Przesłuchanie ostatnich świadków i mowy stron zakończyły w środę proces lustracyjny senatora Zbigniewa Pawłowicza (PO), toczący się przed Sądem Okręgowym w Bydgoszczy. IPN zarzuca parlamentarzyście, że w oświadczeniu lustracyjnym zataił współpracę z kontrwywiadem wojskowym podczas udziału w misji pokojowej na Bliskim Wschodzie w 1977 roku.
Orzeczenie sądu zostanie opublikowane 16 grudnia. Gdyby sąd uznał, że parlamentarzysta zataił współpracę z kontrwywiadem wojska PRL, Pawłowicz straciłby mandat i przez okres od 3 do 10 lat nie mógłby pełnić funkcji publicznych.
W środę przed sądem zaznawało trzech emerytowanych oficerów Wojskowej Służby Wewnętrznej, którzy tworzyli w 1978 roku komisję powołaną do zniszczenia akt tajnych współpracowników WSW. Wśród spalonych przez nich akt była teczka pracy TW "Pawlik" utożsamianego przez IPN z senatorem Pawłowiczem.
Świadkowie opisali ze szczegółami procedurę urzędowego niszczenia zbędnych akt. Zgodnie przyznali jednak, że jako komisja nie zajmowali się ich merytoryczną zawartością i w związku z tym nie mogą się wypowiedzieć na temat treści niszczonych dokumentów.
W mowie końcowej prokurator z IPN podkreślił, że o świadomej współpracy Pawłowicza z kontrwywiadem świadczą zarówno zachowane dokumenty, jak i zeznania byłych oficerów WSW, którzy przed sądem opisywali realia werbowania tajnych współpracowników. Prokurator zażądał dla Pawłowicza kary pozbawienia biernego prawa wyborczego i zakazu pełnienia funkcji publicznych na pięć lat i obciążenia senatora kosztami procesu.
Zdaniem obrońcy, podczas procesu nie udało się udowodnić, by senator faktycznie podjął tajną i dobrowolną współpracę ze służbami specjalnymi, a więc nie skłamał w swoim oświadczeniu lustracyjnym. Zgodnie z przyjętą od początku procesu linią obrony podkreślił, iż zobowiązanie do współpracy zostało podpisane przez Pawłowicza na wyraźny rozkaz przełożonego, bez świadomości konsekwencji tego kroku i do żadnej współpracy ostatecznie nie doszło, bo nie ma na to dowodów.
Sam senator za zakończenie procesu poprosił sąd o "sprawiedliwe orzeczenie" w swojej sprawie. Podkreślił, że przez cały proces nie odmawiał odpowiedzi na żadne pytania i starał się pomóc w jego prowadzeniu, bo czuje się całkowicie niewinny.
W grudniu 2007 r. w katalogach osób publicznych IPN ujawniono, że Pawłowicz był zarejestrowany w 1977 r. jako tajny współpracownik Wojskowej Służby Wewnętrznej, czyli kontrwywiadu wojska PRL, ps. Pawlik. Według katalogu współpracę rozwiązano w grudniu 1977 r. z powodu "braku możliwości"; teczkę pracy TW zniszczono, zachowała się zaś teczka personalna TW.
Zapisy dotyczą okresu, kiedy Pawłowicz pracował jako lekarz w Polskim Polowym Szpitalu w Egipcie, pod flagą ONZ. Na początku procesu senator mówił, że WSW przedłożyło mu do podpisu deklarację współpracy podczas kilkumiesięcznych przygotowań do wyjazdu, prowadzonych w Budowie koło Złocieńca (Zachodniopomorskie) i że podpisał ją "machinalnie", bo traktował to jako element przygotowań do wyjazdu, ale do żadnych kontaktów z kontrwywiadem później nie doszło. (PAP)
olz/ abr/ gma/