*Prezydent Kirgistanu Kurmanbek Bakijew powiedział w niedzielę agencji Reutera, że nie zamierza rezygnować. Szefowa tymczasowego rządu Roza Otunbajewa zapowiedziała, że władze chcą postawić prezydenta przed sądem. *
Bakijew podkreślił, że jest gotów rozmawiać w nowym rządem, lecz nie uznaje jego legalności.
"Choć jest to rząd nielegalny, należy usiąść do stołu negocjacji" - powiedział.
Bakijew uważa, że do opanowania "rosnącego chaosu" w kraju konieczne są siły pokojowe ONZ. Zaprzeczył jednocześnie oskarżeniom, jakoby wydał rozkaz do strzelania demonstrantów w środę w stolicę kraju, Biszkeku.
"Nie uciekłem z kraju, gdyż po pierwsze nie czuję się winny. Zapraszam niezależną, międzynarodową komisję do zbadania tragicznych wypadków, gdyż nie dowierzam tym wszystkim organom śledczym, które wszczęły procedury przeciwko mnie" - podkreślił.
Dodał, że jeśli międzynarodowa komisja uznałaby go za winnego, jest przygotowany ponieść odpowiedzialność przed narodem.
Prezydent, który uciekł z Biszkeku na południe kraju w czasie niepokojów społecznych w stolicy w dniach 7-8 kwietnia kraju, ostrzegł, że próba zabicia go wywoła krwawe konsekwencje dla 5,3-milionowego Kirgistanu.
"Chciałbym ostrzec tych, którzy na mnie polują: nie bądźcie wynajętymi mordercami, gdyż przyniesie to krajowi ogromną tragedię".
Szefowa tymczasowego rządu Roza Otunbajewa powiedziała w niedzielę w wywiadzie dla Reutera, że rząd tymczasowy rozważa aresztowanie Bakijewa i postawienie go przed sądem za śmierć 81 osób w gwałtownych starciach demonstrantów z milicją.
Podkreśliła, że rząd nie użyje siły wobec prezydenta, lecz nie może zagwarantować mu bezpieczeństwa wobec ludzi żądających odwetu.(PAP)
jo/ ro/
6009819
6015970 6016042 6016078