Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kenijczycy w kolejkach do urn wyborczych

0
Podziel się:

Kenijczycy wybierają prezydenta z nadzieją, że tym razem nie powtórzy się
sytuacja z 2007 roku, kiedy spory o wyniki wyborów przerodziły się w walki na tle etnicznym, w
których zginęło ok. 1500 osób. Kolejki do lokali wyborczych ustawiały się już przed świtem.

Kenijczycy wybierają prezydenta z nadzieją, że tym razem nie powtórzy się sytuacja z 2007 roku, kiedy spory o wyniki wyborów przerodziły się w walki na tle etnicznym, w których zginęło ok. 1500 osób. Kolejki do lokali wyborczych ustawiały się już przed świtem.

W Nairobi panuje w poniedziałek niespotykana cisza, w tym zazwyczaj głośnym i wiecznie zakorkowanym mieście. Większość sklepów i punktów usługowych jest zamknięta. "Nie otwieram dzisiaj, bo się boję. Nigdy nie wiadomo, jak to się skończy" - powiedział PAP Abdel, właściciel małego sklepu z elektroniką. Na ulicach nie ma prawie samochodów, za to wszędzie widać policjantów. W całym kraju o bezpieczeństwo w dniu wyborów dba ich aż 99 tys.

W stolicy Kenii kilometrowe kolejki do lokali wyborczych wiją się ulicami, ale ludzie są bardzo spokojni i cierpliwie czekają aż będą mogli zagłosować.

Dwaj faworyci, spośród ośmiu kandydatów, to obecny premier Raila Odinga i Uhuru Kenyatta - milioner i wicepremier, oskarżony przez Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) o podżeganie do pogromów po wyborach z 2007 roku. Obaj główni kandydaci mają praktycznie takie samo poparcie.

"Już oddałem głos, stałem w kolejce od trzeciej rano" - mówi Alex Wainyokie i na dowód pokazuje koniuszek małego palca ubrudzony atramentem. "Jestem z plemienia Kikuju więc zagłosowałem też na Kikuju czyli na Uhuru Kenyattę" - dodaje szeptem. Kikuju są największą grupą etniczną w kraju, stanowiąc 22 proc. ludności.

Na Kenyattę odda swój głos również Paul Makangwe, który jeszcze stoi w kolejce. "On i tak jest już najbogatszym człowiekiem w kraju, więc może nie będzie tyle kradł" - powiedział PAP.

"Mam już dość rządów tych złodziei Kikuju - mówi z kolei nauczycielka Lisa. - Teraz naszym prezydentem musi zostać Luo, czyli Raila Odinga. Jednak jeśli tak się nie stanie, modlę się by nie polała się krew". Ustępującym prezydentem jest należący do plemienia Kikuju, Mwai Kibaki.

Choć w Kenii prowadzono szereg akcji przeciwko przemocy w okresie wyborczym, a o zachowanie spokoju apelowali również obaj główni kandydaci, są już pierwsze ofiary. W noc przed rozpoczęciem wyborów na wybrzeżu uzbrojeni w maczety napastnicy zaatakowali policjantów. Zginęło 17 osób, w tym dziewięciu funkcjonariuszy, dwóch cywilów i sześciu napastników.

W Kiberze - slumsach położonych niedaleko centrum Nairobi, gdzie w 2007 roku wybuchły najcięższe walki w stolicy - Mojżesz Obura siedzi w jednym z barów zbitych z desek. "Oddałem swój głos i wierzę, że nikt nie sfałszuje wyborów - powiedział PAP. - Jeśli Raila nie wygra, będzie to znaczyło, że zostały sfałszowane. Wtedy zrobi się gorąco" - zakończył rozmowę.

Obawami o manipulacje wyborcze w piątkowym wywiadzie dla agencji Reuters podzielił się również premier Raila Odinga. Jego zdaniem komisja wyborcza "świadomie lub przez zaniedbanie" nie zdążyła zarejestrować wszystkich wyborców w regionie, gdzie ma on swoich zwolenników, co może wpłynąć na wynik wyborów. Komisja zaprzeczyła zarzutom.

Zdaniem wielu międzynarodowych obserwatorów to najważniejsze wybory w historii niepodległej Kenii. Wygrana Uhuru Kenyatty może przyprawić o ból głowy zachodnich dyplomatów ze względu na sprawę o podżeganie do pogromów, którą MTK prowadzi przeciwko kandydatowi i jego współpracownikowi Williamowi Ruto.

Wyborom bacznie przyglądają się również państwa sąsiadujące z Kenią, których gospodarka zależy od stabilnej sytuacji w tym kraju.

Oficjalne wyniki wyborów zostaną ogłoszone 11 marca. Jeśli żaden z kandydatów nie uzyska ponad 50 proc. głosów, to druga tura odbędzie się 11 kwietnia.

Z Nairobi Julia Prus (PAP)

jup/ ap/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)