Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kielce: Proces b. kierowniczki schroniska dla zwierząt

0
Podziel się:

Proces byłej kierowniczki schroniska dla bezdomnych zwierząt w kieleckich
Dyminach, oskarżonej o znęcanie się nad zwierzętami, rozpoczął się w poniedziałek w Sądzie
Rejonowym w Kielcach. Kobieta nie przyznała się do zarzutów.

Proces byłej kierowniczki schroniska dla bezdomnych zwierząt w kieleckich Dyminach, oskarżonej o znęcanie się nad zwierzętami, rozpoczął się w poniedziałek w Sądzie Rejonowym w Kielcach. Kobieta nie przyznała się do zarzutów.

Prokuratura Rejonowa Kielce-Wschód oskarżyła Grażynę K. o to, że od stycznia 2006 r. do października 2010 r., jako kierowniczka schroniska, dopuściła do zadawania cierpienia zwierzętom przez personel placówki.

Według ustaleń śledztwa zwierzęta były przetrzymywane w zbyt dużym zagęszczeniu, nie segregowano ich ze względu na płeć, wielkość, stan zdrowia czy stopień agresji. To powodowało rozprzestrzenianie się chorób i niekontrolowane rozmnażanie się zwierząt. Psom nie zapewniano odpowiedniej dawki ruchu, były niewłaściwie karmione.

Na poniedziałkowej rozprawie oskarżona nie przyznała się do winy i odmówiła składania wyjaśnień. Nie chciała wypowiadać się w obecności dziennikarzy, gdyż "media zrobiły lincz na jej osobie". Nie wykluczyła, że wypowie się, gdy nie będzie dziennikarzy.

Sąd odczytał wyjaśnienia złożone przez kobietę w śledztwie. Wynika z nich, że kierowała schroniskiem od 2003 roku, a konflikty z Towarzystwem Ochrony Zwierząt i innymi organizacjami były "od zawsze". Jej zdaniem chodziło o przejęcie schroniska. W 2010 roku ten spór się nasilił, osoby z tych organizacji bez pozwolenia wchodziły na teren schroniska i usiłowały zabierać zwierzęta.

Grażyna K. mówiła w śledztwie, że schronisko było kontrolowane przez inspekcję weterynaryjną i urząd miasta. Zalecenia inspekcji wypełniano. Starano się wprowadzać ulepszenia. Podkreśliła, że nie ma w Polsce schroniska, które nie byłoby przepełnione.

Według oskarżonej nie jest prawdą, że zwierzęta usypiano na dużą skalę. Liczba zwierząt poddanych eutanazji dochodziła do 10 proc. O usypianiu psów decydował weterynarz i dotyczyło to tylko zwierząt, które nie rokowały wyleczenia. Usypiano też ślepe mioty, na co zezwala prawo.

Oskarżona tłumaczyła, że nie można było trzymać oddzielnie suk od psów, bo zwierzęta tej samej płci nie akceptowały się w jednym boksie. Kiedy suki wchodziły w fazę cieczki, to je izolowano od psów. Według niej w schronisku nie dochodziło do rozmnażania zwierząt. Do walk między zwierzętami, po których trzeba było uśpić zwierzę, dochodziło sporadycznie. Jej zdaniem psy były dobrze karmione.

Kobieta powiedziała w śledztwie, że uważa za niesprawiedliwe szkalowanie jej w mediach.

Następna rozprawa odbędzie się w środę.

Za znęcanie się nad zwierzętami grozi kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku.

Zanim doszło do procesu, oskarżyciel posiłkowy - Stowarzyszenie Obrona Zwierząt - domagało się zwrócenia sprawy do prokuratury i ustalenia odpowiedzialności za sytuację w schronisku zarządcy - Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych oraz gminy Kielce. Sąd wniosek odrzucił.

O schronisku w Dyminach zrobiło się głośno jesienią 2010 r. na skutek protestów organizacji broniących zwierząt. Do internetu trafiły zdjęcia maltretowanych psów. Kielecka "Gazeta Wyborcza" pisała, że zwierzęta w Dyminach przetrzymywano w skandalicznych warunkach. Psy zagryzały się w boksach, część usypiano.

Kontrola przeprowadzona we wrześniu 2010 r. przez Wojewódzki Inspektorat Weterynarii wykazała nieprawidłowości. W schronisku przewidzianym na 140 zwierząt przebywało ich 209. Zwierzęta nie były identyfikowane w sposób trwały, miały tylko numer na obroży. Wątpliwości inspektorów budził fakt, że wolontariuszom utrudniano dostęp do schroniska.

W październiku 2010 r. powiatowy lekarz weterynarii zawiadomił prokuraturę, że w kieleckim schronisku dla zwierząt w Dyminach naruszono przepisy ustawy o ochronie zwierząt oraz przepisy o inspekcji weterynaryjnej, chodziło m.in. o to, że rodząca suka czy skrajnie wyniszczony pies znajdowały się w pomieszczeniu z innymi zwierzętami. Ponadto, pracownicy schroniska utrudniali przeprowadzenie kontroli weterynaryjnej i - mimo obecności policji - odmawiali otwarcia niektórych pomieszczeń.

Na skutek protestów organizacji prozwierzęcych Przedsiębiorstwo Usług Komunalnych przestało zarządzać schroniskiem, a władze Kielc przekazały opiekę nad bezdomnymi zwierzętami pod koniec 2010 r. Świętokrzyskiemu Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami. (PAP)

agn/ bno/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)