Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kongo: W niedzielę pierwsze wolne wybory, osłaniane m.in. przez polskich żołnierzy

0
Podziel się:

W Demokratycznej Republice
Konga (DRK, d. Zair) odbędą się w niedzielę pierwsze od 40 lat
wolne wybory prezydenckie i parlamentarne. Nad bezpieczeństwem
podczas głosowania czuwać będą żołnierze misji Unii Europejskiej,
w tym ok. 100 polskich żołnierzy żandarmerii wojskowej.

W Demokratycznej Republice Konga (DRK, d. Zair) odbędą się w niedzielę pierwsze od 40 lat wolne wybory prezydenckie i parlamentarne. Nad bezpieczeństwem podczas głosowania czuwać będą żołnierze misji Unii Europejskiej, w tym ok. 100 polskich żołnierzy żandarmerii wojskowej.

W operacji, która trwa już kilka tygodni, uczestniczy 2066 żołnierzy z dziewięciu państw UE (i Turcji), w tym ok. 780 z Niemiec i 900 z Francji, a także z Hiszpanii, Portugalii, Szwecji, Belgii i Polski. Misją pokojową dowodzą Niemcy wspólnie z Francją.

Głównym zadaniem wojsk UE jest zapewnienie atmosfery spokoju i zaufania przed i w trakcie głosowania. Część unijnych oddziałów stacjonuje w gotowości w Gabonie.

Lipcowe wybory w DRK - trzecim co do wielkości państwie Afryki - to historyczne, pierwsze wolne głosowanie od uzyskania niepodległości przez tę belgijską kolonię w 1960 roku.

Wydarzenie to otworzyło wieloletni okres chaosu i zbrojnych prób usamodzielnienia niektórych prowincji. W 1965 roku po bezkrwawym zamachu stanu władze objął pułkownik Joseph-Desiree Mobutu (później Mobutu Sese Seko), ale działalność rebeliancka tliła się dalej. Pułkownik Mobutu wprowadził kult własnej osoby i forsował tzw. zairyzację (od nowej nazwy kraju Zair) czyli powrót do domniemanych tradycji przodków.

Po ponad 30 latach dyktatury, Mobutu obaliła rebelia pod przywództwem Laurenta Kabili. Nowy prezydent wrócił do dawnej nazwy Demokratyczna Republika Konga.

W 1998 roku Ruanda i Uganda, które w poprzednich latach popierały Kabilę i jego partyzanckie oddziały, zwróciły się przeciwko niemu, wspierając dwa różne, zwalczające się wzajemnie ugrupowania antyrządowe. Do konfliktu wciągnięte zostały też Zimbabwe, Angola i Namibia popierające siły rządowe.

Po śmierci Laurenta Kabili w zamachu stanu w 2001 roku, jego miejsce zajął Joseph Kabila - syn zamordowanego, który jest jednym z faworytów obecnego wyścigu prezydenckiego.

Ugrupowania rebelianckie podpisały porozumienie pokojowe w 2002 roku, co otworzyło drogę do przeprowadzenia wyborów. Tragiczny bilans wojny domowej w Kongo to blisko 4 mln ludzi zabitych w czasie walk oraz zmarłych z głodu, wycieńczenia i chorób. ONZ oskarżyła strony o przedłużanie konfliktu, w czasie którego dochodziło do rabunku naturalnych bogactw kraju.

Mimo że wojna domowa w Kongu zakończyła się porozumieniem pokojowym kilka lat temu, wschodnie rejony kraju są nadal nękane przez uzbrojone grupy, które mordują i rabują cywilów. Ich mieszkańcy obawiają się, że w dniu wyborów rebelianci, którzy kontrolują drogi, wzmogą krwawe ataki. Przemoc nasiliła się przed głosowaniem, w którym startują także kandydaci rebeliantów.

Międzynarodowi obserwatorzy mają mimo to nadzieję, że niedzielne wybory przyczynią się do zaprowadzeniu spokoju. 25 mln uprawnionych do głosowania Kongijczyków będzie wybierać prezydenta spośród 32 kandydatów; o 500 miejsc w parlamencie będzie się ubiegać 9,7 tys. kandydatów. Organizacja wyborów kosztuje społeczność międzynarodową ponad 400 mln USD. (PAP)

ksaj/ ro/

wybory
wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)