W Polsce żyje ok. 1 mln osób słabosłyszących. Ich potrzeby są jednak niezauważane, brakuje rozwiązań, dzięki którym miałyby dostęp do informacji - podkreślali uczestnicy Międzynarodowego Kongresu Integracyjnego na rzecz Osób Niesłyszących i Słabosłyszących w Katowicach.
Kończący się we wtorek dwudniowy kongres w Katowicach był adresowany do pracowników służby zdrowia, pomocy społecznej, oświaty, przedstawicieli administracji, organizacji pozarządowych, nauczycieli, pedagogów, rodziców, jak i samych osób niesłyszących i słabosłyszących.
Jak podkreślił Krzysztof Wostal z Polskiej Fundacji Osób Słabosłyszących, ludzie z tym rodzajem niepełnosprawności padają ofiarą wielu stereotypów. W przeciwieństwie do osób głuchych, słabosłyszący w większości posługują się mową i często nie znają języka migowego.
"Kolejny mit - że aparat słuchowy rozwiązuje problem, a tak nie jest, bo on jest tylko protezą. Słyszący myślą też, że wystarczy krzyczeć i osoba słabosłysząca już będzie dobrze rozumieć. To nie jest prawda, chodzi przede wszystkim o dobre, wyraźne mówienie, szersze otwieranie ust, a nie szemranie" - powiedział PAP.
Jego zdaniem osoby słabosłyszące są w Polsce pozbawione dostępu do informacji. To przede wszystkim kwestia powszechnego braku pętli indukcyjnych w miejscach użyteczności publicznej, jak urzędy, poczta, banki, czy dworce, gdzie nawet komunikaty z głośników są często nadawane tak niewyraźnie, że problem ze zrozumieniem mają nawet dobrze słyszący.
Pętla indukcyjna to potoczna nazwa systemu wspomagania słuchu z pętlą indukcyjną (induktofoniczną). Umożliwia ona osobie niedosłyszącej odbiór nieskazitelnie czystego i wyraźnego dźwięku poprzez cewkę telefoniczną (T), w którą wyposażony jest niemal każdy aparat słuchowy.
Najczęściej pętle indukcyjne stosuje się w miejscach, gdzie panuje duży hałas, o dużym pogłosie lub po prostu tam, gdzie potrzebna jest dobra zrozumiałość mowy. O tym, że w danym miejscu jest pętla, świadczy międzynarodowy symbol - przekreślone ucho na granatowym tle i literka T na dole po prawej stronie.
"W Anglii w każdym okienku kasowym jest pętla, podobnie w taksówkach, a na dworcach są tzw. check pointy - miejsca, gdzie osoba słabosłysząca staje, przełącza sobie aparat na pętlę indukcyjną i słyszy. Dzięki pętli zrozumiałość mowy to jest 100 proc. W samym aparacie słuchowym w dużym hałasie to 50, maksymalnie 70 proc., u niektórych zaledwie 30 proc., więc zysk jest potężny. Co ważne, jest to również urządzenie dyskretne" - wyjaśnił Wostal.
Według niego koszt jednej pętli okienkowej to ok. 800 zł. Koszty rosną wraz z powierzchnią, którą należy "opętlić", jednak w przypadku sal wykładowych czy kościołów nie trzeba montować takich urządzeń w całym pomieszczeniu, a jedynie w kilku, odpowiednio oznakowanych rzędach.
"Każdy ma prawo do informacji, a osoby słabosłyszące są jej pozbawione. Zmiana w tym zakresie pozwoliłaby im swobodniej funkcjonować w przestrzeni publicznej i rehabilitować się społecznie" - podkreślił Wostal. (PAP)
lun/ bno/ gma/