Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kiszczak: chcę bronić tych, których usiłuje wmieszać się we współpracę z SB

0
Podziel się:

(dochodzi oświadczenie rzecznika IPN)

(dochodzi oświadczenie rzecznika IPN)

29.12.Warszawa (PAP) - Chcę bronić tych, których usiłuje wmieszać się we współpracę z SB - tak były szef MSW gen. Czesław Kiszczak komentuje swe oświadczenia, że informacje uzyskiwane przez SB np. z podsłuchu były przypisywane tajnym współpracownikom czy kandydatom na nich.

Zdaniem prezesa kolegium IPN prof. Andrzeja Paczkowskiego oświadczenie to "nie wpłynie na praktykę lustracyjną IPN".

"Instytut Pamięci Narodowej informuje, iż oświadczenie to nie wnosi nic nowego a przypuszczalnie może służyć raczej bieżącym rozgrywkom" - oświadczył zaś rzecznik IPN Andrzej Arseniuk.

Chodzi o ujawnioną już w 2006 r. decyzję szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka ze stycznia 1982 r. w sprawie ochrony dokumentów techniki operacyjnej i wydanego na jej podstawie zarządzenia.

Zgodnie z tą decyzją informacje zdobyte przez SB z podsłuchu telefonicznego, podsłuchu w mieszkaniu, czy też w wyniku kontroli korespondencji i obserwacji - należało przekwalifikować na uzyskane z rozmów z TW. Jednak to polecenie nie zostało sformułowane wprost.

"Generał Kiszczak przedstawił tę decyzję 3 lata temu, była na ten temat dyskusja w IPN; szkoda, że nikt o tym nie pamięta" - powiedział prof. Paczkowski. Pytany o cel wydania tego oświadczenia, powiedział: "żeby zdezawuować archiwa IPN".

W oświadczeniu na łamach "Gazety Wyborczej" Kiszczak napisał, że za pomocą podsłuchów, kontroli korespondencji i teleksów, obserwacji i tajnych przeszukań, uzyskiwano większość istotnych, wiarygodnych informacji.

"W aktach, zawierających informacje pochodzące z podsłuchu, podglądu, informacje były niszczone w ciągu 10 dni, a w ich miejsce sporządzano notatkę, jako np. doniesienie TW" - powiedział PAP Kiszczak.

W oświadczeniu przypomina on, że - według zarządzenia - informacje uzyskane za pomocą technik operacyjnych: podsłuchu, podglądu itd. można było - zgodnie z rozporządzeniem - "włączyć do spraw operacyjnych (...) tylko w tak przetworzonej postaci, aby nie zaprzepaścić ich wartości operacyjnych, a jednocześnie całkowicie zakonspirować źródło ich pochodzenia".

"W praktyce polegało to na +przesuwaniu źródeł+ - informacje uzyskane za pomocą techniki operacyjnej przypisywano w dokumentacji źródłom osobowym: tajnym współpracownikom, istniejącym faktycznie lub stworzonym przez SB na użytek wewnętrznej konspiracji, kandydatom na TW, a także, choć rzadziej, kontaktom operacyjnym, osobowym, służbowym" - napisał Kiszczak.

Stwierdza też: "z dzisiejszej perspektywy widać, jak wielu osobom wyrządzono krzywdę przez bezkrytyczne ujawnienie materiałów operacyjnych SB, wówczas jednak zastosowanie tego mechanizmu było wyłącznie działaniem na wewnętrzny użytek resortu".

Kiszczak, pytany przez PAP dlaczego zdecydował się na wydanie oświadczenia teraz, odparł: "kiedyś trzeba było to zrobić". Dodał, że impulsem były ostatnie, publiczne nagonki na wiele osób, którym wmawiano współpracę z SB. Pytany natomiast o skalę "przekwalifikowywania informacji" powiedział, że była "niewielka".

Były szef MSW podkreślił w oświadczeniu, że funkcjonariusze, wykonując te czynności "działali w ramach pragmatyki służbowej, zgodnie z obowiązującymi przepisami, w resorcie, gdzie obowiązywała ścisła podległość i bezwarunkowe wykonywanie instrukcji".

"Uznanie tych działań za zbrodnię komunistyczną uważam za próbę ukrycia prawdy, zakonserwowania wizji PRL jako kraju wszechobecnej agentury oraz za narzędzie bieżącej walki politycznej" - napisał. Zaznaczył, że "ma przekonanie", iż "byli oficerowie MSW nie dadzą się zastraszyć i będą, jeśli zajdzie taka potrzeba, przedstawiać rzeczywisty przebieg wypadków i swoją w nim rolę, w pełni zgodną z ówczesnym przepisami, które musieli realizować".

O istnieniu rozporządzenia napisała już przed dwoma laty "Gazeta Wyborcza". Także w czasie lustracji Małgorzaty Niezabitowskiej okazało się, że jako doniesienie TW zostały zakwalifikowane informacje z podsłuchu.

IPN podkreślał wówczas, że "nie ma instrukcji, aby przypisywać tajnym współpracownikom informacje zdobyte przez SB w wyniku zastosowania podsłuchu".

W ocenie IPN w materiałach operacyjnych SB "zachowało się wiele stenogramów z podsłuchów telefonicznych, niektóre przetwarzano na notatki służbowe ukrywając w ten sposób źródło informacji, ale nie nadawano im charakteru doniesień TW".

IPN podał, że praktyka stosowania tego zarządzenia była taka, że informacje z podsłuchu zamieszczano w aktach SB pod kryptonimem tego podsłuchu. W ewidencji SB tego typu informacje określano dodatkowo jako "T", co oznaczało sekcję techniczną (zajmującą się podsłuchami).(PAP)

dom/ sta/ pz/ mhr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)