W Mombasie, drugim co do wielkości mieście Kenii, kurorcie turystycznym i jednym z najważniejszych portów wschodniej Afryki, wybuchły w piątek rozruchy uliczne po zabójstwie radykalnego imama i trzech innych mężczyzn. W zamieszkach zginęły cztery osoby.
"Sytuacja w dzielnicach Majengo, Kisauni i Bombolulu jest pod kontrolą, policja stale je patroluje" - poinformowało na Twitterze Kenijskie Centrum Zapobiegania Kryzysom.
Zabity w czwartek wieczorem w samochodzie szejk Ibrahim Ismael był uważany za następcę szejka Abuda Rogo Mohammeda, podejrzewanego przez USA i ONZ o konszachty z Al-Kaidą. Mohammed zginął w podobny sposób, w pobliżu miejsca obecnego zamachu pod koniec sierpnia ubiegłego roku. Wówczas w trzydniowych zamieszkach po jego śmierci zginęło pięć osób, w tym policjant.
Według policji starcia rozpoczęły się po codziennych muzułmańskich modłach w pobliżu meczetu w dzielnicy Majengo, z którym związany był Ismael, a przedtem Mohammed.
Podpalono znajdujący się w odległości kilkuset metrów kościół Armii Zbawienia; ogień udało się szybko ugasić. Kościół ten został zaatakowany także podczas ubiegłorocznych zamieszek. Młodzi ludzie podpalali też opony na ulicy.
Demonstrujący muzułmanie obrzucali policjantów kamieniami; ci odpowiedzieli gazem łzawiącym. Protestujący oskarżają policję o zabicie imama i trzech innych mężczyzn w odwecie za atak 25 września na centrum handlowe Westgate w Nairobi. W zamachu zginęły co najmniej 72 osoby, a kilkaset zostało rannych. Napastnicy domagali się od władz w Nairobi wycofania kenijskich wojsk z Somalii, gdzie od roku walczą przeciw islamskim rebeliantom.
"Policja zabija ludzi, twierdząc, że to w ramach walki z terroryzmem, lecz jest to walka z islamem" - powiedział inny radykalny imam Abubaker Shariff Ahmed. (PAP)
jo/ mc/
14730019 14730026