Minister środowiska Marcin Korolec, koordynujący stanowisko Unii Europejskiej podczas konferencji klimatycznej ONZ w Durbanie (RPA) powiedział dziennikarzom, że wydaje się, iż dojdzie do przyjęcia końcowych dokumentów szczytu.
"Wydaje się, że za jakiś czas - pod koniec sesji - wyjdziemy stąd z przyjętym pakietem" - powiedział Korolec polskim reporterom. Zastrzegł jednak, że nadal trwają plenarne obrady i negocjacje ponad 190 krajów i sytuacja może się zmienić.
"Wydawało sie jeszcze dwadzieścia minut temu, ok. godz. 3.00 miejscowego czasu (godz. 2.00 w niedzielę w Polsce), że nie ma żadnej możliwości porozumienia. Teraz, o 4.05 wydaje się, że idziemy w stronę przyjęcia całego pakietu" - mówił polski minister.
"Jesteśmy podczas przerwy między kolejnymi formalnymi sesjami, które przygotowują formalne dokumenty i od decyzji w stosunku do tych dokumentów bezie zależało, czy pakiet zostanie przyjęty" - tłumaczył. "Z atmosfery między ministrami wydaje się, że tak się stanie" - dodał.
Przełomowa dla nadziei na przyjęcie pakietu stanowisk końcowych konferencji okazała się zmiana stanowiska Indii w sprawie drogi dojścia (mapy drogowej) do nowego globalnego porozumienia klimatycznego. Unia Europejska od przyjęcia mapy drogowej uzależniła swoje poparcie dla innych ustaleń szczytu. Walczy też o to, by ustalenia były prawnie wiążące wszystkie kraje świata.
"Indie nie chciały się zgadzać, a teraz zgodziły się na rozwiązania dużo dalej idące, niż jeszcze parę lat temu, więc wydaje się, że idziemy w dobrym kierunku. Poczekajmy, jeszcze są formalne decyzje, tutaj może się jeszcze coś niepokojącego wydarzyć" - podkreślił Korolec, który - jak większość szefów delegacji - od czterech dni nieprzerwanie prowadzi negocjacje i uzgodnienia, prawie bez snu.
Durbański szczyt miał się zakończyć w piątek. Nie było w historii spotkań klimatycznych sytuacji, w której trwałby tak długo po planowanym zamknięciu. W niedzielę, przed 4.30 miejscowego czasu w Durbanie, już świta.
Spór miedzy UE, a głównymi oponentami dotyczył sformułowania, które określało wagę przyjętych w Durbanie ustaleń. Unia chce, żeby było prawnie wiążące wszystkie kraje, przeciwnicy - głównie najwięksi emitenci dwutlenku węgla, chcieliby widzieć łagodniejsze sformułowanie, albo, by go w ogóle nie było.
UE uzależniła od przyjęcia przez szczyt "mapy drogowej" - ścieżki dojścia do nowego globalnego porozumienia klimatycznego po 2020 r. - swoje poparcie dla przedłużenia obowiązywania protokołu z Kioto na kolejny okres (Kioto2). Protokół z Kioto określa limity redukcji emisji dwutlenku węgla przez poszczególne państwa. Część krajów nie przystąpiła do protokołu, wśród nich są potęgi o największym udziale w światowej emisji CO2, jak Chiny czy USA.
- Konferencja Stron Konwencji Klimatycznej w Durbanie ma doprowadzić do zawarcia - w miejsce obowiązującego do końca 2012 r. protokołu z Kioto - nowego światowego porozumienia, które wprowadzałoby obligatoryjne redukcje emisji gazów cieplarnianych przez wszystkie kraje świata. W przejściowym okresie obowiązywałby drugi okres rozliczeniowy protokołu (Kioto2).
Unia Europejska chciałaby podpisać nowe porozumienie w 2015 r. Miałoby ono wejść w życie od roku 2020. Do tego czasu Unia chciałaby przedłużyć na kolejny okres protokołu z Kioto, jednak uzależniała poparcie tego rozwiązania od przyjęcia w Durbanie ścieżki dojścia do nowego porozumienia.
Celem działań ograniczających emisję gazów cieplarnianych jest zahamowanie wzrostu średniej temperatury na świecie. Chodzi o niepodwyższenie temperatury ponad 2 st. Celsjusza powyżej średniej z okresu przed rozwojem przemysłu.
Z Durbanu Aleksander Główczewski(PAP)
ago/ jm/