zapytany przez śledczego, czy można wykluczyć tezę, iż Sobiesiak dowiedział się o akcji CBA od byłego szefa klubu PO Zbigniewa Chlebowskiego lub jego współpracowników, Kamiński powiedział, że żadnej tezy nie można wykluczyć.

Stwierdził też, że prokurator krajowy Edward Zalewski znał "część zagadnień" dotyczących operacji, jakie CBA prowadziło w sprawie tzw. afery hazardowej. Kamiński był pytany, czy Zalewski podpisywał zgodę na założenie podsłuchów w operacji, którą CBA prowadziła ws. prac nad nowelizacją ustawy hazardowej i wcześniejszej operacji Biura, w trakcie której okazało się, że biznesmen Ryszard Sobiesiak ma kontakty z prominentnymi politykami PO.

B. szef CBA przyznał, że zgody na założenie podsłuchów mogli podpisać Zalewski lub któryś z jego zastępców. "Minister Czuma (ówczesny minister sprawiedliwości i prokurator generalny - PAP) chociaż miał pełne prawo, żeby podpisywać te wnioski, bardzo rzadko korzystał z tej możliwości i w zasadzie one były od razu kierowane do prokuratury krajowej z pominięciem prokuratora generalnego" - powiedział Kamiński.

"Zakładam, że część z tych podsłuchów czy innych działań, które wymagają zatwierdzenia przez prokuratora, mógł podpisywać prokurator Zalewski, a na pewno znał część zagadnień związanych z tą sprawą" - dodał b. szef CBA. "Na pewno procedurą +Yeti+ (to nazwa operacji CBA, przy okazji której Biuro odkryło kontakty Sobiesiaka z politykami PO m.in. w kwestiach związanych nowelizacją ustawy hazardowej - PAP) interesował się prokurator Edward Zalewski, bo kiedyś z nim rozmawiałem w tej sprawie" - powiedział Kamiński.

Zaznaczył, że gdy CBA występowało z wnioskami o założenie podsłuchów w operacji "Yeti", pojawiało się w nich nazwisko Sobiesiaka. Kamiński ocenił, że Zalewski jest "wedle powszechnej, ale niezweryfikowanej opinii osobą korzystającą z poparcia wicepremiera Schetyny przy objęciu stanowiska prokuratora krajowego".

B. szef CBA powiedział, że podczas spotkania z premierem, do którego doszło 14 sierpnia 2009 roku, powiedział szefowi rządu, że Drzewiecki i Chlebowski uczestniczyli w nielegalnych działaniach lobbingowych w pracach nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej. Zaznaczył, że poinformował premiera, iż nie ma najmniejszych wątpliwości co do roli tych dwóch polityków, którzy są "w pełni dyspozycyjni, w pełni powiązani z lobby hazardowym, lobby ludzi ze świata jednorękich bandytów".

Kamiński mówił, że wiedział, iż "sprawa nie będzie łatwa", gdyż "dotyczy polityków ugrupowania rządowego, członków rządu, z najbliższego otoczenia premiera Tuska". "Wiedziałem, że będzie to test w naszych relacjach i że będzie to test, czy Donald Tusk jest przywódcą państwa polskiego, czy politykiem, który wybierze obronę małych partyjnych interesów" - ocenił Kamiński.

Powiedział, że 14 sierpnia apelował i prosił premiera, by osobiście podjął działania zabezpieczające prace nad zmianami w ustawie hazardowej, co - jak mówił - umożliwiłoby przywrócenie wcześniejszego kształtu projektu (czyli z zapisem o dopłatach do gier nieobjętych monopolem państwowym, m.in. do automatów do gier), a tym samym wpływ do budżetu państwa 500 mln zł.

Relacjonował, że rozmawiając z premierem kilkakrotnie podkreślał, że szef rządu może to uczynić, nie ujawniając roli CBA w tej sprawie, a np. odwołując się do jawnego pisma ministra Drzewieckiego w sprawie dopłat - z 30 czerwca 2009 r., w którym minister sportu rezygnuje z zapisu o dopłatach w projekcie noweli tzw. ustawy hazardowej oraz do wypowiedzi Witolda Lisickiego - ówczesnego rzecznika wiceministra finansów, szefa Służby Celnej Jacka Kapicy - że resort finansów przyjmuje do wiadomości to stanowisko resortu sportu i w związku z tym dopłat w projekcie noweli nie będzie. "Powiedziałem, że z punktu widzenia CBA sprawą fundamentalną jest to, żeby Ryszard Sobiesiak i inni figuranci nie dowiedzieli się, że są pod kontrolą operacyjną CBA" - powiedział.

Mówił, że podczas spotkania premier zapytał go, jak ocenia pod kątem prawno-karnym zachowania polityków w tej sprawie. Kamiński podkreślił, że wówczas użył słów: "Kodeks karny będzie miał zastosowanie". Dodał, że poinformował wówczas premiera, że zlecił przygotowanie analizy prawno-karnej zachowań poszczególnych osób wymienionych w piśmie z 12 sierpnia. Dodał, że w tym piśmie również znajduje się sformułowanie, że taka analiza będzie przez CBA sporządzona. "Ani razu w rozmowie z premierem nie mówiłem, że są to zachowania nieetyczne (...). Mamy tutaj do czynienia z działaniami nielegalnymi i bezprawnymi, o tym mówiłem" - zaznaczył.

Relacjonował, że w czasie rozmowy zrozumiał, że Tusk zwrócił się do resortu finansów o przygotowanie pełnej informacji o przebiegu prac legislacyjnych ws. noweli ustawy hazardowej. "Premier powiedział ponadto, była to dla mnie bardzo ważna deklaracja, że w związku z tą sytuacją uważa, że na branżę hazardową należy nałożyć większe nawet obciążenia podatkowe niż pierwotnie zakładał to projekt ustawy" - mówił. Zaznaczył, że Tusk powiedział też, że jest zwolennikiem zwiększenia monopolu państwa na rynku hazardowym i zwiększenia roli Totalizatora Sportowego.

Wtedy - jak mówił Kamiński - powiedział Tuskowi, że nie ma dla niego dobrych informacji, gdyż trwają "intensywne zabiegi Mirosława Drzewickiego, jego asystenta Marcina Rosoła, żeby do władz Totalizatora wprowadzić córkę pana Sobiesiaka, Magdalenę". Kamiński relacjonował, że Tusk poprosił go wówczas o przygotowanie w najbliższym czasie informacji na temat sytuacji w Totalizatorze.

Kamiński mówił, że w rozmowie z premierem zwrócił mu uwagę, że należy wyjaśnić zachowania także trzech innych osób w tej sprawie: ówczesnego wiceministra gospodarki Adama Szejfelda, wiceministra Kapicy oraz wicepremiera Schetyny. Jak mówił, korespondencja Szejfelda - w trakcie prac nad nowelą ustawy hazardowej - i mnożenie na piśmie kolejnych wątpliwości co do dopłat tak bardzo odpowiadało branży hazardowej, że "należy wyjaśnić, dlaczego to czynił z taką konsekwencją". Według Kamińskiego rozmowa dotyczyła też ewentualnego zastraszenia wiceministra Kapicy (który w resorcie finansów pilotował prace na projektem zmian w ustawie hazardowej).

Były szef CBA ocenił, że spotkanie z premierem "to była dobra robocza rozmowa", po której miał "poczucie, że rozmawia z człowiekiem przejętym sytuacją, człowiekiem, który został oszukany przez swoich współpracowników".

Jednocześnie Kamiński mówił, że od tego spotkania, czyli 14 sierpnia 2009 r., nie miał żadnej informacji od premiera o jakichkolwiek jego działaniach ws. tzw. afery hazardowej. W tej sytuacji 11 września wysłał do Tuska kolejne pismo, w którym zawarte były rekomendacje dla szefa rządu.

Dotyczyły one kontynuacji prac nad zmianami w ustawie hazardowej, zmierzającymi do wprowadzenia dopłat, wyjaśnienia wszystkich okoliczności nagłej zmiany stanowiska ministra Drzewieckiego ws. dopłat oraz ustalenia zakresu odpowiedzialności i wyciągnięcia konsekwencji wobec osób podległych premierowi w związku z ich zakulisowymi działaniami podczas prac nad ustawą.

Kamiński zeznał, że dwukrotnie informował o tym piśmie Cichockiego i prosił o przekazanie tej wiadomości szefowi rządu; jednak 16 września podczas spotkania Kamińskiego z premierem Tuskiem po posiedzeniu kolegium ds. służb specjalnych, szef rządu miał mu powiedzieć, że nie czytał pisma wysłanego mu przez szefa CBA. Zdaniem Kamińskiego, premier nie powiedział mu prawdy.

"Mija pięć dni i premier w rozmowie ze mną twierdzi, że nie czytał tak ważnego pisma. Wydaje mi się to mało prawdopodobne, a gdyby jednak uznać, że premier nie czytał tego pisma, to jestem zszokowany takim lekceważącym podejściem do sprawy" - dodał. Według Kamińskiego premier "na użytek tej sprawy, żeby w jakikolwiek sposób nie nawiązywać do afery hazardowej" za najbardziej wygodne uznał stwierdzenie, że nie zna treści tego pisma. "Tak to interpretuję" - powiedział.

Dodał, że tylko raz, 14 sierpnia, rozmawiał z Tuskiem na temat tzw. afery hazardowej, gdyż próba nawiązania do tego tematu podczas spotkania 16 września zakończyła się niepowodzeniem. W związku z tym Kamiński wyraził opinię, że premier nie zrobił nic, by wyjaśnić "aferę hazardową". Dlatego, jak zeznał, postanowił poinformować o tej "nadzwyczajnej i bezprecedensowej" sytuacji prezydenta oraz władze Sejmu i Senatu - do czego doszło 18 września.

Wyjaśniając motywy powiadomienia o sprawie prezydenta i władz parlamentu, Kamiński powiedział, że szef rządu mógł podjąć "wszelkie działania" wyjaśniające tę sprawę, nie ujawniając w niej roli CBA, ale po rozmowie z Tuskiem nie miał jednak żadnej informacji, aby premier podjął jakieś działania wyjaśniające. Kamiński podkreślił, że wiedział natomiast, iż rząd przewidywał, że projekt ustawy jeszcze we wrześniu zostanie skierowany do prac w parlamencie. "Więc zakładałem, że w tym zlobbowanym kształcie trafi (ona) do parlamentu" - tłumaczył Kamiński.

Jak dodał, w takiej sytuacji jemu "nagle" zostały postawione zarzuty, których konsekwencją może być odwołanie go z funkcji szefa CBA.

Były szef CBA - jak mówił - uznał wówczas, że należy przyspieszyć prace nad karno-prawną oceną działań osób, które zostały opisane w analizach i polecił sporządzenie formalnego wniosku do Prokuratora Generalnego w związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa oraz postanowił poinformować o sprawie prezydenta i władze parlamentu.

Kamiński w swojej swobodnej wypowiedzi poprzedzającej przesłuchanie przedstawił własne kalendarium afery hazardowej. Poinformował m.in., że CBA zainteresowało się Sobiesiakiem, bo istniało podejrzenie jego udziału w "bardzo poważnych przestępstwach korupcyjnych". "Sprawy, w których Ryszard Sobiesiak był rozpracowywany przez CBA, nie są znane opinii publicznej do tej pory" - powiedział i dodał, że "musi przy tym być bardzo oszczędny w słowach".

Jak zaznaczył, CBA zaczęło rozpracowywać Sobiesiaka w lipcu 2008 r. i szybko okazało się, że ma on niezwykle rozbudowane kontakty wśród funkcjonariuszy publicznych. Zdaniem Kamińskiego, 18 lipca 2008 r. pojawiły się pierwsze rozmowy biznesmena wskazujące na jego zainteresowanie projektem noweli ustawy hazardowej. Dzień wcześniej bowiem na posiedzenie Komitetu Stałego Rady Ministrów została skierowana wersja projektu zawierająca zapisy o dopłatach. "Wydaje się, że ten moment jest szokujący dla branży hazardowej" - ocenił.

Kamiński relacjonował, że 18 lipca przyjaciel Sobiesiaka Jan Kosek (również biznesmen z branży hazardowej) spotkał się z wiceministrem Kapicą, gdzie dowiedział się, że w projekcie są dopłaty i stało się tak w wyniku wniosku, który złożył minister sportu. Jak zaznaczył, Sobiesiak i Kosek byli "w szoku". "Nie chcą wierzyć, że Mirosław Drzewiecki złożył taki wniosek. Padają słowa, że +musimy wyprostować Mirka, że musimy natychmiast spotkać się z Mirkiem i ze Zbyszkiem+" - dodał Kamiński.

Według relacji b. szefa CBA, 1 sierpnia Sobiesiak i Kosek spotkali się ze Zbigniewem Chlebowskim. Dzień wcześniej biznesmeni mieli zaś się spotkać z Drzewieckim. Na tym spotkaniu, według Kamińskiego, Drzewiecki miał im tłumaczyć, że też jest trochę zaskoczony sytuacją, że to nie on, tylko jego zastępca najprawdopodobniej wysłał pismo z wnioskiem o dopłaty. "Panowie ustalają, że niezbędne jest spotkanie z Grzegorzem Schetyną. W rozmowie z 2 sierpnia padają znamienne słowa, że +co innego Grzesiek mówi, gdy się spotykaliśmy w domu, a co innego oni teraz robią i jak to jest+" - zaznaczył.

Następnie, jak powiedział Kamiński, Sobiesiak wielokrotnie dzwonił do Schetyny, ale wicepremier nie odbierał telefonu; zaniepokojony miał dzwonić do Drzewieckiego, który go uspokajał; w końcu Sobiesiak polecił Drzewieckiemu, aby przekazał Schetynie, że oczekuje, że "urzędnicy będą się słuchać Zbyszka i żeby Grzesiek im to powiedział, że mają się słuchać we wszystkim Zbyszka, bo w tym momencie się jeszcze nie słuchają".

Kamiński zeznał, że w lipcu 2009 r. zdecydował o interwencji u premiera Donalda Tuska w sprawie prac nad projektem zmian w ustawie hazardowej. "Mając świadomość tego, co dzieje się wokół ustawy hazardowej, jakie są kulisy podejmowania decyzji przez ministra Mirosława Drzewieckiego, po analizie sytuacji uznałem, że dłużej nie mogę czekać i muszę spowodować, by plan ludzi od jednorękich bandytów nie powiódł się" - mówił.

Jak dodał, nie mógł się pogodzić z "sytuacją, gdy faceci od jednorękich bandytów będą silniejsi niż państwo polskie". Wyjaśniał, że gdyby nie przekazał premierowi informacji o nieprawidłowościach w pracach nad ustawą, wówczas pojawiłaby się kolejna wersja tej ustawy bez zapisu o dopłatach do gry na automatach. W jego ocenie "jest wysoce prawdopodobne", że wersja ustawy bez dopłat zostałaby przyjęta przez rząd i przesłana do parlamentu.

"Byłaby to ustawa haniebna, powstała w wyniku nielegalnych działań ludzi z branży jednorękich bandytów" - mówił b. szef CBA. Jak, dodał, ujawnienie premierowi tych informacji było dowodem najwyższej lojalności wobec premiera. "Nie zastawiłem na niego żadnej pułapki, nie nagrałem rozmowy z nim (...) a mogłem to zrobić na milion sposobów, mając pięć kamer w guziku" - powiedział Kamiński.

Posłowie PO pytali b. szefa CBA, czy nie wprowadził Tuska w błąd, bowiem na dowód nielegalnych działań przy projekcie noweli ustawy hazardowej posługiwał się też stenogramami rozmów Sobiesiaka, które - jak się okazało - nie dotyczyły sprawy tej nowelizacji.

Chodzi o rozmowę z sierpnia 2008 r. Sobiesiaka z Chlebowskim, podczas której polityk PO miał powiedzieć: "Z tobą na 90 proc. Rysiu, że załatwimy. Tam walczę, nie jest łatwo, tak ci powiem". Kamiński powiedział przed komisją, że "dzisiaj już wiemy, że ta rozmowa dotyczyła przedłużenia koncesji, która została odebrana z uwagi na to, że był (Ryszard Sobiesiak - PAP) skazany". Zaznaczył, że ta rozmowa jest dowodem na powiązania Chlebowskiego z branżą hazardową.

Z zeznań wiceministra finansów Jacka Kapicy przed hazardową komisją śledczą wynika, że 16 lipca 2008 r. spotkał się on z Chlebowskim w sprawie wrocławskiej firmy Golden Play; firma ta starała się o przedłużenie zezwolenia na prowadzenie działalności, z czym miała problemy w związku z tym, że w Krajowym Centrum Informacji Kryminalnych są informacje dot. postępowań karnych (prowadzonych wobec) udziałowców oraz członków tej spółki.

Przedstawiciel PO w komisji Sławomir Neumann ocenił, że Kamiński - przedstawiając premierowi 14 sierpnia 2009 roku stenogramy z rozmów, w tym także słowa Chlebowskiego "Z tobą na 90 proc. Rysiu, że załatwimy..." - wprowadził szefa rządu w błąd, bo wypowiedź ta nie dotyczyła prac nad zmianami w ustawie hazardowej.

Kamiński tłumaczył, że CBA pokazało premierowi "szerokie spektrum powiązań polityków PO z ludźmi z branży jednorękich bandytów". "Jeśli były jakieś nieprecyzyjności drobne, to one i tak nie mogły wprowadzać premiera w błąd, bo one pokazywały realne powiązania z tą branżą - to że oni załatwiali rozliczne interesy dla nich bardzo istotne, które przynosiły im korzyści finansowe" - mówił.

"Politycy ci podejmowali realne działania. Pokazaliśmy premierowi, że to były realne działania w różnych sprawach - i ustawowych, i pozaustawowych, ale generalnie działające na rzecz ich prywatnych interesów" - dodał.

Kamiński zapewnił też, że stenogramy z rozmów Drzewieckiego i Chlebowskiego z biznesmenami branży hazardowej nie "wyciekły do prasy" z CBA. "To jest insynuacja. Ja tak nie uważam" - w taki sposób Kamiński odniósł się do stwierdzenia Jarosława Urbaniaka (PO), że stenogramy wyciekły do prasy z CBA. Zaznaczył, że dokumenty dotyczące podsłuchów znajdowały się w różnych miejscach, w tym także w kancelarii premiera.

"Równie dobrze pan może powiedzieć, że te materiały wyciekły z kancelarii premiera, jak z CBA" - stwierdził Kamiński. Urbaniak zaznaczył, że stenogramy, które ukazały się w mediach, w porównaniu do materiałów dostarczonych premierowi są szersze. "Nic mi na ten temat nie wiadomo" - odparł Kamiński.

Ocenił też, że pozbawiono go funkcji szefa CBA, ponieważ wykrył i ujawnił tzw. aferę hazardową. "Nie mam wątpliwości, że zostałem pozbawiony funkcji, dlatego że ujawniłem i wykryłem tę aferę, ale jestem przekonany, że było to moim obowiązkiem" - powiedział.

W ocenie Kamińskiego zarzuty ws. afery gruntowej postawione mu przez prokuraturę w Rzeszowie były jedynie pretekstem do odwołania go ze stanowiska szefa CBA, ponieważ - według niego - "był prowadzony scenariusz, by do końca września sprawa (afery hazardowej) mogła być +zamieciona pod dywan+".

Zdaniem Kamińskiego, pewne decyzje m.in. w jego sprawie mogły zapaść na spotkaniu 19 sierpnia 2009 roku premiera Tuska, wicepremiera Schetyny i ministra Drzewieckiego. "Moim zdaniem kluczowe jest spotkanie 19 sierpnia z udziałem Schetyny, Drzewieckiego i premiera Tuska. (...) Wydaje mi się, że wszystkie następne wydarzenia układają się w logiczny ciąg, że tam zapadły pewne decyzje. Nie wykluczam, że również co do mojej osoby i możliwości dalszego pełnienia funkcji jako szefa CBA. Taka jest logika wydarzeń i wydaje mi się, że jest to wysoce prawdopodobne" - powiedział Kamiński.

Jak dodał, zarówno dla niego, jak i jego współpracowników "było oczywiste, że to musi mieć związek ze sprawą afery hazardowej".

Kamiński podkreślił, że ma satysfakcję z ujawnienia tzw. afery hazardowej. "Ujawniłem tę aferę przed premierem, poinformowałem - aby nie zamieść tej sprawy +pod dywan+ - naczelne organy władzy państwowej" - dodał był szef CBA. Jak podkreślił, "niezależnie do tego, co stało się później, było warto i trzeba było to zrobić, w imię standardów, że nikt nie stoi ponad prawem". (PAP)

pat/ luo/ mok/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)