Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Klich: więcej żołnierzy to szybsze zakończenie misji w Afganistanie

0
Podziel się:

#
dochodzi informacja o głosowaniu ws. wniosku o odrzucenie informacji
#

# dochodzi informacja o głosowaniu ws. wniosku o odrzucenie informacji #

18.12. Warszawa (PAP) - Planowane zwiększenie wielkości polskiego kontyngentu w Afganistanie pozwoli szybciej osiągnąć zakładane cele operacji i tym samym wcześniej wycofać się z tego kraju - przekonywał w piątek posłów minister obrony Bogdan Klich. Wyraził przekonanie, że operacja ISAF jest uzasadniona.

W sejmowej debacie nad informacją rządu o misji afgańskiej Klich przypomniał, że zakładanym celem końcowym operacji ISAF jest doprowadzenie do stanu, kiedy afgańska administracja, armia, policja i inne instytucje państwowe będą w stanie samodzielnie zapewnić bezpieczeństwo miejscowej ludności. Szef MON zastrzegał, że jest przeciwny kalendarzowemu określaniu daty wyjścia z Afganistanu, czego domagali się przedstawiciele kół poselskich, w tym Ludwik Dorn (Polska Plus). Dorn wniósł o odrzucenie informacji.

W popołudniowym głosowaniu Sejm nie zgodził się na odrzucenie informacji. Wniosek Drona poparło 54 posłów, przeciwko było 230, od głosu wstrzymało się 129. Tym samym Sejm przyjął informację do wiadomości.

Klich argumentował, że wzmocnienie kontynentu zapewni większą "swobodę operacyjną" wojsku, dzięki czemu łatwiej mu będzie stabilizować sytuację w prowincji Ghazni. Gdy uda się to osiągnąć, misja ma zmienić charakter ze stabilizacyjnej na stabilizacyjno-szkoleniową, a poszczególne dystrykty mają być stopniowo przekazywane władzom afgańskim. Ostatnim etapem będzie przeorientowanie wysiłku na szkoleniowo-doradczy i dalsza redukcja kontyngentu - aż do całkowitego wycofania go.

Szef MON wyraził nadzieję, że - tak jak dotychczas - wokół polskiej misji w Afganistanie utrzymana będzie ponadpartyjna zgoda; przypomniał, że decyzja rządu Donalda Tuska o kontynuowaniu misji w tym kraju jest "konsekwencją decyzji podjętych przez poprzednie rządy", w tym decyzji gabinetu Leszka Millera, których wysłał żołnierzy do amerykańskiej operacji Enduring Freedom, oraz postanowień rządu PiS, który zwiększył polskie zaangażowanie w Afganistanie.

Posłom pytającym, czy wojnę w Afganistanie można uznać za słuszną, odpowiedział twierdząco, argumentując, że interwencja jest odpowiedzią na agresję, jaką były zamachy terrorystyczne 11 września 2001 roku.

Klich zapowiedział wysłanie obecnego 200-osobowego odwodu do Afganistanu na przełomie lutego i marca, by wzmocnić kontyngent z nadejściem wiosny, kiedy wzmaga się działalność ruchu oporu. Zapewnił, że do końca roku zostanie wybrany dostawca pięciu śmigłowców transportowych Mi-17, które zostaną dostarczone do Afganistanu w ciągu 9-12 miesięcy od zakupu. Wiosną przyszłego roku polskich żołnierzy w Afganistanie mają też wspomóc kolejne cztery śmigłowce bojowe Mi-24. Klich zapowiedział też uzbrojenie śmigłowców w karabiny wielolufowe, mimo zastrzeżeń wiążących się z ryzykiem większych strat cywilnych w razie ich użycia.

Grzegorz Dolniak (PO) przestrzegał, że wycofanie się z Afganistanu groziłoby, że kraj ten znów stanie się przystanią terrorystów, niebezpiecznych także dla Polski. Dolniak zapewnił, że jego ugrupowanie rozumie argumenty przeciwników interwencji, ale - przekonywał - przykłady upadłych państw, jak Rwanda i Bośnia, pokazują, że stają się one zarzewiem konfliktów, a także zagrożenia terrorystycznego. "Afganistan już raz został zostawiony samemu sobie - po wycofaniu wojsk radzieckich. Pozostawienie go na pastwę talibów obróciłoby się przeciw cywilizowanemu światu" - przekonywał.

"Ze zdziwieniem odbieramy apele niektórych polityków lewicy o jak najszybszą rejteradę, nie baczących, kto podejmował decyzje o udziale w operacjach w Iraku i Afganistanie" - mówił Dolniak. Wyraził pogląd, że dopiero rządy PO i PSL umożliwiły godne wyjście z Iraku.

Polska jest w Afganistanie z powodu sojuszniczych zobowiązań, a celem operacji jest dźwignięcie Afganistanu, by jego mieszkańcy korzystali z dóbr cywilizacji - powiedział Stanisław Rakoczy (PSL). "Nasza obecność wynika z zobowiązań sojuszniczych" i w tym sensie jest "swoistą inwestycją w nasze bezpieczeństwo" - przekonywał poseł. Dodał, że Polska udowadnia, iż jest gotowa pomagać i ponosić straty, przyznał zarazem, że "trudno wytłumaczyć każdą śmierć polskiego żołnierza, podobnie jak trudno uzasadnić ofiary cywilne".

Rakoczy podkreślił, że trudno osiągnąć cel operacji - budowę struktur państwowych i zapewnienie bezpieczeństwa ludności w kraju o kulturze plemiennej, pozbawionym infrastruktury, dotkniętym masowym analfabetyzmem i bezrobociem. Zapewnił, że Polska "nie prowadzi wojny cywilizacji; nie walczymy z islamem ani jego kulturą". Zdaniem Rakoczego dalsza obecność w Afganistanie ma służyć wykazaniu sojuszniczej lojalności, a "wobec talibów i państw pozanatowskich, zwłaszcza Chin i Rosji, wykazaniu siły i konsekwencji działania Sojuszu Północnoatlantyckiego".

Karol Karski (PiS) pytał o korzyści z zaangażowania w Afganistanie, chciał też przedstawienia scenariuszy zakończenia misji. Komentując argument, że udział w operacji przyczynia się do doskonalenia armii, Karski stwierdził, że "wojsko doskonali się tam w pacyfikowaniu sił partyzanckich", a "prowadzone tam działania stoją obok zadań regularnej armii" - ocenił. Dodał, że podczas gdy Polska wysyła wojska w odległe rejony, przy jej granicach odbywają się rosyjskie wojskowe manewry o niepokojących scenariuszach.

Zdaniem Stanisława Wziątka (Lewica) należy przedefiniować udział polskich żołnierzy w wojnie w Afganistanie i zwiększyć wsparcie dla miejscowej ludności. Zaapelował, by "rozważyć i uzgodnić zmianę zakresu polskiej odpowiedzialności" i "zbudować plan pokoju", zwiększając wsparcie dla ludności. "Bez wsparcia ludności tej wojny nie wygramy" - powiedział Wziątek. "Mahatma Gandhi powiedział, że nie ma drogi do pokoju, to pokój jest drogą. Panie ministrze, to jest filozofia, którą można wygrać wojnę" - zwrócił się do Klicha.

Wziątek zapewnił, że nie kwestionuje udziału polskich żołnierzy w wojnie afgańskiej, w której chodzi "nie tyle o nasze bezpieczeństwo, ile o sojusznicze zobowiązanie". W jego ocenie jednak "mamy obowiązek upominać się o bezpieczeństwo naszych żołnierzy uczestniczących w tej wojnie". Wziątek dodał, że gdy rząd SLD wysyłał żołnierzy do Afganistanu, mówiło się o misji stabilizacyjnej. Wyraził przekonanie, że przejęcie przez Polskę odpowiedzialności za prowincję Ghazni było błędem; zarzucił ministrowi obrony Bogdanowi Klichowi, że zapowiadając zwiększenie kontyngentu "wpisuje się w zwiększenie działań militarnych".

Ubolewał, że decyzja o zwiększeniu kontyngentu najwyraźniej już zapadła i "podjęto ją nie w drodze debaty i przedstawienia racji, ale natychmiast po krótkiej rozmowie premiera Donalda Tuska z prezydentem USA Barackiem Obamą". Poseł wytknął też rządowi niekonsekwencję, przypominając, że latem premier mówił, że trzeba więcej sprzętu, a nie żołnierzy, a teraz minister obrony "widząc braki w wyposażeniu, wysyła kolejnych żołnierzy". Klich zarzucił Wziątkowi hipokryzję.

Zdaniem przedstawicieli kół poselskich Polska Plus, SdPl oraz DKP SD, zaangażowanie Polski w operacji ISAF w Afganistanie jest nieproporcjonalnie duże w porównaniu z wysiłkiem innych państw. Ludwik Dorn (Polska Plus) wniósł o odrzucenie informacji i ocenił, że polskiemu kontyngentowi brakuje śmigłowców, lekkich pojazdów opancerzonych i rozpoznawczych bezzałogowców. Klich, wyliczając dostawy sprzętu dla polskich żołnierzy ISAF, wypomniał Dornowi, że jako wicemarszałek Sejmu "przyrzekał interwencję w Kongresie USA" w sprawie użyczenia sprzętu. "Co w tej sprawie zrobił? Chyba nic" - kontrował Klich.

Marek Borowski(SdPl) podkreślał, że choć zagranicznych wojsk przybywa, sytuacja w Afganistanie się nie poprawia. Ocenił, że Polska uczestniczy w misji już tylko z jednego powodu: "aby doprowadzić do sytuacji, kiedy będzie się można wycofać zachowując twarz". Poseł krytycznie skomentował opinie szefa MON wyrażone na konferencji prasowej w połowie listopada, że uczestniczymy w operacji m.in. dla zdrowia polskiej młodzieży, bo w Afganistanie produkowane są narkotyki, a także dlatego, że "jesteśmy winni coś ludności Afganistanu".

"Mudżahedini dzięki swojej wojnie, którą wypowiedzieli inwazji sowieckiej, odciążyli nas i sprawili, że inwazja sowiecka w roku 1981 już nie wchodziła w rachubę" - mówił wtedy Bogdan Klich. "To nie jest śmieszne, tylko żałosne, tego typu argumenty oznaczają, że jesteśmy bezradni" - powiedział Borowski.

Odpowiadając na pytania posłów szef MON zapewnił, że planowane zwiększenie kontyngentu o 800 żołnierzy nie będzie problemem. Podkreślił, że prace nad strategią dalszego zaangażowania w Afganistanie trwały od września, a zamiar zwiększenia kontyngentu rząd powziął jeszcze przed apelami sekretarza generalnego NATO i prezydenta Stanów Zjednoczonych. Klich dodał, że błędem - nie tylko Polski, ale wszystkich sojuszników - było, że sił wchodzących w skład ISAF nie zwiększono już wcześniej.

W ramach obecnej szóstej zmiany polskiego kontyngentu w misji ISAF służy ok. 2 tys. polskich żołnierzy; kolejnych 200 przebywa w kraju w ramach strategicznego odwodu. Według przedstawionych ostatnio planów MON od początku siódmej zmiany - w połowie kwietnia przyszłego roku - Polska mogłaby mieć w Afganistanie 2600 żołnierzy w rejonie operacji i dodatkowych 400 w kraju.(PAP)

brw/ ktl/ ajg/ mok/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)